Krótki pobyt we wsi Dylewo w dniu 22 października 2017, w ramach ćwiczeń z przedmiotu szata roślinna Polski, zadziałał na mnie niczym magdalenka Proust’a, której smak przenosi degustującego do innej sfery czasowej. Tym razem funkcję ciasteczka o mocy podróżowania nie tylko w czasie, ale i przestrzeni, zastąpił znamienity, charakterystyczny kształt pnia dylewskiego platana, posadzonego za przyczyną dawnych właścicieli majątku, o których niewiele wiem. Wszelakie próby drążenia historii tajemniczego dworu kończyły się fiaskiem lub groźbą bycia podejrzanym o niegrzeczną dociekliwość.
W moją obecność w dylewskim arboretum, wpisanym w opustoszałą, otuloną we mgle zapomnienia wiosce, nie do końca uwierzyłam. Ta baśniowo-senna atmosfera, powiodła moje spacerowe kroki, ku osamotnionemu platanowi. Ukrywał się wśród innych, miejscowych i przybyłych z innych stron świata drzew. Nawet próba sfotografowania pnia drzewa okazała się nieudaną, bo wewnętrzna szybka mojego aparatu fotograficznego zaszła mgłą.
Widok dylewskiego drzewa odtworzył w mej pamięci aleję platanów z Cours Mirabeau w Aix-en-Provence. Ich stabilna, rytmiczna i uporządkowana obecność do dziś mieszka w mej pamięci (również tej fotograficznej). Oczyma wyobraźni wciąż widzę je po prawej i po lewej stronie alei i wiem, że te prowansalskie platany pamiętają kroki i impresjonistyczne spojrzenie na górę Saint Victoire Paul’a Cézanne’a.
Podczas mego pobytu w Aix-en-Provence (2006 – 2014) ich gałęzie były regularnie przycinane. Na niektórych z nich zawieszano metalowe obręcze podtrzymujące głośniki. Wspomniane metalowe instalacje z czasem wtapiały się w strukturę drzewa. Zakochani ryli ostrymi narzędziami inicjały imion swoich ukochanych, a następnie ranili korę drzewną zataczając wokół koślawych dużych liter niekształtne serca. Czyżby kora platana prowansalskiego była aż tak plastyczna? Czyż dlatego japońska artystka-performerka, instalatorka i rzeźbiarka postanowiła je otulić przynajmniej na jakiś czas jaskrawą czerwienią w duże białe kropy z poliestrowego materiału?
Jest rok 2013. Yayoi Kusama (urodzona w 1929) otwiera 17 stycznia na Cours Mirabeau, wraz z innymi zglobalizowanymi artystami w Aix-en-Provence i okolicy, akcję artystyczną L’art-à-l’endroit, bo miejsce sztuki jest tu i teraz, na miejscu: w Aix-en-Provence. Jak dziwnie brzmi to ostatnie zdanie w listopadzie 2017 roku w Olsztynie. To wniebowstąpienie groszków na drzewach Ascension des pois sur les arbres Yayoi Kusamy trwało do 17 lutego 2013.
Ewa Surażyńska
Naszym celem jest integracja środowiska artystycznego (w tym rzemiosła regionalnego), naukowego, samorządowego i gospodarczego w zakresie rozpoznania, planowania i strategicznego zarządzania regionalnym dziedzictwem kulturowym i przyrodniczym. Działania obejmują interdyscyplinarne badania naukowe, prace innowacyjne i rozwojowe oraz upowszechnianie i transfer wiedzy. Szukamy dobrej formuły i przyjaznej przestrzeni do działania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz