piątek, 16 września 2016

Niezwykłości przyrody regionu - aleje przydrożne (Dobre Miasto)

W czasie Europejskich Dni dziedzictwa warto wspomnieć o przyrodzie, o dziedzictwie przyrodniczym. Będzie ku temu dobra okazja w czasie ostatniego już mini wykładu w ramach Koncertów Letnich Zespołu Pro Musica Anticua. W sobotę w Dobrym Mieście.

Aleje starych drzew to wartość krajobrazowa i przyrodnicza naszego regionu. Krajobrazowa – bo zwiększająca atrakcyjność turystyczną naszego regionu, co wyraża się w brzęczącej monecie (do niektórych ludzi tylko taki argument przemawia, wiec go przytaczam). Po wycięciu trzeba zasadzić nowe drzewa i czekać kilkadziesiąt lat – potem też będzie ładnie. Czasu się kupić nie da, trzeba odczekać. Przyrodnicza – bo stare, dziuplaste drzewa są siedliskiem ginących gatunków. Tego już tak prosto spieniężyć się nie da. Jednak i bioróżnorodność ma pozytywny wpływ na gospodarkę. Pomijając, że jest wartością sama w sobie.

Dlaczego próchniejące drzewa są wartością przyrodniczą? Są reliktem starej puszczy z unikalnym siedliskiem próchniejącego drewna, z wieloma rzadkimi grzybami, owadami itd. Dlaczego to siedlisko jest rzadkie? Od XVIII wieku intensywnie prowadzimy gospodarkę leśną. W lesie próchniejące drzewa traktowane były jako coś zbędnego, wręcz zagrażającego zdrowiu innych drzew (stare myślenie powróciło co widzimy w dyskusjach nad wycinka „chorych” drzew w Puszczy Białowieskiej). Dlatego systematycznie lasy były czyszczone a dziuplaste drzewa – jako bezwartościowe w produkcji drewna – eliminowane. W rezultacie znacząco zmieniliśmy ekosystemy leśne w całej Europie, wymarło wiele gatunków. Teraz wydajemy grube miliony na przywracanie: i siedliska i samych gatunków. Naturalna puszcza zachowała się jedynie w maleńkich fragmentach. Przykładem jest Puszcza Białowieska (czytaj więcej) . Właśnie tam, w tym przyrodniczym laboratorium Europy, uczymy się jak powinien wyglądać ekosystem leśny (puszczański).

W normalnym, pierwotny, lesie jest dużo martwego drewna: uschniętych gałęzi, zamierających i próchniejących drzew z dziuplami, poprzewracanych i pni i butwiejących na ziemi. To ogromne bogactwo siedliskowe. I duża różnorodność biologiczna. Drzewo wzrasta i powoli umiera. To ważny proces ekologiczny... Po zaistniałem szkodzie (czyszcząca gospodarka leśna), w Europie zaczynamy „naprawiać” ekosystemy leśne. Powstają leśne kompleksy promocyjne, w których celem jest także ochrona bioróżnorodności a nie tylko produkcja drewna.

W naszym regionie próchniejące drzewa zachowały się tylko w starych parkach, na cmentarzach, w zadrzewieniach nie-leśnych, tam gdzie nie było gospodarki leśnej. I oczywiście w starych przydrożnych alejach. Dla przywrócenia procesów ekologicznych w niektórych krajach europejskich ścina się zdrowe drzewa i… pozostawia leżące na ziemi. Niech próchnieją. Powoli przywraca się to unikalne siedlisko. Na to idą znaczne pieniądze.

Próchniejące i dziuplaste drzewa zachowały się m.in. w starych alejach przydrożnych. A w nich wiele ciekawych i rzadkich gatunków. Jeśli wytniemy te drzewa, to wraz z siedliskiem zabijamy zagrożone gatunki. Gdzie znajdą one inne dziuple i próchno? Do czasu aż odtworzone zostanie siedlisko saproksyliczne w leśnych kompleksach promocyjnych i rezerwatach (a potrwa to minimum kilkadziesiąt lat, raczej nawet kilkaset), to właśnie dziuplaste drzewa w alejach przydrożnych będą refugialnym siedliskiem dla saproksylicznej różnorodności biologicznej.

Czasem mądrzy ludzie z takich alei z dziuplastymi drzewami czynią atrakcję turystyczną. Przykładem jest Aleja Biskupów w Bałdach. Znakomite połączenie dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego.

Ja z kolei, w celu łączenia ochrony przydrożnych drzew dziuplastych na Warmii i Mazurach z elementami kultury lokalnej, umieściłem Kłobuka w dziupli. Zaczęło się 10 lat temu, w roku 2006. Byłem w tym czasie na stażu w pensjonacie w Łajsie. Jednym z efektów tego stażu był opracowany prototyp przewodnika turystycznego pt. „Łajs – niecodzienny przewodnik turystyczny po okolicy, przyrodzie i historii”. W tym czasie powstawała Aleja Biskupów w sąsiednich Bałdach. Piękna aleja z dziuplastymi drzewami – unikalnym już siedliskiem dla specyficznej fauny saproksylofagów. Szukałem pomysłu na połączenie elementów kultury z przyrodą. I pomyślałem o Kłobuku, baśniowym demonie z dawnych lat.

