piątek, 29 grudnia 2017

Jak rozumiem metodologię nauk przyrodniczych

Dylewska Góra; data: 22 X 2017 rano 

Jak (ja) rozumiem metodologię nauk przyrodniczych? Czym jest nauka? Z pewnością nie jest moim wyobrażeniem, imaginacją lub legendą na temat jakiegoś konkretnego zjawiska jakim jest mgła, ogień, wiatr. Nauka charakteryzuje się dużą pokorą poznawczą i brakiem ufności do naszych zmysłów: czy mój słuch nie zwodzi mnie? Czy mogę liczyć na mój wzrok? Czy moje doznania słuchowo-wzrokowe dadzą się opisać w sposób racjonalny? Czy mój wzrok, słuch, węch i dotyk nie oszukują mnie? Czym charakteryzuje się metoda naukowa? 

Słowo metoda przyjaźni się ze sposobem, analizą i porównaniem: czyż dźwięk gitary z końca sali nie wydaje się bardziej oddalonym od dźwięku tamburynu usytuowanego dwa metry ode mnie? Wnikliwy badacz będzie chciał zrozumieć (a nie poczuć intuicyjnie) jaka jest specyfika dźwiękowa tych dwóch instrumentów. Z jakiego materiału są one skonstruowane? Czy intensywność dźwięku jest związana tylko z odległością? 

Jaka jest specyfika nauk przyrodniczych (eksperymentalnych) w porównaniu do nauk humanistycznych? Z pewnością nauki przyrodnicze charakteryzuje większa pokora poznawcza i brak zaufania w stosunku do tego czym jest czucie. Naukowiec nie będzie nawet ufał słowom użytym przez skryba opisującego doświadczenie laboratoryjne. Naukowiec odrzuci słowa wiotkie, nieszczelne i zbyt eleganckie, aby zastąpić swoje spostrzeżenia słowami pretendującymi do sfery definicji. Naukowiec lubi słowo paradygmat. Gardzi erudycją. Analizuje mgłę: a jeśli jego zainteresowania zmierzają ku legendom, to w celu ich brutalnej demistyfikacji. 

Dylewska Góra; data: 22 X 2017
przed południem
Naukowiec stara się zrozumieć emocje: jeśli tym uczuciem jest strach, to bada jego przyczynę. Naukowiec zauważa, że strach jest uczuciem nieprzyjemnym, ale jeśli ten bodziec pomaga ofierze tego uczucia pokonać niebezpieczeństwo i tym samym przeżyć lub uniknąć nieprzyjemności, to stwierdzi, że jest on potrzebny. Bezradny humanista popadnie raczej w hedonizm rozpaczy, delektując się w swoim masochizmie, niczym ostrymi przyprawami, zjawiskiem strachu, ogołoconym z przydatności, czy jego bezużyteczności. 

Naukowiec nie zaufa poecie, a poetę zmęczy wnikliwość i precyzja naukowca. Z pewnością ani jednych ani drugich nie należy traktować do końca na poważnie. 

W końcu: zastanawiam się, czy w XXI wieku należy na nowo stwarzać granice między poznaniem naukowym a intuicyjnym? Czyż dzisiejsi naukowcy nie przypominają humanistów? Czy nauki humanistyczne nie flirtują z metodologią nauk przyrodniczych? Czy te podziały nie są sztuczne lub przedawnione? Odpowiadam pytaniami na pytania i nie oczekuję jakiejkolwiek odpowiedzi.


Ewa Surażyńska

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Zosia na spacerze

Zosia miała w swoim życiu kilka fascynacji. Wszystkie były związane z dziką przyrodą. Pierwszą z nich były ptaki. Gdy tylko zapisała się do szkolnej biblioteki, zaczęła wypożyczać atlasy ptaków, jeden po drugim.

Zosia miała 8 lat i chodziła do drugiej klasy. Był pierwszy dzień wiosny. Zosia cieszyła się z tego, że nie musi dziś długo siedzieć w szkole. Nie lubiła chodzić do szkoły. Drażnił ją tłum ludzi i hałas jaki produkują. Mimo swojej inteligencji, często na lekcjach nie mogła się skupić. Do tego koledzy często jej dokuczali.

Tego dnia miała do szkoły na godzinę 8:00. Zamiast lekcji był apel. Trwał on godzinę. Po apelu było topienie marzanny, jednak obecność na tym wydarzeniu nie była obowiązkowa. Zosia zdecydowała, że pójdzie do domu. Szła szybko i już po dziesięciu minutach była na miejscu. Na pytanie mamy jak było w szkole odpowiedziała, że dobrze i dodała że zaraz idzie do lasku. Weszła do pokoju i zdjęła z siebie odświętny strój. Na jego miejsce włożyła spodnie dresowe, koszulkę i bluzę z kapturem. Wyglądała jak chłopczyca, ale lubiła się tak ubierać - było jej wtedy wygodnie. Do kieszeni od bluzy włożyła kieszonkowy atlas ptaków. Następnie założyła adidasy i wyszła z domu. Szła niezbyt szybkim krokiem i uważnie się rozglądała. 

Pierwsze ptaki wypatrzyła przedzierając się przez zarośla. Jednak były to tylko wróble i sikorki bogatki, które widywała niemal codziennie. Przedarła się przez zarośla i szła przez pola, z nadzieją że wypatrzy coś ciekawszego. Gdy już zbliżała się do lasku, wypatrzyła 5 ptaków na drzewie. Od razu rozpoznała gatunek, po barwie upierzenia i nieproporcjonalnie długim ogonie. Były to raniuszki. Zosia się ucieszyła, bo nigdy wcześniej nie widziała ptaków tego gatunku. W lasku nie wypatrzyła nic ciekawego. W dokonywaniu obserwacji przeszkodził jej dźwięk piły motorowej. Wiedziała, że gdy się zanadto zbliży, dźwięk stanie się na tyle głośny i nieprzyjemny, że doprowadzi ją do płaczu. Wyszła więc z lasku i udała się do domu, tą samą drogą którą przyszła. Gdy już była prawie na miejscu, wypatrzyła pliszkę. Bardzo ją to ucieszyło. Wiedziała że pliszki odlatują na zimę, więc właśnie udało jej się wypatrzyć oznakę wiosny. Jej radość nie trwała jednak długo. Przerwał ją dźwięk wiertarki, wydobywający się z jej bloku. Zosia wybuchła płaczem, zatkała uszy i pobiegła przed siebie. Zatrzymała się około 100 metrów dalej, koło sklepu. Tak się złożyło że stał tam kolega Zosi - Bartek. Pił oranżadę. 

Bartek podkochiwał się w Zosi. Dlatego akceptował wszystkie jej dziwactwa i zawsze był dla niej miły. Bartek widział że Zosia płacze, więc spytał ją co się stało. Zosia wyznała mu, że w jej bloku grasuje okrutny pan z wiertarką. Przez niego jest zbyt głośno i Zosia boi się wrócić do domu. Bartek powiedział Zosi, że nie ma się czego bać. Zaszedł do sklepu, żeby oddać butelkę po oranżadzie, a następnie odprowadził Zosię do domu. Zosia nadal płakała i zatykała uszy, ale u boku kolegi czuła się na tyle raźnie, że mogła wrócić do domu. Wchodząc do mieszkania Zosia zauważyła, że nie słychać już dźwięku wiertarki. Uspokoiła się więc i przestała płakać. Mama Zosi zauważyła jej czerwone oczy i mokre policzki. Domyśliła się, że jej córka przed chwilą płakała. Spytała ją co się stało. Zosia odpowiedziała że było za głośno, ale Bartek jej pomógł.

„Dziękuję”- powiedziała mama Zosi zwracając się do Bartka. „Nie ma za co. Jak Zosia ma jakiś problem, to ja zawsze pomogę.” Odpowiedział Bartek.

Obecnie Zosia chodzi do szóstej klasy. Niedawno otrzymała diagnozę - ma Zespół Aspergera. Zosia zawsze czuła się inna. Teraz jednak wie co jest przyczyną tej inności, dlatego żyje jej się łatwiej. Obecnie Zosia jest zafascynowana grzybami. Uwielbia zbierać grzyby jadalne, a te które są trujące lub niesmaczne lubi fotografować. Problemy z przetwarzaniem bodźców słuchowych udało się opanować na tyle, żeby Zosia nie wpadała w panikę gdy słyszy głośne dźwięki. Zosia nadal jest wyśmiewana przez rówieśników. Z jednej strony jest jej z tym ciężko, lecz z drugiej strony wie że ma Bartka, który zawsze jest chętny żeby stanąć w jej obronie.

Adam Kubik

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Dzień Międzykulturowy na Wydziale Humanistycznym


niedziela, 3 grudnia 2017

Dziedzictwo Kulturowe i Przyrodnicze - zajęcia terenowe


Studenci III roku I stopnia na kierunku DZIEDZICTWO KULTUROWE I PRZYRODNICZE w ramach wykładów "Antropologia lasu" z dr. hab. Mirosławem Hoffmanem uczestniczyli w zajęciach terenowych do Kielar koło Olsztyna. W wyprawie brali udział również dr Marta Śliwa i prof. Jacek Kowalewski. Zwiedziliśmy cmentarz rodziny Erdmanów, gdzie poznaliśmy ciekawą historię tejże rodziny.

Niezwykłym zjawiskiem o jakim opowiedział nam pan Mirosław to Grupa Olsztyńska, która wchodziła w skład kręgu kultur zachodniobałtyjskich. Stanowiska tej kultury występowały od V wieku n.e., a rozwijały się w VI-VII w. n.e. na terenach Pojezierza Mazurskiego oraz na terenach, gdzie wcześniej występowały stanowiska kultury bogaczewskiej oraz niewielka część terenów kultury wielbarskiej. Dowiedzieliśmy się o obrzędach ciałopalnych (jamowych i popielnicowych), o urnach okienkowych (popielnice z prostokątnymi lub okrągłymi otworami imitującymi okna) i o pochówkach koni. Najbardziej znane cmentarzyska to właśnie Kielary i Tumiany koło Barczewa.

Wyprawa zakończyła się wspólnym ogniskiem zorganizowanym przez gościnnego gospodarza leśniczówki w Kielarach.

Anna Wojszel












czwartek, 30 listopada 2017

Podziel się książką tak jak chlebem


Studenci kierunku dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze zapraszają do akcji uwalniania książek. Założyli specjalna wirytnę: https://warmiobook.blogspot.com/  oraz Fan Page na Facebooku

Uwalniają książki i tworzą nowe półki bookcrossingowe w dość nietypowych miejscach. Tam, gdzie ich jeszcze nie było. Na przykład w piekarniach i restauracjach. W miejscach na głębokiej prowincji i w miejscach, gdzie ludzie się spotykają. Kilka całkiem nowych półek zostanie uroczyście otwartych 6. grudnia 2017 roku.

Książka zbliża a dzielenie się ubogaca. Dziedzictwo w szerokim sensie. Nie samych chlebem człowiek żyje czyli nie samą materialnością. Bo dziedzictwo ma wymiar materialny ale i niematerialny.

Celem tej akcji jest zachęcenie do zmiany postaw konsumenckich, do dzielenia się (nie tylko książkami) i do czytania a jednoczesne umożliwienia korzystania z książek tym, którzy nie mają do nich łatwego dostępu.

Przeczytanych książek nie musimy wyrzucać do pieca ani na makulaturę. Stare książki możemy ożywić, podzielić się nimi z kimś innym i podzielić się wrażeniami z ich przeczytania. Książki zbliżają ludzi w momencie czytania jak i w momencie dzielenia się nimi (i wrażeniami z przeczytanych pozycji).

Celem jest ochrona środowiska - mniejsze zużycie surowców, w tym przypadku papieru. "Chcemy wydłużyć czas użytkowania przedmiotów, na przykładzie książek. Chcemy dzielić się wiedzą i to podwójnie (fizycznie książkami a duchowo wiedzą i pomysłami)".

