(zupa z pokrzywy, Zamość, fot. S. Cz.) |
Przyjeżdżają na prowincję turyści by zbierać zioła – czyli dla miejscowych „zielsko” spod płota. Bo w sklepie tego nie kupią. Nie wierzysz? To zaparz sobie miętę, tę sklepową z saszetki i tę samodzielnie zasuszoną. Powąchaj i porównaj kolor. Różnica jest znaczna. Bo jeśli suszyć oddzielnie same listki to inaczej się zasuszy. Inaczej, gdy częściowo sfermentuje. Tak samo jak zielona i czarna herbata. Jest różnica w smaku i kolorze? Na dodatek w kupowanych preparatach ziołowych nie do końca wiadomo co jest w środku. Biolodzy sprawdzili, badając DNA surowca. I okazało się, że nie zawsze jest to, co na etykiecie napisano.
Do niedawna pokrzywę kojarzyłem tylko ze świńskim korytem. Ale ostatnio nabrałem do niej szacunku. I nie tylko dlatego, że na niej żyją i się nią żywią gąsienice motyli takich jak rusałka pokrzywnik, rusałka admirał czy rusałka pawie oczko. Poprzez wyjazd turystyczny odkryłem jej przeszłość czyli tak zwane dziedzictwo kulinarne. Zupę z pokrzyw jadłem w Zamościu. Z wielką frajdą i ze smakiem oraz niedowierzaniem. Tak smaczną zupę można zrobić z pokrzyw? Była wyśmienita. Nie taka, jak kiedyś robiona przeze mnie na obozie harcerskim - bo nie wystarczy tylko surowiec, ważne są także umiejętności. Wszystko wymaga sztuki i tradycji. Nie wszystko można wyczytać z książek ani naoglądać się w telewizji. Trzeba przyjechać i doświadczyć swoimi zmysłami ocalonego od zapomnienia dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego.
Nie tylko zjeść ale i pokrzywą leczniczo się poparzyć. Kiedyś działo się to przy okazji, teraz musimy specjalnie udać się „w pokrzywy”… z myślą o zapobieganiu chorobom reumatycznym. Co jeszcze robiliśmy kiedy z pokrzywy i z pokrzywą? Pokrzywa kiedyś zwana także koprzywą, koprywą, zagawką, żegawką. Trzeba sobie przypomnieć nie tylko nazwy ale odzyskać to dziedzictwo przyrodnicze wymieszane z dziedzictwem kulturowym. By już zupełnie w nowoczesnej formie i atrakcyjnym opakowaniu stało się kołem zamachowym rozwoju gospodarczego regionu. Pokrzywa jest tylko przykładem.
Stanisław Czachorowski
Pyszności! Prosto z prowincji. Popieram!
OdpowiedzUsuń