poniedziałek, 30 czerwca 2014

Dziedzictwo jako drugi kierunek studiów


Szanowni Państwo, 
Studenci 
Znów istnieje możliwość podjęcia bezpłatnych studiów na drugim kierunku! Zapraszamy na interdyscyplinarny, autorski kierunek studiów: Dziedzictwo Kulturowe i Przyrodnicze. 

Bardzo zachęcamy do skorzystania z tej oferty, która w znaczący sposób poszerzy wiedzę humanistów na temat świata przyrody, zaś przyrodnikom pozwoli na głębsze zrozumienie zależności człowieka i natury. Studia na kierunku dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze poprzez swoją interdyscyplinarność i mocny nacisk położony na umiejętności praktyczne zwiększają szanse na zdobycie pracy! 

niedziela, 29 czerwca 2014

Festiwal Filozofii „Edycja 7” – Filozofia i Muzyka

Od 3 do 6 września 2014 r. w Olsztynie odbędzie się Festiwal Filozofii „Edycja 7” – Filozofia i Muzyka.

Organizatorem jest Instytut Filozofii Wydziału Humanistycznego UWM. W założeniach organizatorów festiwal to forum dyskusyjne obejmujące: wykłady, seminaria, konwersatoria, warsztaty itp. Każda kolejna edycja festiwalu odbywa się pod innym hasłem tematycznym. Tym razem (Edycja "7") hasłem przewodnim jest "Filozofia i muzyka".
 W programie przewidziano również wydarzenia z porządku awangardy artystycznej. Od 2012 roku organizatorem festiwalu jest Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie.

Szczegółowe informacje: http://festiwal.ph-f.org/index.php?id=2

niedziela, 22 czerwca 2014

Dziedzictwo przyrodnicze regionu w edukacji ekologicznej

(fot. archiwum bloga)

Nasz region jest niezwykle bogaty i zróżnicowany przyrodniczo. Na tym tle województwo warmińsko-mazurskie wyróżnia się w skali nie tylko kraju, ale i Europy. Mazury to teren przepieknej przyrody, składający się z blisko dwóch tysięcy jezior, obfitujący w lasy, łąki, ciekawy i niezwykle bogaty krajobraz polodowcowy pełen wzniesień, równin i dolin. Bogatą i złożoną sieć wodną tworzą tu liczne jeziora, oczka wodne, rzeki, strumienie i potoki, a także kanały oraz część Zalewu Wiślanego. Nie bez powodu nasz region pretendował do miana 7. nowych cudów świata i choć nie znalazł się w ścisłej czołówce, zajął 14 na świecie, a pierwsze w Europie miejsce wśród najpopularniejszych cudów przyrodniczych, co moim zdaniem jest wielkim osiągnięciem.

By móc mówić o dziedzictwie przyrodniczym regionu w edukacji ekologicznej należy się najpierw przyjrzeć co kryje się za pojęciem edukacji ekologicznej. Jest to koncepcja kształcenia i wychowywania społeczeństwa w duchu poszanowania środowiska naturalnego. Edukacja ekologiczna ma za zadanie tak oddziaływać na człowieka by kształtować jego świadomość ekologiczną. Realizowana jest przez różne formy działalności skierowanej do społeczeństwa, ze szczególnym uwzględnieniem dzieci i młodzieży, które mają na celu wpływanie na poziom świadomości ekologicznej, propagowanie konkretnych zachowań korzystnych dla środowiska naturalnego, rozwijanie wrażliwości na otaczającą nas naturę, angażowanie w działalność ekologiczną oraz upowszechnianie wiedzy o przyrodzie.

Edukacja ekologiczna odbywa się zarówno poprzez sformalizowane formy kształcenia, prowadzone przez szkoły i inne placówki edukacyjne, jak również działania nieformalne podejmowane przez organizacje pozarządowe, organizacje ekologiczne, stowarzyszenia i fundacje, czy grupy nieformalne. Uważam, że jednym z najważniejszych problemów współczesnego świata jest postępująca degradacja środowiska naturalnego. Postępująca degradacja środowiska wymusiła na władzach podjęcie kompleksowych działań mających na celu ochronę środowiska naturalnego. Dziś, wychodząc z założenia, że skuteczna i właściwa ochrona środowiska uzależniona jest od poziomu wiedzy społeczeństwa i od preferowanego przez nie stylu życia, priorytetem w kształceniu współczesnego człowieka stała się jego edukacja ekologiczna.

Człowiek jest nierozerwalnie związany z przyrodą i wszelka jego działalność ma odzwierciedlenie w otaczającym nas środowisku. Dlatego tak ważne jest uświadamianie społeczeństwa w zakresie możliwości i sposobów jak najmniej szkodliwego funkcjonowania i korzystania z dobrodziejstw natury. W Polsce edukacja ekologiczna jest obecna w formalnym systemie kształcenia dzięki Rozporządzeniu Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z 2002 r., które wprowadziło edukację ekologiczną, jako oddzielną ścieżkę edukacyjną, do podstawy programowej wychowania przedszkolnego oraz kształcenia ogólnego w szkołach. Jednak moim zdaniem istotną rolę w budowaniu zbiorowej świadomości ekologicznej poza systemem kształcenia formalnego odgrywa również system edukacji nieformalnej. Uważam, że edukacja nieformalna ma większe szanse dotrzeć do szerszej grupy odbiorców i zostać łatwiej przyswojona dzięki sposobowi przekazu. Mam tu na myśli to, że szczególnie dzieci i młodzież podchodzą do materiału przerabianego w szkole jak do czegoś przymusowego, nieciekawego, co należy nauczyć się, zdać i zapomnieć. Natomiast wszystkie formy działań nieformalnych, szczególnie tych aktywizujących społeczeństwo pozostawiają większy oddźwięk i to one moim zdaniem mają największy wpływ na kształtowanie świadomości społeczeństwa. Aktywne w tej materii są głównie ośrodki edukacji ekologicznej oraz inne instytucje państwowe, organizacje pozarządowe czy komitety społeczne. Prowadzą one różne akcje mające na celu wyrabianie postawy ekologicznej poprzez uświadamianie, uwrażliwianie i angażowanie. W tym celu organizują seminaria, warsztaty, czy np. konkursy plastyczne dla najmłodszych, przekazy medialne – kampanie społeczne, prowadzą badania społeczne.

W tym miejscu chciałabym przytoczyć ważną dla mojego regionu kampanię medialną przeciwdziałającą wypalaniu traw, co jest nagminnie stosowane przez okolicznych rolników, a co obecnie jest uważane za szkodliwy przeżytek, który wyniszcza faunę i florę mazurskich łąk. Ogłoszenia społeczne w telewizji, czy rozdawane podczas kampanii broszury informacyjne uzyskały pozytywny wydźwięk.

Do form edukacji ekologicznej, które napotykam lokalnie, na terenie mojego regionu, należy tworzenie rezerwatów przyrody, ścieżek edukacyjnych, czy pomników przyrody. Obecnie coraz częściej organizowane są też zielone szkoły, czy zielone klasy dla uczniów szkół głównie podstawowych, gdzie program nauczania realizowany jest w trakcie jedno- lub kilkudniowego wyjazdu do miejsc o dużych walorach przyrodniczych. Takie podejście, gdy wiedzę z zakresu ochrony i kształtowania środowiska przedstawia się na łonie natury, umożliwia realizację podstawy programowej w sposób ciekawy i interaktywny, bardziej angażujący młodzież. Sama, jako bibliotekarka, pracuję z dziećmi i młodzieżą i wiem z doświadczenia, że dzieci, które uczestniczyły w prowadzonych przez mnie zajęciach częściej wracają do biblioteki. Takie same doświadczenia mają moi koledzy i koleżanki nauczyciele, wiedza przedstawiona z podręcznika na krócej zostanie w głowie ucznia i rzadziej jest stosowana przez niego w życiu, niż ta którą odczuje zmysłami i sam zbada.