W ochronie przyrody znane jest pojęcie gatunku parasolowego (osłonowego). Ale chciałem znaleźć „gatunek” o silnych konotacjach kulturowych, trochę baśniowy. Kłobuk jako duszek, demon domowy mocno utrwalony jest w kulturze Warmii i Mazur. Kłopot tylko taki, że to postać mieszkająca w obejściu (a nie w lesie), przedstawiana pod postacią czarnej, zmokłej kury, czasem sypiącej iskrami. Pachnica dębowa nie byłaby dobrym gatunkiem dla ochrony drzew dziuplastych w powiązaniu z dziedzictwem kulturowym. Przeniosłem więc Kłobuka do dziupli. Dla lepszego uzasadnienia przestudiowałem sporo opracowań etnograficznych, łącznie z mitologią Słowian. W ciągu kilku lat znajdowałem kolejne wątki i powstało na tej podstawie sporo felietonów i esejów. W latach 2008-2013 ukazywały się w Wiadomościach Uniwersyteckich felietony pod tytułem „Z kłobukowej dziupli”. Pod takim samym tytułem ukazywały się w latach 2013-14 felietony na stronie Radia Olsztyn.

Kłobuk to baśniowa postać a wcześniej demon domowy, chyba słowiański, na Prusy przywędrował wraz z osadnikami z północnego Mazowsza. Typowy demon domowy, przedstawiamy albo w kształcie człekopodobnym albo zwierzokształtnym (zoomorficznym). W tym drugim jak częściej w postaci zmokłej, czarnej kury. W nawiązaniu do kultury Polesia, dopatrzyłem się w Kłubuku głuszca. Taka czarna kura z lasu.

Dawniej cała przyroda była postrzegana jako mocno powiązana z demonami i siłami nadprzyrodzonymi. Współcześnie oddzielamy te dwa różne światy, ale sporo elementów dawnego świata zachowało się w nazwach gatunkowych roślin i zwierząt (kłobuk jako nazwa podbiału, owady: rusałki, wieszczyce, świtezianki, topielice, bagniki itd.) oraz jako inspiracja dla literatury: baśnie, bajki, fantazy (w tym Sapkowski i Wiedźmin). Ślad dawnego patrzenia na świat wokół nas zachować się więc w literaturze, mitologii i zwyczajowych nazwach organizmów żywych. Poza Kłobukiem można przecież nawiązać do takich demonów jak: Bagiennik, Bies, Boruta zwany Leśnym, Lesij, Leszy, Borowy, Wodnik (Utoplec, Utopek w folklorze śląskim), Rusałki - zwane też boginkami, Licho itd.

Kłobuk – to bajkowy stwór z mazurskich i warmińskich bajań wzięty. Ale w diable zwanym Kłobukiem odnaleźć można bardzo stare ślady mitologii Słowian i Bałtów. Kłobuk wywodzi się z pierwotnego mitu demona domowego (może mieć człowiekowaty kształt) albo z demona leśnego. Zatem Kłobuka należałoby szukać w drzewach dziuplastych. Samo słowo „kłobuk” najprawdopodobniej pierwotnie oznaczało koguta. Nic więc dziwnego, że najczęściej przedstawiany był jako czarny kogut lub zmokła czarna kura (późniejsze moje ustalenie doprowadziły co do głuszca z Polesia). Wedle niektórych podać ludowych Kłobuk lubi spać w beczce z pierzem. Skoro lubi miękkie posłanie, tym bardziej należałoby go szukać w dziuplach z miękkim próchnem.

W czasie spacerów po okolicznych lasach i przydrożnych zadrzewieniach warto rozejrzeć się za warmińsko-mazurskim Kłobukiem. Tak jak mazowiecki Kusy, możliwe że chroni się w przydrożnych, dziuplastych drzewach, czyniąc psoty przeróżne. Obecnie drzewa dziuplaste spotkać można prawie wyłącznie przy drogach. A przy drodze i o człowieka łatwiej, aby go nastraszyć, oszukać, wywieść na manowce.

Kłobuk - demon domowy, pochodzący z przyrody albo jako zmarły przodek. Kłobuk to także prasłowiańskie imię własne. Pozostałością jest mazowiecka wieś Kłobukowo, która nazwę wzięła od osadnika o imieniu Kłobuk. Imię „Kłobuk” nie jest niczym nadzwyczajnym, jako że i występowały imiona „Boruta”.

Kłobuk przybył z Mazowsza, wtopił się w mitologię Bałtów (Prusów), ze względu na duże podobieństwa mitologiczne i przenikanie się kultur (czarny kolor, zwierzęta-demony przynależne Welesowi. „Członkowie kultur tradycyjnych żyją w ścisłej więzi z otoczeniem przyrodniczym, które ich karmi, odziewa, umożliwia przetrwanie i pomaga. Relacje te mają charakter zwrotny, bez odpowiedniej troski ze strony człowieka symbioza ze środowiskiem leśnym czy polnym zakończyłaby się klęską – taką sytuację jakże często możemy obserwować dzisiaj wokół nas”. Ale nie oznacza to, że społeczności tradycyjne nie wpływają na środowisko. Nawet najbardziej prymitywne kultury przekształcają środowisko, także w sensie negatywnym. To raczej podkreślenie silnego związku kultury z przyrodą i wzajemnego się mieszania: wpływu przyrody na człowieka, pomieszanie zjawisk kulturowych, religijnych i przyrodniczych. „Pozwolili natomiast mówić przyrodzie pełnym głosem, przypisując jej świadomość i ustanawiają szereg personifikujących pierwiastków otoczenia, które określa się jako demony. Ich zadaniem jest pośredniczenie, mediacja między naturą a światem kultury. Wyobrażenia, mity i obrzędy związane z tą sferą codziennego kontaktu rozpowszechniane były w kręgu rodzinno-rodowym”

Stanisław Czachorowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz