poniedziałek, 16 grudnia 2019

Emeryci przodem czyli teatr wiejski w miasteczku


niedziela, 8 grudnia 2019

Człowiek przyszłości – bardzo krótki esej

Jez. Ukiel
Do dzisiejszych rozważań o człowieku przyszłości w formie krótkiego eseju, a więc refleksji subiektywno-zindywidualizowanej, skłonił mnie długi weekend związany ze świętami obchodzonymi w naszej sferze kulturowej pierwszego i drugiego listopada. Nie jest to data oczywista dla każdego śmiertelnika: po przejrzeniu moich ulubionych stron internetowych zauważyłam między innymi, że prowansalska biblioteka dla tamtejszych studentów prawa [1], ogłasza publicznie w języku iście barbarzyńskim dla Francuzów, iż w tym dniu jej drzwi są zamknięte. Tekst ten jest z pewnością skierowany do przedstawicieli ludów iście barbarzyńskich, ale studiujących na obszarze dawnego imperium rzymskiego, gdyż czytamy: „Sorry we’re closed” (bez przecinka za słowem „sorry”). Z tej anegdotycznej perspektywy wprowadzę czytelnika w sferę multikulturalnej społeczności studenckiej. Niniejsze ogłoszenie nie jest bynajmniej skierowane do brexitujących anglosaksońskich studentów, ale do tych przybyłych z Chin, Indii, Mongolii lub Bułgarii. Wbrew pozorom o wiele lepiej doinformowanymi, pod względem francuskiej obyczajowości, okazaliby się studenci z Algerii, Maroka, Senegalu i jemu pokrewnych, bo choć obyczajowość religijna tych ostatnio wymienionych jest nieco odmienną od rdzenno-francuskiej, to są oni bynajmniej dobrze zaznajomieni i obyci w sferze językoznawczo-kulturowej Francji. 

Ktoś mógłby zadać pytanie: ale jakim kosztem doszło do tej integracji? Nie będę się w niniejszej wypowiedzi wgłębiać  w niuanse postkolonialne i tym samym przypominam, o rozdziale sfery publicznej od prywatnej na terenie Republiki Francuskiej. Choć paradoksalnie, raz do roku, dni spotkań studentów  z różnych stron świata, zazębią się z katolickim świętem Zielonych Świątek, w pobliskiej miejscowości La-Baume-lès-Aix [2]. W tymże centrum jezuickim, gdzie można uświadczyć, między innymi, salę im. Pierre’a Teilhard’a de Chardin’a, gdzie gromadzą się wybrani doktoranci z francuskich uczelni, ale i innych stron świata i to niekoniecznie z francuskiej sfery językowej, aby podczas tzw. Doctoriales en Provence [3] dokonać w bardzo krótkim czasie wspólnej burzy mózgów i skonstruować coś, co pozwoliłoby zaprojektować jakiś niezbędnik, dla człowieka przyszłości, biorąc pod uwagę zdanie zarówno muzyków, plastyków, informatyków, ekonomistów, psychologów, socjologów, prawników, botaników i innych specjalistów z różnych stron świata, zakątków Europy i Francji. Już 2010 [4] rok pokazał tendencje skłaniające do zastanowienia się nad obecnym stanem zaśmiecenia globalnego: jak zarabiać poprzez recykling’owanie odpadami? Czy praca „sprzątacza Ziemi” ma zawsze pozostać wolontariacką? 

Co sprawić, aby zaczęto płacić ludziom nie za produkcję i tym samym zaśmiecanie otoczenia, ale za „odświeżenie” otoczenia z aluminiowych puszek, plastikowych toreb, petów, różnorakich opakowań po produktach z pobliskich sklepów spożywczych – ta ostatnia refleksja jest natchnieniem wynikającym z odbycia krótkiego spaceru w pobliskim lesie, gdzie tym razem nie znalazłam obudowy po trójwymiarowym komputerze, w którym miejscowe dzikie koty znajdowały schronienie, ani porzuconej opony, na którą, w sezonie zimowym, mogli natknąć się młodzi saneczkarze. Być może człowiek przyszłości rozwinie swój słownik terminów związanych z leksyką odpadów komunalnych w postaci elektrośmieci o wielkogabaretowych rozmiarach wymykających się rozmiarom klasycznych pojemników? Tym pół humorystycznym akcentem kończę mą krótką wypowiedź i odsyłam czytelnika do obserwacji okolicy z zasięgu ręki.

Ewa Surażyńska


[2] Zob. Doctoriales en Provence 2010. Un passeport pour l’emploi des doctorants.
[3] https://doctoriales.univ-amu.fr (data: 02.11.2019).
[4] Podczas wcześniej wspomnianych Doctoriales 2010.

Olsztyn

Park Kusocińskiego

Prowansja

niedziela, 27 października 2019

Własny punkt widzenia do kategorii potencjalności i jej obecności w sztuce wizualnej w kręgu kultury europejskiej


Potencjalność, bądź jej symptomy, można między innymi rejestrować za pomocą nośnika jakim jest aparat fotograficzny, ale nie wystarczy sama sztuka kadrowania obrazu, wyczucia światła w celu rejestrowania momentu, który uznamy za potencjalny. W tym doświadczeniu i ćwiczeniu zarazem, nauczyłam się dobitniej odróżniać to co sztuczne, od naturalnego. Zauważyłam również, że przy rejestrowaniu kiełkujących nasion, fotograf jest zmuszony schylić się nad światłożądną roślinką, położyć się na odmarzającej lub skroplonej poranną rosą ziemi; i popatrzeć na świat z perspektywy mrówki i ślimaka. Wybrałam jako przykłady właśnie te dwie żywe istoty, bo ich rozmiar nie jest dostosowany do ludzkiego i trzeba nie lada wirtuozerii intelektualnej, aby dojść do punktu widzenia mrówki czy ślimaka.

Doszukiwanie się wizualizacji potencjalności w najbliższym otoczeniu, tym z zasięgu ręki i oka, pomogło mi zrozumieć błędy wychodzące z antropocentrycznego stylu myślenia i wychowania, do którego bardzo już przywykliśmy. Przykładem myślenia antropocentrycznego jest chociażby proces budowania szerokich autostrad pomagających człowiekowi i udomowionym przez niego zwierzętom, w pokonywaniu dużych odległości w niezmiernie krótkim czasie.

W procesie oglądania się za zaspokojeniem własnych potrzeb architektoniczno-urbanistycznych zostały zignorowane potrzeby istot mniejszych, jak żab, jeży czy lisów, dla których pokonanie przejścia z jednej strony szosy na drugi stało się ryzykiem związanym z niebezpieczeństwem bycia zgniecionym przez samochód. Innym zauważonym przeze mnie przykładem arogancji wobec tego co potencjalne, zwłaszcza w kadrze tych konkretnych studiów, jakimi było dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze, było zauważenie przeszkód w postaci tam i różnorakich barier na rzekach i jeziorach uniemożliwiających swobodny przepływ ryb i ptaków wodnych. Stan zaśmiecenia i zanieczyszczenia pobliskich zbiorników wodnych lub chociażby najbliższego lasu pokazuje, że nie dajemy temu co potencjalne, niezbędne i piękne zarazem, szansy na przetrwanie.