Chciałabym w tym miejscu bliżej przyjrzeć się właśnie tym nieformalnym formom edukacji ekologicznej, podejmowanym na terenie mojego regionu, a w szczególności na terenie mojej małej ojczyzny - Olsztynka i okolic. Ze względu na walory przyrodnicze i krajobrazowe ponad 70 % powierzchni gminy zostało objęte ekologicznym systemem obszarów chronionych, w tym opisane przeze mnie poniżej przykłady dziedzictwa przyrodniczego regionu. Krajobraz okolic Olsztynka to krajobraz polodowcowy, bogato urzeźbiony, pagórkowato-falisty, poprzecinany licznymi dolinami, w znacznej części zalesiony. Podobnie jak reszta Mazur występuje tu bogata sieć wodna. Znajdziemy tu źródła dwóch głównych rzek regionu Drwęcy i Łyny. Wokół źródeł Drwęcy utworzono rezerwat "Rzeka Drwęca". Drwęca zaliczana do najczystszych rzek Pojezierza Mazurskiego ma specyficzne warunki naturalne w postaci zróżnicowanego spadku wód - od bystrzyn o charakterze potoku górskiego w górnym jej biegu do prądu rzeki nizinnej. Rezerwat powstał już w 1961 roku w celu ochrony środowiska wodnego rzeki i naturalnego tarliska rzadkich i cennych gatunków ryb (pstrąga, łososia, troci). Obejmuje rzekę Drwęcę oraz jej dopływy, wraz z jeziorami przepływowy¬mi - Drwęckim i Ostrowinem. Pod względem przyrodniczym Drwęca wraz z dopływami jest bardzo interesującym systemem rzecznym. Bierze począ¬tek ze źródeł znajdujących się nie opodal wsi Drwęck. W tej części dolina Drwęcy charakteryzuje się malowniczym i naturalnym pejzażem, przypominającym krajobraz bieszczadzki.

W Czarcim Jarze (górny bieg Drwęcy) różnice poziomu wzniesień i dna jaru dochodzą do 70 m, występują tu zbiorniki jeziorne i wielkie kompleksy leśne. Osobiście uwielbiam tą okolicę, nie raz zabierałam tu dzieci na wycieczki rowerowe. Niestety, pomimo powołania tu rezerwatu, ze względu na silne oddziaływanie człowieka na środowisko (działalność rolnicza, odprowadzanie niedostatecznie oczyszczonych ścieków do rzeki przez miasta, osiedla czy obiekty przemysłowe) nie udaje się uchronić wód Drwęcy przed zanieczyszczeniem. Maleje również znaczenie rzeki jako rezerwatu ryb - zaobserwowano tu prawie zupełny zanik naturalnych tarlisk ryb łososiowatych. Bez aktywnych, kompleksowych działań, podjętych przez organy państwowe, obejmujących całą zlewnię rzeki nie uda się uzyskać pożądanego stanu czystości wód Drwęcy. Ponadto teren ten jest zupełnie niezagospodarowany pod względem chociażby wyznaczenia granic obszaru chronionego, czy zadbania o edukację ekologiczną odwiedzających - w odróżnieniu od źródeł Łyny, które, moim zdaniem, nie są tak urokliwe i bogate przyrodniczo, jednak są świetnie wykorzystane m.in. dla celów edukacyjnych.

Rezerwat „Źródła Rzeki Łyny” położony jest u źródeł rzeki Łyny w okolicach wsi Łyna i Orłowo w gminie Nidzica. Głównym celem założenia rezerwatu było zachowanie obszaru źródliskowego Łyny oraz ochrona procesów wstecznej erozji źródliskowej rzeki, która jest rzadko spotykanym zjawiskiem. Rezerwat jest rozległą doliną z licznymi bocznymi wąwozami i dolinkami o stromych zboczach. Z tych właśnie zboczy, ze znajdujących się tam źródeł wysiękowych, wypływają dziesiątki strumyków, dających początek Łynie - największej rzece województwa warmińsko-mazurskiego. Spada ona tu kaskadami do leżącego niżej wąwozu. Na granicy rezerwatu obok nieczynnego i zrujnowanego młyna znajduje się urokliwe rozlewisko rzeki Łyny. Na terenie rezerwatu spotkać możemy wiele gatunków drzew, roślin oraz zwierząt. Teren rezerwatu to głównie lasy mieszane, znajdziemy tu takie gatunki drzew jak: dąb szypułkowy, klon zwyczajny, grab zwyczajny, brzozę brodawkowatą, osikę, sosnę zwyczajną i świerk pospolity.

Rezerwat zamieszkują sarny, jelenie i łosie. Ze względu na nieprzeciętne walory poznawcze rezerwat jest dostępny dla turystów. Dla wygody zwiedzających w rezerwacie zostały wytyczone szlaki piesze, utworzono tu schody, barierki, pomosty i mostki ułatwiające poruszani się po zboczach i obserwowanie zjawiska erozji źródliskowej. Stworzono tu również zaplecze w postaci parkingów. Proponowana trasa nie należy do trudnych, można pokonać ją pieszo lub rowerem. Przebiega wśród malowniczych krajobrazów, które aż proszą się by umieścić je na fotografii. Zachęca miłośników przyrody i pięknych widoków do odwiedzenia źródeł rzeki Łyny. Trasa ma również charakter edukacyjny ze względu na wyjątkowe, unikatowe zjawisko tworzenia się miejsca źródliskowego. Źródła rzeki Łyny są często odwiedzane przez turystów, miłośników obcowania z przyrodą, czy zwolenników aktywnego wypoczynku. Tutaj wypoczynek można połączyć ze zdobywaniem wiedzy, przez co rezerwat jest często odwiedzane przez młodzież szkolną i dzieci. Uważam to za świetny sposób wykorzystania walorów przyrodniczych regionu w edukacji ekologicznej.

Dla porównania i podkreślenia chciałabym jeszcze omówić dwa inne przykłady wykorzystania dziedzictwa przyrodniczego regionu w edukacji ekologicznej. Pierwszy to rezerwat Bagno Nadrowskie, który znajduje się w odległości ok. 8 km od Olsztynka. Utworzono go w celu ochrony siedlisk płazów i gadów oraz licznych gatunków ptaków. Znajdziemy tu siedliska takich gadów jak: żółw błotny, padalec, zaskroniec, jaszczurka żyworodna, czy jaszczurka zwinka, oraz płazów: kumak nizinny, huczek ziemny, żaba moczarowa, traszka wodna, ropucha zwyczajna i zielona oraz inne. W wodach i na bagnach występują także ryby (lin, szczupak, i karaś) oraz przedstawiciele ślimaków (błotniarka moczarowa, żyworódka pospolita i inne). Teren rezerwatu jest doskonałą ostoją wielu gatunków ptaków, w szczególności rodziny kaczki - krzyżówki, cyranki, krakwy czy płaskonosa, a nawet łabędzia niemego, czy w sezonie lęgowym przedstawicieli rodziny chruścieli (bąk, bączek, wodnik, kureczka nakrapiana, zielonka), a także kukułki, żurawia, bociana białego i wielu innych mniej lub bardziej pospolitych ptaków. Przestrzeń „Bagna Nadrowskiego" jest wspaniałym łowiskiem dla drapieżnych ptaków, takich jak orzeł bielik, rybołów, błotniak stawowy, orlik krzykliwy i kania ruda. Spośród ssaków, występują tu łasica, piżmak, karczownik, mysz zaroślową, nornicę rud, a także sarny, dziki i jelenie, które pojawiają się tu głównie w okresie letnim szukając wodopoju. Teren porasta bogata roślinność bagienna: trzcina oraz pałka, a także wierzba i fragmentami las. Osobliwością są pływające wyspy, przesuwające się po powierzchni wody. Teren rezerwatu zajmuje 65 ha i jest zarządzany przez Nadleśnictwo Olsztynek. Jak każdy obszar chroniony, nie wolno tu wycinać drzew i krzewów, zbierać ziół, owoców, wypasać zwierząt, rozpalać ognisk, polować, wprowadzać psów, wznosić jakichkolwiek budynków, przebywać poza miejscami wyznaczonymi. Bagna można oglądać jedynie w towarzystwie osoby upoważnionej i dobrze znającej teren rezerwatu. Najlepszy punkt obserwacji znajduje się na brzegu rezerwatu, niedaleko tablicy informacyjnej ustawionej przy drodze przed wjazdem do wsi Nadrowo.

Te wszystkie informacje znajdziemy na jednej tablicy informacyjnej zamieszczonej przy wejściu na teren rezerwatu. Znam to miejsce bardzo dobrze, ponieważ wychowywałam się we wsi Nadrowo, od kiedy w 1991 roku utworzono tu rezerwat prócz umieszczenia wspomnianej tablicy nie zrobiono tu nic by uatrakcyjnić to miejsce, by stało się ciekawym punktem wypraw np. rowerowych okolicznej młodzieży i dorosłych w celu poszerzania wiedzy przyrodniczej i ekologicznej o regionie. Na terenie rezerwatu nie przebywa żaden pracownik nadleśnictwa, który mógłby oprowadzić zwiedzającego chcącego dowiedzieć się czegoś więcej o zamieszkujących tu gatunkach zwierząt, a przecież informacja na tablicy wskazuje, że na terenie rezerwatu nie wolno przebywać poza miejscami wyznaczonymi, bagno można oglądać jedynie w towarzystwie osoby upoważnionej i dobrze znającej teren. Czyli jedynie zorganizowane grupy, po uprzednim anonsowaniu mogą zwiedzić teren Nadrowskiego Bagna. Ponadto na tablicy zamieszczono obszerną informację, na której wymieniono jedynie gatunki fauny i flory rezerwatu, a na koniec wskazano, że najlepszy widok na rezerwat jest z punktu przy tablicy informacyjnej. A wystarczyłoby postawić kilka dodatkowych tablic, opisać poszczególne gatunki płazów, gadów, czy ptactwa występującego na obszarze rezerwatu, opisać ich siedliska, wyznaczyć kierunek zwiedzania, tak by każdy kto choć przepadkiem trafi na teren rezerwatu mógł go poznać i nauczyć się czegoś ciekawego o tym obszarze chronionym. Wówczas tworzenie rezerwatu miałoby drugi wymiar poza ochroną obszaru i gatunków na nim żyjących, spełniałby on rolę edukacyjną. Mógłby przyczynić się do szerzenia wiedzy przyrodniczej, uwrażliwiania społeczeństwa na otaczające nas piękno przyrody oraz na postępującą degradację środowiska naturalnego i inne zagrożenia dla współczesnego świata przyrodniczego, np. poprzez informowanie, że występujący na bagnach gatunek żółwia błotnego od lat nie był widziany, prawdopodobnie wymarł w wyniku działalności człowieka na terenie utworzonego rezerwatu.

Tak właśnie jest w drugim przypadku, który chciałam tu opisać. Leśna ścieżka przyrodniczo–dydaktyczna utworzona przez Nadleśnictwo Jagiełek wokół Wojewódzkiego Szpitala Rehabilitacyjnego dla Dzieci w Ameryce, w odległości ok. 4 km od Olsztynka. Jest często odwiedzana przez lokalnych mieszkańców, kuracjuszy z sanatorium w Ameryce, czy wycieczki rowerowe ze szkół w Olsztynku. Szlak dla dzieci liczy ok. 2,5 km, dla młodzieży i dorosłych ok. 4 km i jest zakończony w Szkółce Leśnej Jagiełek, gdzie można zapoznać się z produkcją szkółkarską, jak również z tematyką przyrodniczą. Na trasie ścieżki przyrodniczej znajdują się tablice edukacyjne o różnorodnej tematyce od opisu gatunków fauny i flory występującej na trasie ścieżki, poprzez informacje o budowie lasu i jego ochronie, o erozji gleby, czy o specyficznym mikroklimacie lasu uzdrowiskowego (z jakim mamy do czynienia w Ameryce), do danych o pozyskiwaniu drewna, dokarmianiu zwierzyny, czy tropach pozostawianych przez zwierzęta. Dzięki wykorzystaniu walorów lasów na trasie ścieżki, które są niezwykle bardzo atrakcyjne przyrodniczo, postanowiono dać zwiedzającym możliwość odbycia lekcji przyrody i ekologii. Informacje zamieszczone na tablicach na trasie ścieżki są bardzo przystępnie i interesująco przedstawione, poparte zdjęciami lub wykresami. Obok tablic możemy zobaczyć na żywo omawiane eksponaty. I tak tablica informacyjna o sośnie zwyczajnej, znajduje się tuż obok tego drzewa, zwiedzający ma możliwość przyjrzenia się mu z bliska, dotknięcia. Tablica informacyjna o występującym siedlisku bobra, oprócz danych na temat tego gatunku, opisuje jego siedlisko życia, przedstawia fotografie bobra i tamy przez niego zbudowanej, mieszczącej się nieopodal. Jak już wcześniej wspomniałam takie lekcje przyrody, mają większe szanse na pozostanie w pamięci słuchaczy niż pusta teoria przedstawiona z podręcznika.

Zastanawia mnie również, że dwa sąsiadujące nadleśnictwa w tak różny sposób prezentują walory przyrodnicze terenu. Szkoda tylko, że (jak wynika z moich obserwacji) raz utworzone obiekty, tj. rezerwat Nadrowskie Bagno i leśna ścieżka przyrodniczo–dydaktyczna w Ameryce nie są cały czas rozbudowywane i urozmaicane, a nawet odnawiane, gdy np. zostaną zniszczone przez wandali. Na zakończenie chciałabym jeszcze omówić przykład Parku Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie. Co prawda nie leży on w bliskiej okolicy mojego miejsca zamieszkania, ale wiem z własnego doświadczenia (byłam tam kilkukrotnie), że cieszy się on ogromną popularnością i warto pokonać każdą odległość żeby go odwiedzić. Przyjeżdżają tam zarówno grupy zorganizowane, głównie wycieczki szkolne jak również rodziny.

Park jest to prywatna inicjatywa. Został założony w celu zachowania wymierających gatunków zwierząt (zobaczyć tam możemy tarpany, daniele, wilki, łosie, jelenie, różne gatunki ptactwa - puchacz, cietrzew, głuszec, jarząbek). Zobaczyć tam możemy przepiękny krajobraz Puszczy Piskiej, w której park się mieści. Uważam, że przykład Kadzidłowa zasługuje na uwagę, ponieważ jest to świetny przykład jak w prosty i bardzo ciekawy sposób, angażując słuchaczy można przedstawić rodzime gatunki zwierząt. Dzięki dużemu obszarowi parku oraz położeniu na śródleśnych łąkach możemy zobaczyć tam zwierzęta żyjące w warunkach zbliżonych do naturalnych. Część zwierząt jest oswojonych z człowiekiem, dlatego możliwe jest wejście na wybiegi niektórych gatunków i na przykład dotknięcie i nakarmienie ich. Zwiedzanie parku odbywa się z przewodnikiem, który naprawdę w bardzo przystępny sposób opowiada o poszczególnych gatunkach rzadkich i ginących zwierząt, ich biologii, zwyczajach oraz potrzebie ochrony, a my w tym czasie możemy podziwiać te zwierzęta z bliska. Ten sposób przekazywania wiedzy trafia do słuchaczy. Dzięki temu, że widzą poszczególne gatunki zwierząt, ich środowisko życia, dowiadują się o przyczynach zagrożenia istnienia gatunków kształtują swoją świadomość ekologiczną i lepiej rozumieją potrzebę ochrony środowiska. Choć generalnie jestem przeciwna trzymaniu dzikich zwierząt w zamknięciu, uważam, że rozwiązania przyjęte w parku nie godzą w warunki życia tamtejszych zwierząt, świadczy o tym rozmnażanie się zwierząt na terenie parku. W parku prowadzone są prace związane z ochroną i ponownym wprowadzeniem na stare miejsca bytowania rodzimych gatunków zwierząt obecnie ginących lub zagrożonych np. rysia nizinnego, który w Puszczy Piskiej wyginął około 20 lat temu, prawdopodobnie w wyniku intensywnych polowań. W parku w 2003 r. opracowano oryginalną metodę odbudowania gatunku rysia w Puszczy Piskiej, polegającą na tym, iż w środku lasu, w kompleksach najbardziej odpowiednich dla rysi wybudowano woliery, w których umieszczono dorosłe osobniki, sprowadzone z Białorusi, gdyż polski gatunek rysia nizinnego wyginął. Młode rodzą się w ciszy lasu, a woliera jest tak skonstruowana, że od pierwszych dni życia małe mogą wychodzić na zewnątrz przez małe przejścia, przez które nie mogą wydostać się dorosłe rysie.

Uważam, że funkcjonowanie parku zostało dobrze przemyślane. Jest to świetna forma wykorzystania warunków przyrodniczych regionu w edukacji ekologicznej społeczeństwa. Dzięki umożliwieniu zwiedzającym dotknięcia i nakarmienia kozy, owcy, czy (jak się uda) sarny do parku ściągnięto całe rzesze zwiedzających. Interaktywna forma zwiedzania i przekazywania wiedzy o faunie regionu bardziej przyciąga i angażuje zwiedzających niż jakakolwiek inna, a wpływy m.in. z biletów i datków umożliwiają prowadzenie badań nad odbudową zagrożonych i ginących gatunków.

Grażyna Wilkowska

wtorek, 17 czerwca 2014

Slowlife - nie trzeba szukać daleko

(O dziennikarstwie, dziennikarstwie obywatelskim, dziedzictwie kulturowymm i przyrodniczym regionu oraz o slow life na Warmii. Przy zupie z pokrzywy i chłodniku litewskim)

Okazuje się, że to co piękne, niezamowite i  ciekawe znajduje się w zasięgu ręki. Slow life kojarzyłem z wydarzeniami z dalekiego świata, z dalekiej Polski. Wczoraj, w czasie sympatycznej rozmowy w Cudnych Manowcach, dowiedziałem się, że bardzo ciekawe inicjatywy, dotyczące stylu życia slow life są... już tuż obok. I jeszcze jest ktoś z pomysłem, który te inicjatywy chce zintegrować. Niewąrpliwie jest to szansa dla regionu. Coś na prawdę ważnego się wykluwa. I nie jest to zjawisko marginalne czy jednostkowe.

"Slowlife - zwolnij, poznawaj, smakuj" to firma rodzinna, która zrodziła się z miłości do podróżowania i jedzenia. Łącząc w sobie te dwa elementy, pomysłodawcycb chcą zabrać na kulinarną wyprawę do nowych miejsc i smaków Warmii i Mazur, regionu z którego pochodzą. To taka kulinarna przygoda w sercu Warmii i Mazur. Łączenie dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego regionu, ale w opraciu o dużą wiedzę (Katarzyna Janiszewska pracuje w Katedrze Żywnienia Człowieka, UWM w Olsztynie).

Na swojej internetowej stronie piszą "Odkrywaj bogactwo polskiej ziemi dzięki wydarzeniom kulinarnym organizowanym w kooperacji z lokalnymi producentami żywności, kucharzami i pasjonatami sztuki kulinarnej zgodnej z ideałami SLOW. Naszą misją jest stworzenie przestrzeni do alternatywnego wypoczynku połączonego z poznawaniem i smakowaniem cudów naszej polskiej ziemi. Warmia i Mazury to nasz dom. Chcemy, abyś odkrył bogactwo jego tradycji kulinarnych, chłonął niepowtarzalną atmosferę i poznał wspaniałych ludzi, którzy tak jak my są orędownikami nieprzetworzonego, lokalnego jedzenia, życia w zgodzie z naturą i jej zmiennymi rytmami."

Dziedzitctwo kulturowe i przyrodnicze oraz szeroko rozumiania biogospodarka nabiera bardzo realnych kształtów. Bardzo smakowitych kształtów. A my interesujemy sie takimi przedsięwzięciami biznesowymi także... ze względu na naszych studentów. szukamy sensownych miesc na staze studenckie jak i szukamy partnerów do wspołpracy. Chcemy nauczać, odkrywać i uczyć się.

Inicjatorzy piszą: "dopiero się rozkręcamy, dlatego na razie oferujemy bardzo elastyczne czasowo i organizacyjnie jednodniowe lub weekendowe wydarzenia. Zazwyczaj są to wycieczki krajoznawcze, połączone z warsztatami kulinarnymi i degustacjami w miejscach, które zauroczyły nas swoim klimatem, a ich właściciele charyzmą i pasją do życia i jedzenia." A my trzymamy kciuki za powodzenie i będziemy śledzić postepy. Bez pospiechu, przeciez chodzi o slow life.

St. Czachorowski

poniedziałek, 16 czerwca 2014

To je cołe gburstwo...w poszukiwaniu tożsamości


W poszukiwaniu tożsamości zwracamy się ku krajobrazom wsi. Niejednokrotnie jest ona ostoją i swego rodzaju magiczna skrzynią, przechowującą świat naszych dziadów i ojców. Jest odniesieniem dla nas i możliwością na czerpanie inspiracji z doświadczeń poprzednich pokoleń. Ten nasz kształtujący się poprzez poszukiwania regionalizm, pozwala niejednokrotnie odnaleźć nam naszą wewnętrzną tożsamość i tożsamość na tle innych. Jest też podstawą do zachowania wyrazistości, indywidualności, czyli jednocześnie atrakcyjności w spotkaniu ze światem.

Wieś powstawała dużo wcześniej niż miasto, była zabiegiem celowym i świadomym. W doskonały sposób łączyła ze sobą czynniki kulturowe z czynnikami przyrodniczymi zastanej tam natury. Kościoły, kaplice, cmentarze, kapliczki i krzyże przydrożne to opowieść o historii o wiele bardziej przyjemna, niż chłodne linijki w podręcznikach.

Przestrzeń poza miastem dużo wyraźniej naznaczona jest tradycją, poszanowaniem otaczającego nas dziedzictwa, chociaż coraz częściej zdarzają się przykłady niewyjaśnionej ignorancji i beztroski osób planujących nasz krajobraz Wynikają one zapewne z tej ignorancji, ale również z niewiedzy i braku społecznej świadomości o tym, że otaczający nas świat i krajobraz jest zdecydowanie dobrem wspólnym, a my jesteśmy dumnymi spadkobiercami tego dziedzictwa.

Warmińskie wioski, gdy powstawały, szukały dla siebie dogodnych miejsc. Preferowano bliskość wody, rzekę lub jezioro, teren osłonięty od wiatru, niedalekie sąsiedztwo lasów lub przyjaznego wzgórza. Dom, wielopokoleniowy, powstawał z naturalnych surowców, z budulca, którego było wokół pod dostatkiem. Fundamenty z polnego kamienia, a potem drewno, trzcina czy słoma.

Wsie miały charakter zwarty, były to najczęściej krótkie ulicówki, rzadziej owalnice. Jednak ten tradycyjny układ został naruszony poprzez przyjście w XIX w. reform agrarnych, które zmieniły wiele nie tylko w samym społeczeństwie, ale również w pejzażu warmińskiej wsi. Pojawiły się kolonie, dworce, wieś zmieniała swój układ. To są jednak tematy dla bliżej zainteresowanych architekturą i wyglądem budownictwa tradycyjnego. Do tej pory, pomimo tych zmian, pomimo braku chałup drewnianych i wieków, które minęły, warmińskie gburstwo opowiada nam nieustannie swoją historię. 

Wiele gospodarstw do tej pory założonych jest na planie czworoboku ze zwartą zabudową. W takim czworokącie budynek mieszkalny ustawiony jest równolegle do drogi, z boku znajduje się wejście na podwórko, zamknięte przez budynki gospodarcze. Często ślady pięknych żywopłotów, niegdyś kwiatowych grządek, ale również stojących do dziś drzew nieowocowych – lip, klonów, czy dębów, tzw. opiekunów domu. Warto tu przypomnieć, że przed akcja zasiedlania tych terenów po podboju Krzyżaków, ziemie te nie były niczyje. Prusowie wierzyli, że dusza człowieka odradza się w drzewie – kobiety w lipie, mężczyzny w dębie. Może takie dusze strzegą właśnie domostwa warmińskiego? Dzisiejsze toporne, murowane ogrodzenia, czy siatki psuja niestety jednorodność krajobrazu.

Dzisiaj dom drewniany to niestety rzadki widok, aczkolwiek pojawia się moda, być może wynikająca właśnie z potrzeby ustanowienia swojej tożsamości, na stawianie domów z tego właśnie materiału, które pięknie wpisują się w pejzaż nie tylko Warmii, ale i Mazur. Estetyka PRL-u uczyniła niestety w wielu umysłach pustynie dobrego smaku, warto na nowo przywracać spójność krajobrazu i ciągłość pewnych wartości, nie tylko estetycznych.

Istotnym elementem jest też cała architektura sakralna. „Święta Warmia” bije z każdego kierunku. Na rozstajach dróg, w podzięce i prośbie. Jako mały kościółek i jako miejsce spotkań społeczności. Jako miejsce kultu, alarmu przeciwpożarowego i sygnału o śmierci mieszkańca wsi. Czy wreszcie jako słupy wyznaczające granice warmińskiego Dominium. A jak już sacrum, to warto również podkreślić zwartość panoramy miejscowości, z dominantą wieży kościoła, skąpaną niejednokrotnie w zieleni.

Wieś jest pewnym pryzmatem, który przepuszcza przez siebie wspólny związek natury, ludowości, historii i tradycji tych ziem, pryzmatem przemian społecznych i ekonomicznych. To doświadczenie pokoleń, podstawa określenia tożsamości miejsca, ale też człowieka, jako jednostki. Człowiek współczesny ma coraz większy kłopot z odnalezieniem siebie w świecie bombardowanym przez procesy standaryzacji i unifikacji gustów i przekonań. Stajemy się tacy sami, przez całą rozciągłość naszego kraju, to samo odnajdują nasze dzieci pod choinką słuchając tych samych radiowych hitów. Tacy sami, czyli jacy? Bylejacy?... A przecież każdy z nas chce mieć swoja kulturę, chce być „człowiekiem kulturalnym”. A czy kultura nie wyraża się głównie poprzez szacunek do tradycji i historii. Poszanowanie grobów ojców, obrzędów, idei i przekonań. Krzewienie tych elementów umacnia w człowieku poczucie tożsamości. Bez miejsca i dziedzictwa nie sposób zapuścić korzenie. Takie piękne i silne, jak dęby czy lipy w wiejskich alejach.

Izabela Treutle


czwartek, 12 czerwca 2014

Warmianka o mazurskim poecie i zapomnianym grobie

Pisał wiersze…Obserwował świat i czuł, że to co widzi i czuje musi pozostawić przyszłym pokoleniom. Bo świat może się zmieni, bo ludzie odejdą, politycy może się zmienią, a na ich miejsce przyjdą tacy, którzy już tego świata już nie doznają.

Jego imieniem nazwano Kajkowo dawną wieś Buchenwald, szkoły otrzymały go za patrona oraz wiele ulic, nie tylko w mazurskich miastach. Swego czasu Michał Kajka, bo o nim mowa, służył jako młot propagandowy „polityki historycznej”. Dla jednych był bojownikiem o polskość, dla drugich Niemcem, jeszcze innym wpisuje się w pamięć jako mazurski cieśla i murarz. Spory i dyskusje o zawartość Mazura w Mazurze i udowadniania polskości lub antypolskości Kajki to temat na osobne rozważania.

Kajka… a może Kayka? Od 1883 roku wraz z żoną Wilhelminą z Karasiów zamieszkał na stałe w Ogródku/Ogrodtken pod Ełkiem. Podczas akcji germanizacyjnej nazw miejscowych i fizjograficznych, historyczna nazwa niemiecka na krótko w 1938 r. zastąpiona przez administrację nazistowską sztuczną formą Kalgendorf. To niewielka wieś w powiecie piskim, w gminie Orzysz(dawniej powiat ełcki). Tutaj poeta, będący również cenionym fachowcem jako cieśla i murarz, postawił własnoręcznie dom, wraz zabudowaniami gospodarczymi, który od roku 1968 funkcjonuje jako Muzeum im. Michała Kajki.

Niewątpliwie Michał Kajka jest osobą, której warto poświęcić chwilę cennego w tym świecie czasu i upamiętniające go muzeum, zwłaszcza jeśli interesuje nas niejednokrotnie zagmatwana historia tych ziem. Poszukując spojrzenia na tereny pogranicza, w których krew miesza się z różnymi kulturami, gdzie polityka zmusza do wyborów przynależności narodowej, gdzie życie prostego człowieka miesza się z zapierającym dech pięknem przyrody, a jednocześnie z biedą, strachem i boskimi wyrokami. Jego twórczość to chyba jeden z nielicznych zachowanych dowodów dokumentujących ślady Mazurów, ludzi którzy wzrastali i zmieniali się wraz z tą ziemią.

Muzeum w Ogródku poświęcone jest życiu i twórczości poety, a zorganizowane zostało przez Powiatowy Wydział Kultury w Ełku, merytoryczną opiekę zaś, do 1975 roku sprawowało Muzeum Okręgowe w Białymstoku. W latach 1975-2000 Muzeum Michała Kajki w Ogródku było Oddziałem Muzeum Okręgowego w Suwałkach. Od września 2000 roku Muzeum M. Kajki jest Oddziałem Muzeum K. I. Gałczyńskiego w Praniu, podległym Radzie Powiatu w Piszu.

Dnia 7. czerwca 2014 r. w nowo wyremontowanym muzeum odbyło się uroczyste otwarcie stałej wystawy pt.„Michał Kajka 1858-1940”. A wszystko to dokonało się m. in dzięki projektowi „Remont i modernizacja budynku gospodarczego Muzeum Michała Kajki”, który otrzymał dofinansowanie w ramach programu MKiDN „Infrastruktura kultury” oraz z programu operacyjnego „Zróżnicowany rozwój sektora rybołówstwa i nadbrzeżnych obszarów rybackich 2007-2013”. Przebudowano budynek muzealny, powstały tu cztery sale wystawowe z ekspozycją w nowej odsłonie. Wykorzystano obok tradycyjnych form wystawienniczych, nowoczesną prezentację multimedialną zbiorów. W 2011 roku gruntownemu remontowi został poddany również budynek gospodarczy. Jak czytamy w prasie – nowa ekspozycja w wyremontowanym i przebudowanym Muzeum Michała Kajki wzbudziła zachwyt i podziw zaproszonych na jej otwarcie gości.

Remont Muzeum w Ogródku kosztował ponad 1.415 tys. zł! Prace sfinansowano ze środków Starostwa Powiatowego w Piszu (ponad 530 tys. zł) dofinansowania Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (130 tys. zł) oraz środków unijnych (ok. 755 tys. zł). Zacna inicjatywa i faktycznie zachwycająca, aczkolwiek tuż obok dzieje się rzecz wielce niepokojąca…

Kilkaset metrów na wschód, od miejscowości Ogródek znajduje się grób Michała Kajki (1858-1940) i jego żony Wilhelminy (1857-1937). Tak właśnie! Po lewej stronie niewielki, zarośnięty krzakami, ba! drzewami pagórek, który w niczym nie przypomina cmentarza, którym niegdyś był. To ewangelicki cmentarz mieszkańców Ogródka lub może ściślej to, co po nim zostało. Nie informuje nas o jego cichej obecności ani żadna tablica, ani też nie prowadzi nas do niego żaden drogowskaz. Pośmiertnie odznaczony Orderem Polonia Restituta IV klasy, działacz, poeta, artysta… A wokół zamiast laurów przerażająca cisza, zapomnienie i tylko natura gości się bez pytania, otacza krajobraz tak, jak robiła to kiedy patrzył na niego poeta.

Grób Kajki stoi samotne, okryty zasłoną zieleni, zniszczony, zaniedbany, nie skarży się ani przez chwilę, ale w tym trwaniu pyta… Skoro stawiamy Kajce pomniki, dajemy ulicom jego imię, fundujemy tablice pamiątkowe i nagrody w konkursach poetyckich jego imienia, jak to możliwe, że zapominamy o podstawowym wyrazie szacunku, jaki należy się człowiekowi? Znajdujemy niebagatelne kwoty, by uczcić jego pamięć wystawami i muzeum, które staje się powodem do dumy samorządowców i działaczy kultury. Czy z równie wielką dumą i zachwytem spogląda się w kierunku miejsca spoczynku poety?

Nie domagam się kolejnych strategicznych inwestycji, programów operacyjnych czy innych skomplikowanych procedur. Myślę raczej o miotle, wiadrze z ciepłą wodą i środkach czystości. Myślę o odruchu serca, podstawowych zasadach współżycia społecznego, logicznym i konsekwentnym postępowaniu. Myślę o niewykorzystanej lekcji historii, bezrefleksyjnym działaniu i pustym napawaniem się połowicznym sukcesem. Wydaje się, że kwota przeznaczona na remont muzeum jest wystarczająco imponująca, by mogła znaleźć się w niej nieporównywalnie symboliczna suma przeznaczona na renowację nagrobka Kajki. Wydaje się również, że w całym projekcie to właśnie to miejsce powinno mieć priorytet, a na chwilę obecną nie jest nawet częścią założenia.

Wiadomo także, iż organizatorzy zaoszczędzili co najmniej tyle cennych funduszy na urządzenie nowej ekspozycji, ile za darmo otrzymali cennych materiałów ikonograficznych. Jestem przekonana, że na Mazurach znajdzie się liczna grupa pasjonatów, kilka stowarzyszeń, czy społeczników, którzy swoja miłość do regionu deklarują nie tylko w statutach, czy na łamach poczytnej lokalnej prasy. Nie wspomnę tu o pracownikach Muzeum, którzy jako pasjonaci tematu (bo nie wyobrażam sobie, że może być inaczej) nie potrzebują chyba dodatkowej motywacji do podjęcia takich działań. Traktując całościowo zagadnienie pamięci o osobie Kajki powinni tą sprawę traktować jako oczywistą i priorytetową!

Uczczenie pamięci, pielęgnacja otoczenia grobu i zwykła pamięć wyrażona zapalonym zniczem nie wymaga nakładów ze środków unijnych, docelowych programów czy skomplikowanych procedur ubiegania się o fundusze. Obserwacja z nieodległej Warmii zastanawia mnie i niepokoi. Czekam na refleksję z Mazur.

Izabela Treutle

sobota, 7 czerwca 2014

Gliniane domy (coś jakby szklane domy)


Takich warsztatów w Polsce jeszcze nie było. Już za kilka dni rozpoczynamy rekrutację do wspólnego z Organica Design&Build przedsięwzięcia.

Poszukiwanych jest 25 aspirujących budowniczych (kobiet i mężczyzn) z pasją i wizją do przyłączenia się do wędrownej załogi zdolnej konstruować piękne, naturalne domy przy dobrej muzyce i zabawie. Działania zaplanowane na sierpień, przewidziane są wynagrodzenia dla wybranych do tego pracowarsztatu 25 osób.

Jak wziąć udział w projekcie ? To proste jak tynkowanie gliną, trzeba zapisać się do naszego biuletynu: http://bitly.com/CoBiuletyn, po 15 czerwca prześlemy do zapisanych subskrybentów ankietę rekrutacyjną do projektu.

Cohabitat

piątek, 6 czerwca 2014

Korzystny wpływ zadrzewień na stan budynków


Drzewa odgrywają dużą rolę w krajobrazie miejskim. Nasadzenia drzew w miastach ma korzystny wpływ nie tylko na ludzi, ale również na stan budynków. Starodrzew sąsiadujący przy budownictwie, takim, który też liczy sobie ze sto lat, może mieć walor estetyczny, jeżeli chodzi o całokształt krajobrazu jak i stan budynku - elewacji, która jest chroniona przez koronę pokrytą listowiem.

Na Zatorzu mamy tego przykład. Przy ulicy Sienkiewicza, od strony Żeromskiego stoją dwa klony. O rozłożystej koronie, krępych pniach, powyginanych przez niezły kawał mijającego czasu. Drzewa te szczególnie ciekawie wyglądają jak zaczyna się wiosna. Pokryte listowiem drzewo na przełomie maja i czerwca bardzo dobrze kontrastuje z czerwoną cegłą elewacji kamienicy. Odcienie zieleni pokrywające konary zmieniają się w oka mgnieniu.

Porównując ściany elewacji obydwu budynków z czerwonej cegły można wyprowadzić parę konstruktywnych wniosków. W miejscu, w którym znajdują się drzewa, mimo upływu czasu, jakość tynku jest lepsza. Tynk jest naturalnego koloru, bez odpadków, ubytków, można by określić – naturalnie zakonserwowany. Sąsiedztwo drzewa i ściany kamienicy jest w bliskiej odległości od drogi, po której poruszają się samochody. Nie widać negatywnego wpływu emitowanych spalin na obniżenie jakości stanu elewacji. Tym samym porównując jakość ścian zewnętrznych, ochronionych przez starodrzew do tych, które wystawione są na działanie deszczu, wiatru, słońca i spalin, można stwierdzić, że jest ona lepsza. Ściany nieosłonione przez drzewa są poszarzałe, zniszczone, spękane. W wielu miejscach tynk odpadł, pozostały głębsze warstwy cegieł. Nie wspominam o fakcie, iż taki budynek traci na swoim walorze estetycznym. Mimo, że wpisany jest do rejestru zabytków - co w moim mniemaniu, powinien być doglądany i remontowany, celem zachowania jego unikatowego wyglądu.

Tak więc należy się cieszyć, że drzewa liczące wiele lat posiadają korzystny wpływ na stan budynków, przy których kiedyś je nasadzono. O takie drzewa należy dbać, aby nie doprowadzić do ich przedwczesnego obumarcia.

Natalia Machałek

środa, 4 czerwca 2014

Wipsowski akcent na pikniku naukowym z Dziedzictwem

W słoneczną sobotę znalazłyśmy sposób na ciekawe spędzenie dnia...trochę nauki, sztuki i kuchni. Na olsztyńskiej starówce każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Każdy z wydziałów Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego miał sposób na zainteresowanie każdego z odwiedzających. My wybrałyśmy stoisko z malowaniem na szkle. W doborowym towarzystwie prowadzącego Pana prof. Stanisława Czachorowskiego podszkoliłyśmy się w dziedzinie malarstwa na szklanych przedmiotach. To było niesamowite przeżycie, widzieć jak spod naszych nieporadnych rąk powstają naprawdę artystyczne dzieła.

W trakcie malowania skosztowałyśmy również przepysznej zupy z ...pokrzywy. Polecamy - PYYYYCHA!!! Dziękujemy Panu profesorowi za wspaniałe spędzenie czasu.

Niedługo i u nas w Wipsowie zorganizujemy takie warsztaty, a gościem specjalnym będzie ... :-)

Anna Wojszel



wtorek, 3 czerwca 2014

Ramuk oznacza spokój


Z prowadzonych badań i analiz wynika, iż 28% Polaków przyznaje, że nie chodzi do lasu! To smutna prawda. Nie wiemy wiele o lesie i również o tym, jak się w nim zachować, a sterty pozostawionych śmieci potwierdzają te braki wiedzy i pokłady ignorancji. Niewiele wiemy też o ludziach, którzy z lasem żyją i w nim pracują. To dzisiaj się zmieni, bo czeka nas wizyta w Nadleśnictwie Nowe Ramuki. Dzięki wylicytowanej na WOŚP możliwości spędzenia tu całego dnia w towarzystwie samego Nadleśniczego – Pana Janusza Jeznacha.

 Nadleśnictwo położone jest na południe od Olsztyna na terenie gmin: Olsztynek, Stawiguda i Purda, a swoim zasięgiem obejmuje ponad 17 000 ha. Ponad 95% tych terenów to las, a między nim wije się rzeka Łyna. W granicy nadleśnictwa mieszczą się również jeziora jak Łańskie i Pluszne, fragment rzeki Marózki i źródła rzeki Pasłęki. Można powiedzieć, że mieści się ono na Warmii, a jedynie dziesiąta jego część to Mazury.

Sięgając do dalekiej historii tych ziem Nadleśnictwo położone jest w „Galindzkiej dziczy”, bo tereny te, niegdyś niedostępne, pochłonięte przez wielka puszczę, zamieszkiwali Galindowie – waleczne pruskie plemię. Zresztą sama nazwa „ramuk” pochodzi od staropruskiego „spokój”, „spokojnie”.

Właściwa historia nadleśnictwa rozpoczyna się znacznie później, bo z dniem 3 grudnia 1775 roku, w którym wydany został edykt króla Prus mówiący o organizacji lasów na terenie Prus Wschodnich i Litwy. Na początku XX w. tutejsze lasy upodobał sobie książę Fryderyk Wilhelm von Hohenzollern, zachęcony trofeami myśliwskimi, pokazywanymi na wystawie w Berlinie. W 1909 r. książę po raz pierwszy odwiedził to miejsce. W kolejnym roku o sukcesach myśliwskich księcia informowała szeroko prasa, zamieszczając liczne zdjęcia z polowań. Do końca II wojny światowej Nadleśnictwo obejmowało niecałe 8 tys. ha.

Obecnie obszar zarządzany przez nie podzielony jest na 10 leśnictw, a cała powierzchnia w jego zasięgu administracyjnym stanowi dodatkowo Ośrodek Hodowli Zwierzyny podzielony na 3 obwody łowieckie. Polska jest w europejskiej czołówce, jeśli chodzi o powierzchnię lasów. Zajmują one 29,2 proc. terytorium kraju, rosną na obszarze 9,1 mln ha. I wbrew powszechnemu poglądowi – lasów w Polsce przybywa! Przybywa ich również na Warmii i Mazurach. Lasy mieszczące się w naszym regionie były już od wieku XIV intensywnie eksploatowane. Stosowana niejednokrotnie monokultura sosnowa i świerkowa doprowadziła do znacznego ich zubożenia. W odwiedzanym Nadleśnictwie dodatkowym problemem były również wielkie zaniedbania wynikające z powstania na ich terenie rządowego ośrodka w Łańsku i przystosowywanie tych terenów całkowicie pod obszary łowieckie. To spowodowało również, że stworzono idealne warunki do rozwoju brudnicy mniszki, a po niej korników. Dlatego obecnie leśnicy podejmują działania mające na celu zwiększenie drzewostanu liściastego. A pomagają im w tym m. in. sójki, które, pięknie rozsiewają dęby. Tak, właśnie te ptaki są smakoszami dębu, a przy tym przyczyniają się do sukcesywnego zasiewania. Szkodniki żerujące na drzewach iglastych, jak kornik i cetyniec są zmorą. Dlatego też, oprócz walki z ich bezpośrednim działaniem, leśnicy muszą prowadzić poszukiwania owadów w ściółce, aby wystawiać prognozy i przewidywać zagrożenia. Wystawiane są również pułapki na te uciążliwe owady, jak i prowadzone kontrole mające na celu zwiększanie bioróżnorodności. Niestety z działań tych wyłączone są tereny obejmujące rezerwaty.

A na terenie nadleśnictwa znajdują się dwa : „Las Warmiński im. prof. Benona Polakowskiego” i „Ostoja bobrów na rzece Pasłęce”. W tych miejscach leśnicy mają niewiele do powiedzenia, bo teren objęty jest całkowita ochroną. A szkodnik nie zna granicy i kornik drukarz czuje się tam swobodnie, co można było wyraźnie zobaczyć… Zastanawiacie się czasem, jak wygląda codzienna praca leśnika? Jeśli nie, to warto zwrócić uwagę na ogrom zadań jakich muszą się podjąć pracownicy Nadleśnictwa. W Nadleśnictwie Nowe Ramuki pozyskuje się prawie 70 m3 drewna. Zapytacie zapewne, jak to się dzieje zatem, że lasów przybywa? Odnawia się tu 90 ha lasów rocznie (czyli z zapasem), pielęgnuje uprawy i kładzie silny nacisk na jego pozaprodukcyjne funkcje. Leśnicy chętnie stosują odnowienia naturalne, które pozwalają lepiej wykorzystać indywidualne cechy przyrostowe drzew, a także zdecydowanie przyspieszają proces budowy nowego drzewostanu.

Obecnie, poprzez wieloletnią niepoprawna gospodarkę leśną, średni wiek drzewa wynosi aż 83 lata. Nie sprzyja to rozwojowi lasu, bo to młody las produkuje więcej tlenu, jest dynamiczny, ma lepsze działanie wodochronne i glebochronne. Niestety jest to pokłosie gospodarki leśnej prowadzonej wyłącznie z myślą o łowiectwie. Zatem i o zwierzakach słów kilka. W Nowych Ramukach oprócz ochrony ptaków takich jak bielik, kania czarna czy orlik prowadzi się również program reintrodukcji sokoła wędrownego i to z dużym sukcesem. Do tej pory ponad 60 ptaków znalazło tutaj swoja wolność. Nadleśnictwo uczestniczy też w projekcie dotyczącym przywróceniu tym lasom żółwia błotnego oraz rysia i wilka. Leśnicy utrzymują populację cennych ssaków, takich jak jeleń szlachetny, na wysokim poziomie. A czynią to poprzez swoją działalność łowiecką. Tak dokładnie. Bardzo istotne jest racjonalne gospodarowanie zwierzyną w myśl zasad ekonomii i zgodnie z założeniami ochrony przyrody oraz zgodnie z gospodarką rolną i leśną. Regulacja ilości zwierzyny poprawia również jej warunki bytowe i daje możliwość do poprawiania jakości populacji.

Nadleśnictwo Nowe Ramuki przystąpiło również do europejskiego programu „Natura 2000″ i aż 98% jest nim objęte. Jest to najmłodsza z form ochrony przyrody, a jej celem jest zachowanie określonych typów siedlisk przyrodniczych oraz gatunków, które uważa się za cenne i zagrożone w skali całej Europy. Z tym wiąże się np. projekt przywracania małej retencji nizinnej, czyli przywracania lasom wody, w miejscach, w których niegdyś już była, a poprzez meliorację została spuszczona, niszcząc zupełnie istniejące tam ekosystemy. Działający w nadleśnictwie Ośrodek Hodowli Zwierzyny utrzymuje ponad 70 poletek żerowych, 111 ha łąk i pastwisk oraz przygotowuje paśniki i lizawki. Ciekawostką jest coroczny konkurs pracy psów myśliwskich – posokowców, ogarów i gończych polskich, które odbywają się na orzechowskich łąkach. Wymieniam tylko część, najważniejszych działań i obowiązków leśników, aby chociaż w zarysie pokazać, że są one naprawdę intensywne i złożone. Wymagają nie tylko działań doraźnych, ale również działania długoterminowego, wieloletniego i uważnego planowania, by udanie zachowywać i powiększać zasoby leśne.

Leśnicy planują ochronę przeciwpożarową, monitorują gniazdowanie ptaków, prowadzą działalność edukacyjną, zajmują się selekcją i wyborem nasion… Ogólnie ujmując – nie narzekają na brak zajęć. Tu dodam, że w tym nadleśnictwie na jednego pracownika przypada prawie 900 ha lasów! Niestety my, jako goście w lesie często zapominamy zarówno o trudzie ich pracy, jak i swoim zachowaniem dostarczamy im dodatkowych zajęć. Nie przestrzegamy zakazów, nie parkujemy w wyznaczonych miejscach, ignorujemy ostrzeżenia przeciwpożarowe, nie wspomnę o kłusownictwie i kradzieżach drewna, oraz po prostu braku podstawowych zasad zachowania na łonie natury. Dostarczamy też beztrosko ogromne ilości śmieci! Roczne koszty walki ze śmieciami w Nadleśnictwie wynoszą prawie 30 tys. złotych, a na uzbieranie śmieci zużywanych przeznaczanych jest prawie 1,5 tys worków rocznie! To świadczy naprawdę źle o nas, jako gościach! Serdecznie polecam Wam wizytę w tym ciekawym miejscu. Dla wszystkich zainteresowanych czekają zarówno leśniczówka, sala edukacyjna jak i ponad 200km tras pieszych, rowerowych i konnych. Warto również zobaczyć tzw. Gniazda Mortzwelda. Terminem tym określona jest zaproponowana przez Johanna Mortzfelda metoda odnawiania dębu (także innych szlachetnych gatunków drzew) na gniazdach, nazywana przez niego „gospodarstwem z wyprzedzającym odnowieniem gniazdowym (kępowym)”. Miała ona ułatwić dębom, a także innym gatunkom powrót na siedliska wcześniej przez nie utracone. I tak na nasze tereny trafiły: jodła pospolita, jodła kaukaska czy daglezja zielona. Między nimi zostały nasadzone sosny. Piękne, dumne daglezje można zobaczyć tuz przy leśniczówce, są one również oznaczone jako pomniki przyrody i objęte ochroną gatunkową. Polecam rozsądne korzystanie z lasu, co będzie owocować z wzajemna korzyścią. Polecam również licytowanie w przyszłym roku w ramach WOŚP możliwości spędzenia całego dnia w jednym z takich miejsc, jak Nadleśnictwo Nowe Ramuki.

Izabela Treutle(tekst i fot.)
(przedruk z Gazety Turystycznej)

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Przestrzeń życia, przestrzeń publiczna i estetyka

Żyjemy w kulturze totalnego przesytu. Marnujemy wodę, prąd, światło, miliony jednorazowych opakowań, jedzenie i gigabajty pamięci w przestrzeni wirtualnej. Marnujemy też pewne dobro jednorazowe-otaczającą nas przestrzeń i krajobraz, nie tylko w sensie budynków i sieci ulic. Czasem nie sposób pominąć słowo „dramatyczny”, dla opisu stanu estetyki przestrzeni publicznej…
Malowanie w przestrzeni publicznej, z wykorzystaniem odpadów
(słoiki, butelki) cywilizacji konsumpcji, for. S. Czachorowski

Samo określenie „ przestrzeń publiczna” wskazuje, że jest nasza wspólna: wszyscy jesteśmy, jeśli nie współtwórcami, to jej uczestnikami. Jeśli jednak przyjrzymy się sferze wizualnej okaże się, że chyba większość z nas nie jest do końca z niej zadowolona. Zatem kto jest za ten stan odpowiedzialny, skoro to NASZA przestrzeń? Czy mamy może do czynienia z paradoksem, w którym NIKT nie chce być ODPOWIEDZIALNY za przestrzeń tak chętnie przez wszystkich posiadaną? Czyżby była to „odpowiedzialność zbiorowa” na zasadzie NASZE, WSZYSTKICH czyli NICZYJE?

Codzienne życie miasta czy wsi tworzy się na zewnątrz, na wszystkich przestrzeniach, takich jak ulice, budynki, place, skwery, parki, czy aleje. Tworzy się i oddziałuje na wszystkich uczestników, a zarazem tworzących – kształtuje ich i stymuluje. Tylko jak popatrzę czasem dookoła, to mam wrażenie, że bardziej ma ona działanie destrukcyjne, jest bezkształtna i odbiera całkowicie nie tylko poczucie estetyki, ale jest świadectwem naszej bezmyślności i zatracenia wielu wartości ważnych dla cywilizowanych społeczeństw. Skala przestrzeni publicznych i zabudowań była zawsze dopasowana do potrzeb człowieka i jasno wyrażała swój cel: szerokie bulwary miały być salonem miasta, wąskie ulice mogły być równocześnie dojściem do domostw i miejscem zabawy dla dzieci. Jedynie dominujące nad miastem wieże kościołów miały przypominać o wielkości Wszechmogącego.

Przestrzeń publiczna zmienia się wraz z czasem i jej użytkownikami – to oczywiste. Niezaprzeczalnie dopasowuje się do ich odmiennych, nowych potrzeb, ale czy oni nie powinni jej szanować i głęboko zastanowić się, zanim podejmą jakieś kroki? Nie powinno się myśleć przy tych zmianach oprócz poprawy jakości (czasem wielce pozornej), również o wartości społecznej, a nie jedynie o cynicznej woli zysku inwestora i wykonawcy? Przemierzamy codziennie różne przestrzenie i zastanawiamy się niejednokrotnie, czyja to wina, że tak to wygląda? Czy to może nieudolność władz publicznych, czy projektanta – jeśli taki jest, czy też wszystkim rządzi jedynie potrzeba niskich kosztów i wysokich zysków? A gdzie zasady etyczne, gdzie estetyka? Brak w tym bezpieczeństwa, orientacji i po prostu poszanowania czegokolwiek… To wrażenie ogarnia zarówno w miastach, jak i na wsi.

Wydaje się, że transformacja sprawiła, podarowała nam poczucie, iż teraz każdy może robić co zechce, bo to jego. Każdy jest samotną, indywidualną wyspą gustu, smaku, wiedzy i poszanowania przeszłości lub jej braku. To sprawia, że otoczenie przeładowane jest bodźcami, miernotą, brakiem ładu i sensownych struktur, lawiną obrazów wszelakich i kakofonii. Otaczające przestrzenie niejednokrotnie budzą niechęć i brak poczucia tożsamości z nią, bo nie są ani czytelne, ani staranne, ani nie przekazują żadnych informacji. No jeśli nie liczyć krzyczących z każdej strony reklam. To szczególnie irytujące, jeśli dotyczy obiektów zabytkowy lub być może takich, które już dawno powinny znaleźć się w rejestrze. Bezmyślność czasem jest w tym wypadku bezkresna. Walory zabytkowe wielu miejsc są niejednokrotnie bezpowrotnie zacierane. Ale to temat na osobne rozważania. Nie ma w naszym kraju odpowiedniego ustawodawstwa czyli również odpowiedzialności za organizację przestrzeni publicznych. A przecież ktoś projektuje, zatwierdza, wykonuje, odbiera! Czy wszyscy ci ludzie mogą mieć aż tak spaczone poczucie estetyki?

Kompetencje są rozproszone, zupełnie mało skuteczne egzekwowanie odpowiedzialności, co sprawia, że rządzi jedynie kwestia finansowa lub posiadanie odpowiednich znajomości. Zdaje się również, że niektórzy architekci nie do końca opanowali swój warsztat lub po prostu zmuszani są do niedorzecznych kompozycji pod presją inwestora. Dodatkowo przestrzeń nie jest widziana całościowo, a administracyjnie siekana na kawałki, co sprawia, że decyzje wydawane dla pojedynczych działek. Wolnoć Tomku w swoim domku!

Z drugiej strony mówi to również wiele o nas samych. Chyba wielu ten stan po prostu nie przeszkadza! Mijamy obojętnie ulice, zaśmiecamy beztrosko swoje otoczenie. Nie spacerujemy po parku, bo można do centrum handlowego dojechać autem. Nie czytamy „kodu” miasta, bo nie jest nam potrzebny, jeśli spędzamy większość życia w mieszkaniu, pracy, centach handlowych lub drodze z jednego do drugiego. Dlatego też może przestaje nam przeszkadzać szpetne i niespójne otoczenie… W drodze nie widać, w drodze tak nie boli…

Patrząc na nowe przestrzenie zastanawiamy się, co chcemy zostawić kolejnym pokoleniom? Czy blaszana, kwadratowa, nudna monotonia będzie naszym spadkiem? Połacie bogactw deweloperskich? Hektary kolorowych, krzykliwych powierzchni reklamowych? Aczkolwiek to może podlegać jeszcze częściowej zmianie czy poprawie, bo budynki można zburzyć, a reklamy zlikwidować. Ale co zrobić ze skażonymi umysłami, zwłaszcza młodych pokoleń? Darowujemy im świadomość wspomnianego na początku CZŁOWIEKA JEDNORAZOWEGO. Człowieka bez budowania kontaktów społecznych w przestrzeni miejsca, w którym żyje. Człowieka bez poczucia estetyki, bez potrzeby zatrzymania się i oddania pięknej chwili. Człowieka bez koncepcji kulturowej, bez tożsamości, który zadowala się byle jak, byle gdzie, byle czym.

Jestem wielkim zwolennikiem swobód i poszanowania własności prywatnej. Jednak brak konceptu i kontroli nad tym „umiłowaniem szpetoty” przeraża i napawa niepokojem – budzi stanowczy sprzeciw. Chcę byś twórcą, a nie jedynie częścią tworzonej przestrzeni, w której nie umiem się odnaleźć. Każdy jej fragment to osobne światy, które powinny się ze sobą przeplatać i sprawiać, że dane nam będzie spotkać się w nich z przyjemnością. Czego nam wszystkim serdecznie życzę.

Izabela Treutle
(artykuł ukazał się wcześniej w Gazecie Turystycznej)

niedziela, 1 czerwca 2014

Uroczyste posadzenie drzewa „Dąb Wolności”

Z okazji obchodów upamiętniających 25 rocznicę wyborów w 1989 roku Kancelaria Prezydenta RP oraz Lasy Państwowe wspólnie organizują w całym kraju sadzenie pamiątkowych drzew. 

Zapraszam na uroczyste posadzenie drzewa „Dąb Wolności”, które odbędzie się 04 czerwca 2014 roku o godz. 10 00 w Elbląskim Parku „Planty”

Mariusz Potoczny
Nadleśniczy Nadleśnictwa Elbląg

Krótko o kierunku (licencjat) dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze

(Dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze na pinku naukowym UWM, 31 maja 2014, fot. S. Czachorowski)

Studia pierwszego stopnia (licencjat) dziedzitwo kulturowe i przyrodnicze (Wydział Humanistyczny, UWM w Olsztynie).

Ten interdyscyplinarny, autorski kierunek studiów powstał dzięki współpracy pracowników Wydziału Humanistycznego i Wydziału Biologii i Biotechnologii UWM w Olsztynie, zawiera treści z obszaru nauk humanistycznych i z obszaru nauk przyrodniczych. Program kształcenia obejmuje między innymi: Podstawy ochrony dziedzictwa kulturowego i ochrony przyrody, Historię sztuki, Biologię ogólną, Ekorozwój, Ochronę krajobrazu kulturowego, Socjologię regionu i społeczności lokalnych, wiedzę na temat regionu Warmii i Mazur oraz szereg zajęć warsztatowych, w tym: warsztaty z Zarządzania projektem, z Animacji społeczności lokalnych, z Dziedzictwa kulturowego regionu czy Dziedzictwa przyrodniczego Polski Północno-Wschodniej.

Duży nacisk położony jest na samodzielny wybór przedmiotów przez studentów. Szeroka problematyka zajęć obejmuje człowieka jako twórcę i użytkownika kultury, człowieka w wymiarze jego biologicznego istnienia, jego powiązań z przyrodą w odniesieniu do jakości i stylu życia oraz problematyki związanej z ideą zrównoważonego rozwoju. Student uzyska wiedzę o źródłach finansowania projektów regionalnych, m.in. ze środków UE, pozna metody pracy specjalisty do spraw pozyskiwania funduszy oraz metodologię tworzenia aplikacji do sponsorów i mecenasów kultury.

Absolwent studiów pierwszego stopnia będzie mógł podjąć dalszą naukę zarówno na studiach humanistycznych, jak i na wybranych kierunkach przyrodniczych. Absolwent kierunku będzie przygotowany do pracy w:

  • jednostkach samorządu lokalnego, 
  • placówkach kultury i samorządowych jednostkach edukacyjnych, 
  • przedsiębiorstwach zajmujących się turystyką, 
  • placówkach edukacyjnych parków krajobrazowych i instytucjach ochrony przyrody, 
  • lokalnych i regionalnych organizacjach pozarządowych i stowarzyszeniach.


Marta Śliwa