W początkowej fazie moich poszukiwań, jako studentki kierunku, jakim jest dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze, siedliska potencjału szukałam, zdaje mi się, że w sposób chybiony, w starych kamieniach, ruinach gotyckiego zamku i innych ceglasto-kamiennych budynkach, które okazały się mieć niewiele wspólnego z potencjalnością; z wyjątkiem może sowiego gniazda na jednej z wież zamkowych. Zbliżenie się ku temu, co naturalne i zignorowane, zaczęło dawać pierwsze pozytywne, jeśli tak to można ująć efekty, w trakcie moich wizualnych rejestracji. Często dzieje się również tak, że do tego co potencjalne podchodzę w sposób spontaniczny, intuicyjny i nieintencjonalny. Potencjalności, a zwłaszcza jej rejestracji nie znajdziemy, gdy zbyt intensywnie jej szukamy, np. na potrzeby zarejestrowania jej w celu uzyskania konkretnego rezultatu badań na określony administracyjnie termin. Potencjalność wykluwa się na naszych oczach, tak jakby od niechcenia i przypadkiem, a zwłaszcza, gdy jej nie zauważamy wprost. Tkwi nie tylko w sferze wizualnej. Aparat fotograficzny jest przecież narzędziem sztucznym, nie rejestruje zapachu, gęstości powietrza, a w przypadku zdjęcia, które nie jest rejestrem filmowym, ciszy lub hałasu.

Proces opisywania potencjalności w XXI. wieku jest również obarczony niedostatkiem, bo proces pisania wymaga odizolowania się od tego co naturalne. O tym, czy moje rozważania zostaną przeczytane, zależy między innymi od sprawności komputera, którym się posługuję i jego kompatybilności z drukarką, pomijając kwestię osobistego dostosowania lub jego braku do wyżej wymienionych narzędzi pracy. Czasami do potencjalności podchodzimy w sposób chybiony. Aby wyjść jej na spotkanie, musiałam odsunąć logikę oceniania rzeczy, które napotykałam na mojej poszukiwawczej drodze i wejść w sferę, którą nazwałabym „poza dobrem i złem”. Rejestracji potencjalności przypisałabym zjawisko efemeryczności i ciągłej zmiany. Efektem jest zjawisko nieaktualności tego co dzień temu mogło uchodzić za aktualne. Rejestracja jest tylko i aż etapem i gdy używam słowa „etap” wchodzę z kolei w estetykę „niedokończenia”. Zauważyłam podczas wspólnych ćwiczeń z innymi studentami, że jeszcze nie dojrzeliśmy do estetyki stanu rzeczy z „tu i teraz”, które nie będą tym samym „tu i teraz” za dwie godziny. Nie lubimy używać sformułowań typu „stan rzeczy z dnia 14.05.2019”. Wrogiem, jeśli można użyć tego słowa, w rejestrowaniu tego typu efemeryczności jest perfekcjonizm, uniemożliwiający wewnętrzną zgodę na zarejestrowanie stanu umysłu przejawiającego się zewnętrznie w danym momencie.

Aktualizacja potencjalności jest związana z ciągłą i konsekwentną zmianą, której my ludzie nie zawsze rozumiemy lub chcemy zaakceptować. Sprzyjającym wektorem przy rejestracji potencjalności jest czas i niezmienność, bo tylko z perspektywy owej niezmienności, można dostrzec to, co zmienne. Jako osoba trudniąca się fotografią amatorską, pisząc tę część pracy, zdaję sobie sprawę z ograniczoności mojego pola widzenia. Czasami może to być spowodowane chwilowym stanem zmęczenia, przygnębienia czy przytłoczenia obowiązkami. Niejednokrotnie zastanawiałam się nad celem moich rozważań o potencjalności i popadałam w sceptycyzm. Jednocześnie wszelakie racjonalne metody poszukiwawcze, wylansowane przez nauki ścisłe okazywały się dla moich poszukiwań niedostosowanymi, jak z góry przygotowana przez fikcyjnego administratora tabelka z wymogami wpisowymi wymykającymi się strukturze owego szablonu. Tabelki i ankiety dają tylko ograniczoną liczbę odpowiedzi na dane zagadnienia i przy ich wypełnianiu – jak większość ludzi – byłam często zmuszona wpisać „inne” lub „nie dotyczy”.

Momentem sprzyjającym rejestracji potencjału jest stan przebudzenia po możliwości odpoczynku; możliwość usłyszenia porannych ptaków za oknem, bez potrzeby identyfikowania ich dźwięków z ornitologicznego punktu widzenia. Poszukiwanie potencjalności uczy wrażliwości i odpowiedzialności w dbaniu o to, co od nas zależne. Zdawać sobie należy sprawę z ograniczoności i powiedzieć sobie w pewnym momencie: „tu się dzisiaj zatrzymam, bo dalej już pójść nie mogę”. By ów proces myślowego kiełkowania pozostał stały i dający się nadal rozwijać w sposób zdecydowany w swej powolności i konsekwencji realizacji, należy zawsze pamiętać o skończoności naszego własnego ciała. Biorąc pod uwagę cechy psychologiczne, należałoby, o ile to jest możliwe, unikać czynników powodujących i sprzyjających tzw. zachwianiu równowagi. Potencjalności nie należy mylić ze szczęśliwością. Nigdy nie będzie należała do sfery spełnienia, jak również nie będzie można o niej powiedzieć, że już się wyczerpała, jako temat czy zagadnienie. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że w tej sytuacji pozostawiam czytelnika w stanie braku usatysfakcjonowania, ale satysfakcja należy do sfery zaktualizowanej, a potencjalność ucieka przed spełnieniem, wpisując się jednocześnie w przyszłość.

W przypadku potencjalności satysfakcja, na linii czasu, będzie zawsze przed realizacją i z tego punktu widzenia, potencjalność jest czymś, co zawsze będzie wzbudzać nadzieję. Kadrowanie jej za pomocą aparatu fotograficznego, czy też innych nośników, czy wpisywanie jej w dany krąg kulturowy, jest również procesem z góry narzuconym, gdyż nieokiełznany umysł szukać będzie potencjalności na innych kontynentach i zdementuje coś co można by nazwać idioterią w postaci zapisu potencjalności za pomocą aparatu fotograficznego. Im bardziej będziemy usiłowali złapać potencjalność i usidlić ją, np. dla potrzeb niniejszej pracy magisterskiej, tym sprytniej będzie się nam ona wymykać. Mnie, jako osobie mającej powinność a zarazem zaszczyt przedstawienia mojego podejścia w ramach niniejszej pracy, mogę tylko przyznać, że zdaję sobie sprawę z ułomności i efemeryczności sytuacji, w której się znajduje podmiot poznawczy taki jak ja. Gdy przypatruję się starej książce, z wypłowiałymi kartkami, zdaję sobie sprawę, że siły witalne włożone w jej realizację, jakby wywietrzały, i że energia i mądrość tej książki tkwią gdzie indziej. Spryt potencjalności tkwi w niespostrzegalnym przemieszczaniu się z jednej materii w drugą. Aparat fotograficzny przekłamuje rzeczywistość, a odbiorca obrazu często zastanawiać się będzie, czy obrazom można wierzyć, czy widz nie uległ indoktrynacji czy osobistej manipulacji. Należy również pamiętać, że w kręgu kultury europejskiej reprezentacja wizualna jest jednostką przewartościowaną.

Kończąc ten „statement” pozostawiam samemu czytelnikowi jego własne podejście do potencjalności. Natura ludzka jest dość przewrotna i na ogół mamy najwięcej do powiedzenia wtedy, gdy ten głos już nam zostanie odebrany. W momencie możliwości wypowiedzenia się czujemy niemożność zmierzenia się z tą wolnością, uznając ją w jakiś sposób za nieznośną i niedostosowaną, wymykającą się logice chaosu i pustki. Nie chcąc z kolei popaść w sidła tej żonglerki słownej, zostawiam potencjalności przestrzeń, która może być również rozumiana jako cisza.

Ewa Surażyńska



piątek, 13 września 2019

Protest Tysięcy Miast - Olsztyn - Młodzieżowy Strajk Klimatyczny


20 WRZEŚNIA DOŁĄCZ DO NAJWIĘKSZEJ MOBILIZACJI KLIMATYCZNEJ W HISTORII! Wyjdź razem z nami na ulice Olsztyna aby pokazać, że i MY mamy głos i nie zgadzamy się na taki los naszej planety!

STRAJK KLIMATYCZNY rozpocznie GLOBALNY TYDZIEŃ DLA KLIMATU.

Miliony ludzi na całym świecie - uczniów, studentów, rodziców i dziadków, będą protestować w tysiącach miast, by pokazać, że nie zgadzają się na bierność rządzących wobec pogłębiającego się kryzysu klimatycznego - NAJWIĘKSZEGO wyzwania, z jakim do tej pory jako ludzkość musieliśmy się zmierzyć. 20 września to ostatni piątek przed szczytem klimatycznym ONZ w Nowym Jorku, podczas którego zapadną kluczowe decyzje dla losu naszej planety - a zarazem naszego. Rządzący muszą wiedzieć, że MY - obywatele świata, nie zgadzamy się by przyszłość nasza i przyszłych pokoleń została zaprzepaszczona przez ich ignorancję.

Skutki katastrofalnych zmian klimatycznych zaczynamy odczuwać nawet w Polsce. Upały, ograniczenia w dostępie do wody, susze, powodzie i gwałtowne burze to zaledwie przedsmak świata, w którym przyjdzie nam żyć, jeśli nie zatrzymamy wzrostu globalnej temperatury na poziomie 1,5℃. Żeby było to możliwe już teraz musimy podjąć drastyczne kroki w kierunku osiągnięcia neutralności klimatycznej.

Indywidualne zmiany, jak ważne by nie były, przestały już wystarczać. Bez nacisku na polityków czy wielkie koncerny doprowadzimy do zniszczenia jedynego świata, jaki mamy.

Cała nadzieja w NAS! Wiele razy udowodniliśmy już, jak ogromną siłę rażenia ma nasz głos! Masowe protesty w Wielkiej Brytanii skłoniły tamtejszych polityków do daleko idących zobowiązań przeciwdziałania kryzysowi klimatycznemu, a nasze protesty doprowadziły do pierwszego Klimatycznego Panelu Obywatelskiego w Warszawie. Wszystkie te sukcesy to wynik zaangażowania tysięcy ludzi - starszych i młodszych. Możemy (i musimy) osiągnąć jeszcze wiele więcej - jednak do tego będziemy potrzebować Was wszystkich.

20 WRZEŚNIA MŁODZI LUDZIE Z CAŁEGO ŚWIATA ZJEDNOCZĄ SIĘ W SPRAWIE SWOJEJ PRZYSZŁOŚCI - POKAŻ, ŻE I TOBIE NIE JEST ONA OBOJĘTNA.

Chcesz zaangażować się w organizację/przemówić podczas strajku?
Napisz do nas w wiadomości prywatnej : https://www.facebook.com/events/998990730448365

środa, 14 sierpnia 2019

Artystyczna ekologia - kompostowanie

Cały czas próbuję i robię małe eko kroki...czyli staram się maksymalnie ograniczyć produkcję odpadów w swoim gospodarstwie domowym i optymalnie wykorzystać to co już posiadam. Tym razem pokażę Wam mój 6 eko krok czyli jak kompostować...

Kompostowanie to najlepszy sposób, żeby uzyskać własny materiał do użyźniania gleby, a przy tym zagospodarować odpady, które powstają w naszej kuchni i ogrodzie. Na rynku mamy do wyboru przeróżne rodzaje kompostowników. Każdy może znaleźć coś dla siebie i swoich domowych potrzeb, czy to w mieście czy to na wsi. Mieszkam na wsi więc mam kompostownik najprostszy na świecie, mianowicie zbudowany z desek w kącie naszego ogrodu.

Co wrzucam do kompostownika? Większość odpadów kuchennych i ogrodowych takich jak:

  • resztki owoców i warzyw (oprócz resztek cytrusów ponieważ obniżają aktywność mikroorganizmów w glebie. A co robię z resztkami cytrusów? O tym napiszę innym razem jako następny eko krok.
  • skorupki jaj - fusy z kawy i herbaty (aczkolwiek to najlepszy materiał do podlewania nimi kwiatów doniczkowych w domu :-) 
  • przekwitnięte kwiaty itp. 
Nie wrzucam do kompostownika mięsnych odpadów kuchennych i kości (tak naprawdę to prawie nie produkuję odpadów zmieszanych, resztki jedzenia i kości zjada nasza sunia (lubi nasze jedzenie i nic jej nie jest) jak również prowadzę kuchnię tzw. resztkową - ale o tym napiszę innym razem jako następny eko krok).

Dojrzewanie kompostu trwa zwykle około 18 miesięcy. Dojrzały kompost ma jednolitą strukturę i zapach świeżej ziemi. Można go bez ograniczeń wykorzystywać do użyźniania gleby. Stosowanie kompostu nie grozi przenawożeniu ani zatruciem środowiska. Dzięki kompostowi uboga w składniki odżywcze i mineralne gleba staje się żyzna i urodzajna. Tak przerobiony kompost rozrzucam na swoje rabaty a dynie i nie tylko rosną jak oszalałe.

A teraz ciekawostka...rząd przyjął projekt ustawy o zmianie ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Chodzi m.in. o zwiększenie kontroli gmin nad sposobem gospodarowania odpadami komunalnymi oraz zwiększenie selektywnego zbierania odpadów. Jednym z punktów nowej regulacji jest: ZWOLNIENIE Z CZĘŚCI OPŁATY ZA GOSPODAROWANIE ODPADAMI KOMUNALNYMI WŁAŚCICIELI NIERUCHOMOŚCI MAJĄCYCH PRZYDOMOWE KOMPOSTOWNIKI! I ZAGOSPODAROWYJĄCYCH W NICH BIODPADY!

Czekam kiedy taka zmiana wejdzie w naszej gminie!

Podsumowując, moje małe eko kroki to:
  • 1. odmawiam foliówek w sklepie, mam dużą jutową torbę na zakupy (zasada refuse - odmawiaj) 
  • 2. szyję tkaninowe woreczki z odzyskanych materiałów, tj. stare firanki, koszule itp. (zasada reuse - użyj ponownie, recycle - przetwarzaj) 
  • 3. szyję na starej, naprawionej maszynie (zasada reuse - użyj ponownie). 
  • 4. rezygnacja z mleka w kartonie czyli z plastiku na rzecz mleka prosto od krowy (zasada refuse - odmawiaj) 
  • 5. używam kanek i garnków glinianych do mleka, zakupionych na targu staroci, więc dałam im drugie życie (zasada reuse - użyj ponownie) 6. kompostowanie (zasada rot - kompostuj) 

Co to jest ZERO WASTE? Filozofia i styl życia, w którym do maksymalnego ograniczenia produkcji odpadów i optymalnego wykorzystania tego co już posiadamy. W ramach zero waste posługujemy się zasadą 5R: - refuse (odmawiaj) - reduce (ograniczaj) - reuse (użyj ponownie) - recycle (przetwarzaj) - rot (kompostuj)

Robimy małe kroki by chronić siebie i naszą planetę.

Anna Wojszel

wtorek, 13 sierpnia 2019

Malowanie kamieni i dachówek w Barczewskiej Synagodze


Serdecznie zapraszamy na MALOWANIE KAMIENI I DACHÓWEK w naszej Galerii Sztuki Synagoga. W sobotę 17 sierpnia o godz. 12.00 będziemy malować na nietypowych materiałach czyli na polnych kamieniach i starych dachówkach - damy im nowe życie. Po malowaniu dla dachówek i kamieni znajdziemy nowe miejsca w przestrzeni Barczewa lub przy naszej Synagodze :-) Prosimy zabrać ze sobą dobre humory, wenę twórczą, farby akrylowe i pędzle. Kamienie i dachówki zapewniamy na miejscu.

Anna Wojszel

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Eko kroki - zasada 5 R


Robicie Eko Kroki? Ja robię zakupy w swoje woreczki uszyte z naturalnych materiałów ♻️nie używam foliówek! Mały krok a jak cieszy!

Co to jest ZERO WASTE? Filozofia i styl życia, w którym do maksymalnego ograniczenia produkcji odpadów i optymalnego wykorzystania tego co już posiadamy. W ramach zero waste posługujemy się zasadą 5R:
- refuse (odmawiaj)
- reduce (ograniczaj)
- reuse (użyj ponownie)
- recycle (przetwarzaj)
- rot (kompostuj)

Zacznę od wszechobecnych toreb plastikowych, które towarzyszą nam każdego dnia. Wiemy, że są, że możemy w nie zapakować jednego banana (tylko po co?) i słyszeliśmy, że stanowią ogromne zagrożenie dla naszej planety. To wszystko wiemy ale czy świadomie je używamy, czy zastanawialiście się ile rozkłada się siatka plastikowa? 400 LAT! Zapotrzebowanie na plastik jest tak duże, że przez ostatnią dekadę wyprodukowaliśmy go więcej niż przez pozostałych 100 lat! Żadna cząsteczka plastiku nie uległa jeszcze rozkładowi. Dlaczego? Dlatego, że pierwsze tworzywa sztuczne wyprodukowane na masową skalę, pojawiły się w latach 50-tych ubiegłego wieku. Czyli, że na plastik, którego używała Twoja prababcia, może natknąć się Twoja wnuczka! Średni czas życia plastikowej torby wynosi tylko 12 min.! Już samo to pokazuje jak bezmyślnie wykorzystujemy tworzywa sztuczne.

Robiąc zakupy obserwuję jak ludzie wykorzystują foliowe siatki - jednego banana czy jednego pomidora wkładają do siatki foliowej. Po co? Siatki foliowe są ostatnio tak słabe, że kasjerka do klienta mówi by zapakować towar w jeszcze jedną siatkę foliową. I tak bezmyślnie sięgamy po następną.

Wracając do moich prób bezodpadowego życia zaczęłam rezygnacji foliowych toreb, szyjąc własnoręcznie EKO WORECZKI, których używam już koło roku.
EKO WORECZKI to wielorazowe woreczki z materiału (stare firanki, stare koszule itp.) zawiązywane sznureczkiem są dobrym i sprawdzonym opakowaniem na wszelkie produkty, tj. warzywa, owoce jak również kasze, makarony, ryż, płatki, orzechy itp. Wracamy do tradycji, ponieważ takich woreczków używały nasze babcie - przechowywały mąkę, suszone grzyby itp.

PRZERAŻA MNIE WSZECHOBECNY PLASTIK!
Więc zaczęliśmy szyć własne tkaninowe woreczki. Pierwsze uszył mój 17-letni syn, który ma pasję krawiecką. Szyje i kreuje własnoręcznie wykonane modne bluzy. spodnie. On przerabia stare ciuchy, a ja zaczęłam szyć woreczki ze starych niepotrzebnych firan, koszul, bluz, spódnic. Szyję na starej, rodzinnej maszynie, którą oddałam do naprawy. Dałam jej nowe życie i dalej mi służy.

Podsumowując: moje małe eko kroki to:
1. odmawiam foliówek w sklepie, mam dużą jutową torbę na zakupy (zasada refuse - odmawiaj)
2. szyję tkaninowe woreczki z odzyskanych materiałów, tj. stare firanki, koszule itp. (zasada reuse - użyj ponownie, recycle - przetwarzaj)
3. szyję na starej, naprawionej maszynie (zasada reuse - użyj ponownie).
Jeśli przeczytałeś do końca mój tekst to jesteś gotowy by zrobić pierwszy mały eko krok.

EKO WORECZKI - zamiast foliowych siatek.
NOŚ JE ZAWSZE ZE SOBĄ NA ZAKUPY, A W TEN SPOSÓB OGRANICZYSZ UŻYWANIE FOLIOWYCH SIATEK W SKLEPIE!
Mały eko krok - a jak cieszy!

Anna Wojszel

wtorek, 16 lipca 2019

Tęczowy kocyk na trawniku


Zupełnie przypadkowo spotkanie odbyło się na trawniku. Zaplanowane było w sali, ale zapomniałem, że w okresie wakacyjnym niektóre budynki są zamknięte w soboty i niedziele. Wydawało się, że sytuacja beznadziejna. Ale jedna z pań kreatywnie zaproponowała spotkanie na trawniku. I tak sytuacja bez wyjścia stalą się rozwojowa. Tęczowy Kocyk odbył się na kocyku na trawie. Pogoda dopisała.

St.Cz.

Więcej na facebukowej grupie: https://www.facebook.com/groups/299726493967704/





poniedziałek, 8 lipca 2019

Premiera musicalu "Coś w trawie piszczy"


Zapraszamy na premierę musicalu "Coś w trawie piszczy".  Teatr Niezbyt Zwyczajny z Kiersztanowa zagra tym razem w warmińskim plenerze. Wspaniali aktorzy, nadzwyczajne kostiumy i bajeczna scenografia...
https://www.facebook.com/events/1302779179881079

Po długim sezonie jesienno-zimowym Teatr Niezbyt Zwyczajny zamarzył sobie stworzenie musicalu w warmińskim plenerze – nad malowniczym stawem, z owcami i łąkami w tle. Od kilku miesięcy uczymy się śpiewać francuskie szlagiery, szyjemy bajkowe stroje, projektujemy scenografię. Bawimy się przy tym jak dzieci, które z resztą serdecznie witamy na naszym musicalu! Życzymy naszym małym i dużym widzom, by choć na chwilkę zanurzyli się wraz z nami w ten ukryty wśród warmińskich łąk, bajkowy świat. Tym razem zapraszamy do teatru pod chmurką do Owczarni Lefevre w Kiersztanowie. Zaczynamy po zachodzie słońca.

niedziela, 2 czerwca 2019

DZIEDZICTWO KULTUROWE I PRZYRODNICZE - kierunek studiów



Szanowni Państwo,
osoby które są zainteresowane studiami II stopnia na kierunku DZIEDZICTWO KULTUROWE i PRZYRODNICZE zapraszamy do nowej grupy - DZIEDZICTWO KULTUROWE i PRZYRODNICZE - REKRUTACJA 2019.

więcej: http://uwm.edu.pl/dziedzictwo


środa, 29 maja 2019

Wizyta w Dobrym Mieście (11.05.2019) i ocena praktycznych aspektów ochrony i popularyzacji dziedzictwa kulturowego na przykładzie tego grodu nad Łyną


Na wstępie mojej krótkiej pisemnej wypowiedzi, chciałam przestrzec czytelnika, że napisana przeze mnie wypowiedź pisemna ma charakter reportażowy i zindywidualizowany. Ta forma wypowiedzi jest wyborem świadomym, gdyż nie jestem historykiem, ale plastykiem i moja profesja jest silnie naznaczona subiektywizmem, którego unikają historycy.

Sobotni poranek. Zbiórka części grupy studentów DKiP II II° jadących do Dobrego Miasta ma miejsce na właśnie przebudowywanym Dworcu Głównym w Olsztynie. Do ostatniej chwili nie jestem pewna, gdzie znajduje się ów przystanek autobusowy, o którym wspominał w mail’ach grupowych prof. Hoffmann [1]; przystanek ten ulega ciągłym przemieszczeniom na skutek awansujących prac rewitalizujących przestrzeń Dworca Głównego. Na szczęście spotykam dwie pierwsze uczestniczki wyprawy, co lekko mnie uspokaja i utwierdza w przekonaniu, że nie jest najgorzej z moją orientacją w terenie, skoro inni studenci również przejawiają tendencję do pojawienia się w tym samym miejscu i czasie. Podczas jazdy busiku, realizującego regularne przejazdy z Olsztyna do Dobrego Miasta na drodze krajowej n° 51, obserwuję, między innymi kojąco-zachwycający widok za oknem: żółte pola rzepakowe działają stymulująco na nieco opieszały o tej porze dnia umysł. O tej porze roku widać przydrożne bociany, które nie boją się zakładać gniazd przy szosie. Żółty kolor rzepaku przeplata się z młodą zielenią i świeżą, niebieską tonią jeziora. Jeszcze o tej porze dnia nie wiem, że w Dobrym Mieście spotkam stujednoletniego akwarelistę, z którym odbędę rozmowę o ewentualnym promowaniu miasta i okolic poprzez warsztaty malarsko-plenerowe w tym mieście. Na miejscu dołączają do nas pozostali studenci, między innymi studentka z Grudziądza, która również zwraca uwagę na krajobraz i infrastrukturę, podczas wjazdu z innej strony do Dobrego Miasta [2], między innymi na nowy plac zabaw. Jest nas dwanaścioro studentów, jak apostołów lub znaków grecko-rzymskiego zodiaku. Stoimy na przystanku autobusowym, nieopodal którego widzimy kościół. Prof. Hoffmann opowiada o dawnych mieszkańcach Dobrego Miasta [3], dotkniętymi ówczesnymi nieuleczalnymi chorobami wenerycznymi, o ich stygmatyzacji poprzez izolowanie od pozostałej części społeczeństwa, zarówno za życia jak i po śmierci [4]; i o medyczno-społecznej konfuzji ówczesnych osób dotkniętych syfilisem z trędowatymi. Na chodniku leżą pozostałości rozbitego szkła, okruchów wieczoru, w którym miejscowy alkohol musiał mieć swój udział. Czyżby to symptomy współczesnej „zarazy”, z którą wciąż nie udało nam się uporać?

Z przystanku kierujemy się do kościoła [5], który o tej porze dnia jest dla nas zamknięty, ale przez uchylone drzwi zza kraty, możemy zobaczyć wnętrze tego budynku. Moją uwagę przykuwa kolor i struktura cegieł. Zwracam również uwagę na otaczające budynek kościelny dachówki, wchodzące w skład muru przykościelnego.

Nasze przemieszczenia z jednego punktu zabytkowego do następnego są niespieszne [6]. Odległość między poszczególnymi punktami zwiedzania jest na miarę ludzkich kroków, nawet dla osób z lekką niepełnosprawnością ruchową.

Z budynku sakralnego kierujemy się ku tyłom budynku kolegiaty [7] i nieudacznie porównujemy ten punkt miasta „z potencjalnym miejscem, z którego nieznany artysta szkicował podkład do obrazu. Widok współczesnego Dobrego Miasta porównujemy z warmińskim Guttstadt sprzed 145. lat. Stanowi to dla nas modelowy przykład jak wielkie przemiany - w niecałe sześć pokoleń ludzkich - nastąpiły w dziedzictwie kulturowo-materialnym jednego ośrodka miejskiego [8]”. Najprawdopodobniej mosiężna makieta z planem miasta pobudza wyobraźnię przestrzenno-architektoniczną; nie tylko u osób widzących. Kierując się ku sadom i ogródkom, gdzie niektórzy botanicy mogliby się popisać swoją wiedzą z zakresu znajomości kwiatów ogrodowych i zasadzonych tam drzew, zatrzymujemy się przy placu zabaw, gdzie dowiaduję się o miejscowych działaniach na rzecz rewitalizacji przestrzeni miejskiej. W przestrzeni plenerowej w krużganku kolegiaty zauważamy samochody, które zdaniem niektórych uczestników, nie są godne przebywania w tak zacnym parkingu. Tym samym wykluwa się pomysł na nowe miejsca parkingowe. W dalszym punkcie zwiedzania miasta zatrzymujemy się na przesympatycznym placyku z ławeczkami i przyglądamy się okrągłej rzeźbie z inskrypcjami w różnych kierunkach. Domyślam się, że w sezonie spełnia ona również rolę fontanny. Placyk ma w sobie coś z uroku francuskiego miasteczka Digne-les-Bains. Zastanawiam się, czy te dwa placyki w tych dwóch odległych miasteczkach powstały w tym samym czasie i jak wyglądała komunikacja oraz wymiana informacji w czasach ich konstrukcji. Ten paralelizm architektoniczny utrzymuje się nadal w miejscowej cukierni z lokalnymi smakołykami, przypominającymi te z sympatycznych prowansalskich miasteczek, którym udało się do dziś zachować swój urok, bo nie zniszczyła ich wojna. Oficjalne przewodniki podają, że Dobre Miasto zostało zniszczone w 65% [9], ale nasz przewodnik-wolontariusz twierdzi, że te dane są zaniżone. Przy Bocianiej Baszcie zauważam, że cegła jest nieco przypalona; jakby jakimś dawnym pożarem [10]. Drzwi do Bocianiej Baszty [11] zostają nam otworzone za pomocą zadziwiająco dużego klucza. Wspinamy się wąskimi schodkami, odkrywając na kolejnych kondygnacjach liczne przedmioty, które przywołują różne momenty z historii tego miejsca: moją uwagę przykuwa minimalistyczna walizka uchodźcy z Wilna. Z Bocianiej Baszty kierujemy się z naszą nową przewodniczką-wolontariuszką ku linii kamienic z szyldami zawodów i usług, które uległy przedawnieniu [12] lub nawet wyginięciu: zatrzymujemy się przy dawnym zakładzie fotograficznym, szewskim, piekarskim i fryzjerskim.


Ewa Surażyńska 
(17 i 18.05.2019); Dziedzictwo Kulturowe i Przyrodnicze

Bibliografia:
  • Gazeta Wyborcza, w: Magazyn Olsztyn, w: „Od idei do rewitalizacji – sieć miasteczek Cittàslow”, 17.05.2019, s. 8.
  • Orłowicz M., Ilustrowany przewodnik po Mazurach Pruskich i Warmii, Olsztyn 1991.
  • Skuza Z. A., Ginące zawody w Polsce. Ocalić od zapomnienia. Sport i Turystyka. MUZA SA, Warszawa 2006.
  • Suchenek Z., Kalinowski D. K., Sikorski J., Dobre Miasto na starych widokówkach. Dobre Miasto (ehem. Guttstadt) auf alten Postkarten, Dobre Miasto 2007.
Strony internetowe:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dobre_Miasto (dostęp: 17.05.2019).
http://www.dobre-miasto.com/zabytki-dobrego-miasta/baszta-bociania/ (dostęp: 18.05.2019).
Przypisy:
[1] Zob. prof. Hoffmann: „(…) mała korekta do poniedziałkowej informacji. Spotykamy się w sobotę o godz. 9.30, 11. maja na przystanku Expressbusów, który został przeniesiony (obecnie znajduje się przy ul. Lubelskiej naprzeciwko stacji benzynowej Statoil)”.

[2] „Początkowo miasto nazywało się Gudestat, czyli miasto pruskiego plemienia Gudde. W późniejszym czasie niemieccy osadnicy przekręcili ją na Guttstadt, które tłumaczono na język łaciński jako Bona Civitas, a na polski Dobre Miasto. Formy nazewnicze do 1945 roku: niem. Guttstadt.”

[3] „Inne nazwy miasta: Guddestat, Godenstat, Gudinstat, Gutberg, Gutenstat, Guthenstadt, Guthinstadt, od 1946 oficjalnie Dobre Miasto. (…) Herbem miasta jest jeleń trzymający w pysku gałązkę dębu z dwoma żołędziami, stojący na zielonej trawie. Patronką miasta jest święta Katarzyna Aleksandryjska.”

[4] Zob. nekropolia Dobrego Miasta.

[5] „Kościół jest częścią gotyckiego zespołu kolegiackiego z lat 1357–1389. Biskup warmiński Herman około 1346 dokonał ostatecznego rozdziału dóbr biskupich i kapitulnych. Powołał także kolejną kapitułę – kolegiacką, która stała się wkrótce trzecim co do wielkości właścicielem ziemskim na Warmii. Aktem z 20 listopada 1347 kapitułę kolegiacką przeniesiono do Dobrego Miasta włączając do niej miejscowy kościół parafialny. Budowę obecnego kościoła rozpoczęto około 1359. Pod koniec XIV w. w kościele były już co najmniej cztery ołtarze, w 1392 papież Bonifacy IX wystawił bullę odpustową, a w 1396 ufundowano stalle kanonickie. W 1420 wyświęcono nowy ołtarz główny ku czci Krzyża Świętego, Zbawiciela i Wszystkich Świętych. Zabudowania kolegiaty stanowią zwarty czworobok, nieznacznie rozszerzający się ku zachodowi. Część północną zajmuje kościół, od zachodu i południa znajdują się budynki mieszkalne kanoników, od wschodu pozostałość dawnego domu biskupów, zakrystia i brama w kierunku miasta.”
„Druga brama (Młyńska) znajduje się w skrzydle południowym. Kościół o wymiarach zewnętrznych ok. 61,5 × 25,5 m ma postać trójnawowej hali bez wydzielonego prezbiterium, typowej dla Warmii; wysokość do okapu dachu wynosi 16 m. Od strony zachodniej dostawiona jest wysoka czworoboczna wieża. Pary ośmiobocznych filarów dzielą wnętrze na siedem przęseł przekrytych sklepieniami gwiaździstymi – czteroramiennymi w nawach bocznych i ośmioramiennymi z żebrem przewodnim w nawie głównej.”

[6] „Cittàslow (dosłownie: „powolne miasto”) – powstały w 1999 roku we Włoszech ruch, a zarazem organizacja non-profit, której celem jest oparcie się globalizacji i homogenizacji miast poprzez popieranie różnorodności kulturalnej, ochronę środowiska naturalnego, promocję tradycyjnych lokalnych produktów oraz dążenie do poprawy jakości życia. Inspiracją dla ruchu jest organizacja Slow Food.”

[7] „Kapituła Kolegiacka dla diecezji warmińskiej została utworzona przez biskupa Hermana 17 czerwca 1341 i osadzona w Pierzchałach koło Braniewa. Była to jedyna kapituła kolegiacka na ziemiach państwa krzyżackiego. W 1343 przeniesiono ją do Głotowa, a 20 listopada 1347 do Dobrego Miasta. (…) Dobre Miasto było ośrodkiem dóbr biskupich, siedzibą kapituły kolegiackiej (do 1811), a także ośrodkiem handlu i rzemiosła.”

[8] Słowa ujęte w cudzysłów należą do prof. Hoffmann’a. Ich forma gramatyczno-strukturalna została przetworzona w celu utrzymania poprawności gramatycznej w tym konkretnym kontekście wypowiedzi pisemnej.

[9] „Podczas II wojny światowej zniszczenia wynosiły ponad 65% zabudowy, w tym całkowicie rynku i otoczenia”.

[10] Tamże.

[11] „Baszta Bociania to pozostałość po średniowiecznych murach. Nazwa pochodzi od gnieżdżących się na jej szczycie do niedawna bocianów – bociany niezadowolone z remontu dachu postanowiły zmienić okolice na bardziej przyjazne”.

[12] Zob. Z. A. Skuza, Ginące zawody w Polsce. Ocalić od zapomnienia. Sport i Turystyka. MUZA SA, Warszawa 2006.

środa, 13 marca 2019

Gród Sanditten/Sądyty - spacer w ramach "Promocji dziedzictwa archeologicznego"



Spacer w ramach "Promocji dziedzictwa archeologicznego".  Stanowisko archeologiczne gród Sanditten – Sądyty.

Zbiórka: we wtorek 12.03.2019 o 15:00 przed Centrum Edukacji i Inicjatyw Kulturalnych w Olsztynie (ul. Parkowa 1). Z tego miejsca kierujemy się do Sądyt (25 minut pieszo od miejsca zbiórki). W praktyce część trasy została pokonana samochodami.

Pierwsze spostrzeżenia:

1. Miejsce piękne, ale zaśmiecone: pierwsza powinność – usunięcie współczesnych śladów człowieka, aby dać szansę archaizmom z epoki wikingowskiej. Niestety to zjawisko jest zglobalizowane i dotyczy całego regionu. Jak skutecznie walczyć z zaśmieceniem okolicy?

2. Nie stawiałabym tablic, które w klimacie północno-wschodniej Polski szybko ulegają korozji i wandalizmowi. Raczej dyskretne aplikacje telefoniczne z informacją i grami dla najmłodszych. Czy starsi użytkownicy miejsca nie poczują się dyskryminowani?

3. W miejscu odkrzaczonym można postawić transparentny czasowy namiot z przestrzenią dla badań archeologicznych w deszcz i śnieg, przestrzenią wykładowo-prelekcyjną, kafejką i butikiem z pamiątkami. Czy jednak komercjalizacja miejsca nie wpłynie na jeszcze większe jego zaśmiecenie? Zadanie czasochłonne i drogie oraz wymagające wylansowania konkursu wśród architektów krajobrazu na projekt takiej przestrzeni.

4. Pytanie do biologów: czy zjawisko zarastającej przestrzeni wodnej jest procesem naturalnym, czy wynika z zanieczyszczenia przestrzeni wodnej?

5. Zaproszenie do projektu nurków-archeologów.

Ewa Surażyńska



sobota, 9 marca 2019

WARMIŃSKIE SHEKERE - muzyka, która na polu wyrosła



Warmińskie shekere - to instrument muzyczny, rodzaj grzechoty, która wykonana jest z wysuszonej i pustej tykwy, która wychodowana została na warmińskiej ziemi (ogród w Wipsowie, gmina Barczewo).
Warmińskie shekere jest jedyne w swoim rodzaju, wykonane ręcznie przeze mnie .
Nie ma takiego samego instrumentu - każdy egzemplarz jest niepowtarzalny.
Na tykwie zaplotłam siateczkę ze sznurka lnianego nawleczonego drewnianymi lub plastikowymi koralikami. Kształt tykwy, z której zrobiony jest instrument jak również rodzaj i wielkość koralików ma wpływ na jego brzmienie. Tykwa jest suszona przez kilka miesięcy, a następnie usuwa się ze środka miąższ i nasiona. Sposób grania to rytmiczne potrząsanie, pocieranie koralikami lub uderzanie w otwór przez który zostały wyjęte nasiona.
Pierwsze nasiona zostały przywiezione z gospodarstwa ekologicznego Herba Humana z Francji, w którym odbywałam staż studiując kierunek Dziedzictwo Kulturowe i Przyrodnicze na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie.
Shekere to rodzaj instrumentu muzycznego popularnego przede wszystkim w Afryce oraz Ameryce Południowej i Środkowej. W zależności od regionu nazywany jest on też: axatse, chequere, sekere, chekeré, agbé, aggué, abwe, xequerê, cabaça lub afoxé.
Zobaczcie jak wygląda i brzmi moje Warmińskie Shekere 

Anna Wojszel

czwartek, 7 marca 2019

Artystyczna ekologia cz. 2 - mleko w kance



Następny wpis o moich próbach życia ZERO WASTE, czyli próbach bezodpadowego życia w mojej rodzinie. Zaczęłam temat o wszechobecnych toreb plastikowych, a teraz poruszę temat KARTONÓW PO MLEKU. Przeciętny Polak wypija rocznie dwieście litrów mleka. To daje dwieście opakowań, które lądują w koszu na śmieci. A gdzie wyrzucamy kartony po mleku? Z jednej strony jest to karton czyli kłania się kontener na odpady papierowe, ale z drugiej strony, karton ten jest od środka wyłożony folią, a u góry jest plastikowa nakrętka. Tak więc zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Gospodarki i Pracy kartony po mleku lądują w pojemniku na tworzywa sztuczne (kolor żółty), razem z plastikowymi i metalowymi odpadami.

Wracając do moich prób bezodpadowego życia zrezygnowałam z mleka w kartonie. Mleko piję - ale od krowy. Takiej prawdziwej, która chodzi po łące i chrupie sobie trawę, taką zieloną i soczystą.
Niestety nie mamy już w sklepach naturalnego mleka, które nie byłoby poddawane obróbce termicznej, dzięki której pozbawione jest dużej części drobnoustrojów. Niestety, także tych korzystnych dla naszego organizmu. Jednak nasz przewód pokarmowy potrzebuje niektórych rodzajów bakterii do prawidłowego funkcjonowania, dlatego powinniśmy spożywać fermentowane produkty, tj. kefiry czy jogurty. Jeśli ktoś z Was ma możliwość kupowania mleka niepasteryzowanego to jak najbardziej warto z tego skorzystać. Takie mleko ma więcej wartości odżywczych, zawiera jednak znacznie więcej tłuszczu.

Był czas, że kupowałam mnóstwo kartonów z mlekiem, więc produkowałam mnóstwo odpadów plastikowych. Pewnego dnia powiedziałam STOP! A raczej krzyknęłam. Zakomunikowałam rodzinie, że nie kupujemy już więcej mleka w kartonie. Ale co będziemy pili? MLEKO OD KROWY! Takie jak byliśmy mali? TAK! I tak zaprzyjaźniliśmy się na nowo ze starą, stylową … KANKĄ DO MLEKA (mamy ich kilka), a z kanki mleko przelewany do glinianych dzbanków, które zakupiliśmy na targu staroci. Cieszę się bardzo, że dzieci pamiętały smak prawdziwego mleka od krowy, więc było łatwiej zrezygnować z tego w kartonie. A mi przypomniały się wspaniałe czasy kiedy mała Ania chodziła ze swoją kanką po mleko i jaka była frajda jak mogliśmy patrzeć na dojone krowy i czuć zapach świeżego mleka i oczywiście...obornika ale to nie przeszkadzało (to zapachy dzieciństwa).

Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że mieszkamy na wsi i mleko od krowy mamy pod nosem. Zapytacie, a co jak mieszkacie w mieście? Widzę następujące rozwiązanie. Zawsze mleko od krowy może przyjechać do Was, tzn. gospodarz może przywieźć Wam mleko - wystarczy umówić się z nim i sąsiadami na odpowiedni dzień i godzinę odbioru. Tak było też i u nas na wsi, gdzie gospodarze z pobliskich wiosek przywozili kanę mleka krowiego, a nasi mieszkańcy czekali niecierpliwie ze swoimi kankami.

PRZERAŻA MNIE WSZECHOBECNY PLASTIK! Więc zrezygnowałam z mleka w kartonie.
Podsumowując: nasze małe eko kroki to:
  • rezygnacja z mleka w kartonie czyli z plastiku na rzecz mleka prosto od krowy (zasada refuse - odmawiaj)
  • używam kanek i garnków glinianych do mleka, zakupionych na targu staroci, więc dałam im drugie życie (zasada reuse - użyj ponownie)
Małe eko kroki, a jak cieszą!
Jeśli przeczytałeś tekst do końca to jesteś gotowy na następne eko krok.

Anna Wojszel

niedziela, 3 marca 2019

Artystyczna ekologia z Wipsowa


Miałam napisać o moich próbach życia ZERO WASTE, więc zaczynam cykl o próbach bezodpadowego życia w mojej rodzinie "Artystyczna Ekologia".  Co to jest zero waste? Filozofia i styl życia, w którym do maksymalnego ograniczenia produkcji odpadów i optymalnego wykorzystania tego co już posiadamy. W ramach zero waste posługujemy się zasadą 5R: - refuse (odmawiaj), - reduce (ograniczaj), - reuse (użyj ponownie), - recycle (przetwarzaj) - rot (kompostuj).


Zacznę od wszechobecnych toreb plastikowych, które towarzyszą nam każdego dnia. Wiemy, że są, że możemy w nie zapakować jednego banana (tylko po co?) i słyszeliśmy, że stanowią ogromne zagrożenie dla naszej planety. To wszystko wiemy ale czy świadomie je używamy, czy zastanawialiście się ile rozkłada się siatka plastikowa? 400 LAT! Zapotrzebowanie na plastik jest tak duże, że przez ostatnią dekadę wyprodukowaliśmy go więcej niż przez pozostałych 100 lat! Żadna cząsteczka plastiku nie uległa jeszcze rozkładowi. Dlaczego? Dlatego, że pierwsze tworzywa sztuczne wyprodukowane na masową skalę, pojawiły się w latach 50-tych ubiegłego wieku. Czyli, że na plastik, którego używała Twoja prababcia, może natknąć się Twoja wnuczka!

Średni czas życia plastikowej torby wynosi tylko 12 min.! Już samo to pokazuje jak bezmyślnie wykorzystujemy tworzywa sztuczne. Robiąc zakupy obserwuję jak ludzie wykorzystują foliowe siatki - jednego banana czy jednego pomidora wkładają do siatki foliowej. Po co? Siatki foliowe są ostatnio tak słabe, że kasjerka do klienta mówi by zapakować towar w jeszcze jedną siatkę foliową. I tak bezmyślnie sięgamy po następną.

Wracając do moich prób bezodpadowego życia zaczęłam rezygnacji foliowych toreb, szyjąc własnoręcznie EKO WORECZKI, których używam już koło roku. EKO WORECZKI to wielorazowe woreczki z materiału (stare firanki, stare koszule itp.) zawiązywane sznureczkiem są dobrym i sprawdzonym opakowaniem na wszelkie produkty, tj. warzywa, owoce jak również kasze, makarony, ryż, płatki, orzechy itp. Wracamy do tradycji, ponieważ takich woreczków używały nasze babcie - przechowywały mąkę, suszone grzyby itp.

PRZERAŻA MNIE WSZECHOBECNY PLASTIK! Więc zaczęliśmy szyć własne tkaninowe woreczki. Pierwsze uszył mój 17-letni syn, który ma pasję krawiecką. Szyje i kreuje własnoręcznie wykonane modne bluzy, spodnie. On przerabia stare ciuchy, a ja zaczęłam szyć woreczki ze starych niepotrzebnych firan, koszul, bluz, spódnic.

Szyję na starej, rodzinnej maszynie, którą oddałam do naprawy. Dałam jej nowe życie i dalej mi służy.

 Podsumowując: moje małe eko kroki to: 1. odmawiam foliówek w sklepie, mam dużą jutową torbę na zakupy (zasada refuse - odmawiaj), 2. szyję tkaninowe woreczki z odzyskanych materiałów, tj. stare firanki, koszule itp. (zasada reuse - użyj ponownie, recycle - przetwarzaj), 3. szyję na starej, naprawionej maszynie (zasada reuse - użyj ponownie).

Jeśli przeczytałeś do końca mój tekst to jesteś gotowy by zrobić pierwszy mały eko krok. Eko woreczki - zamiast foliowych siatek. NOŚ JE ZAWSZE ZE SOBĄ NA ZAKUPY, A W TEN SPOSÓB OGRANICZYSZ UŻYWANIE FOLIOWYCH SIATEK W SKLEPIE! Mały eko krok - a jak cieszy!

Anna Wojszel








Artystyczna ekologia, cz. 1.



Kto z WAS chciałby zrobić pierwszy eko krok?:

  • własna wielorazowa torba na zakupy (ja używam jutowej torby),
  • eko woreczki to wielorazowe woreczki z materiału (stare firanki, stare koszule itp.) zawiązywane sznureczkiem są dobrym i sprawdzonym opakowaniem na wszelkie produkty, tj. warzywa, owoce jak również kasze, makarony, ryż, płatki, orzechy itp. 
Wracamy do tradycji, ponieważ takich woreczków używały nasze babcie - przechowywały mąkę, suszone grzyby itp. EKO WORECZKI - zamiast foliowych siatek. NOŚ JE ZAWSZE ZE SOBĄ NA ZAKUPY, A W TEN SPOSÓB OGRANICZYSZ UŻYWANIE FOLIOWYCH SIATEK W SKLEPIE! Mały eko krok - a jak cieszy!

Co to jest ZERO WASTE? Filozofia i styl życia, w którym do maksymalnego ograniczenia produkcji odpadów i optymalnego wykorzystania tego co już posiadamy. W ramach zero waste posługujemy się zasadą 5R:

  • refuse (odmawiaj) 
  • reduce (ograniczaj)
  • reuse (użyj ponownie)
  • recycle (przetwarzaj) 
  • rot (kompostuj) 
 Robimy małe kroki by chronić siebie i naszą planetę

Anna Wojszel