Dołącz do studenckiej akcji. Dzielenie się ubogaca obie strony. A oni chcą zmieniać świat na lepsze małymi krokami i zaczynając od siebie samych. Możesz dołączyć. Dzielimy się książkami ale chodzi o coś więcej. "Chcemy zmieniać postawy konsumenckie i postrzeganie świata. Zamiast kultury jednorazowości i szybkiej konsumpcji – trwałe i wielokrotnie wykorzystywane rzeczy (i idei)".

Nadrzędnym celem jest zmiana świadomości, stylu życia i codziennych nawyków. To taki przewrót kopernikański w myśleniu. Mikołaj Kopernik mieszkał na Warmii, nawiązanie więc do niego nie jest bezpodstawne. Poprzez akcję tworzenie nowych półek bookcrossingowych i uwalniania książek studenci chcą ułatwić dostrzeżenie problemów odpadów (konsumpcja towarów jednorazowych, rosnące wysypiska, śmieci zalęgające w lasach). Chcą pokazać i zobaczyć jak prostymi działaniami można to zmieniać. Im więcej osób tym większy sukces akcji. Dołącz i Ty !  

Co możesz zrobić? Przeczytaj książkę. Uwolnij ją i przekaż dalej. Podziel się wrażeniami i zostaw swój ślad na studenckim fanpejdżu. Zrób zdjęcie z książką i wyślij na facebookowy fanpage

Inicjatorami i pomysłodawcami akcji są studenci kierunku dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Ale z pewnością dołączą i inni.

Inauguracja projektu w dniu 6 grudnia 2017 roku. W nawiązaniu do św. Mikołaja i znakomitej tradycji obdzielania się prezentami.

Stanisław Czachorowski

niedziela, 26 listopada 2017

Regionalne zasoby archiwalne i biblioteczne


Studenci III roku studiów I stopnia na kierunku DZIEDZICTWO KULTUROWE i PRZYRODNICZE w ramach zajęć terenowych "Regionalne zasoby archiwalne i biblioteczne", dzięki uprzejmości prof. Andrzeja Kopiczko odwiedzili Archiwum Archidiecezji Warmińskiej w Olsztynie. Zapoznaliśmy się z burzliwą ale jakże ciekawą historią powstania archiwum.

Zasoby jednostki, mimo złożonej i trudnej przeszłości, są bardzo bogate. Szczególnie dumne jest z posiadania dziesięciu autografów Mikołaja Kopernika. Warto zaznaczyć, że w bibliotekach polskich i europejskich zachowało się jedynie około 35 pism, sporządzonych ręką tego wybitnego astronoma. Należy też dodać, że w Archiwum przechowywane są również autografy biskupa Ignacego Krasickiego. Szczególną wartość posiadają pisane jego ręką "Bajki" i "Monachomachia" z rysunkami bratanicy Anny Charczewskiej. Byliśmy pod ogromnym wrażeniem z posiadanych zasobów Archiwum Archidiecezji Warmińskiej.

Anna Wojszel




„Piramida Zwierząt” Katarzyny Kozyry po warmińsku i prowansalsku albo o lokalnym potraktowaniu sztuki zglobalizowanej

Oratoires du Centre Ancien d'Aix-en-Provence;
Association pour la Restauration et la sauvegarde du Patrimoine du Pays d'Aix;
str.: 52: Saint Roch et son chien. 40 rue Espariat, église du Saint-Esprit.
Dzień pierwszego listopada jest najodpowiedniejszym czasem na wspomnienie instalacji Katarzyny Kozyry o intrygującym niegdyś tytule „Piramida Zwierząt” (1993) w ramach zajęć z antrozoologii i posthumanizmu [1] na DKiPII UWM. Na tę wspominkową decyzję składają się następujące czynniki, a są nimi: przyczyny osobiste, w postaci mojego jesiennego kaszlu, połączonego z bólem mięśni (uniemożliwiającego mi wyjście do i tak dziś zamkniętej biblioteki). Po drugie instalacja wyżej wymienionej artystki-performerki jest niejako wspomnieniem tętniącego niegdyś życia, które brutalnie uszło ze zwierząt goszczących w rozległych, wysokich i wytwornych pomieszczeniach warszawskiej „Zachęty”.

Tu pozwolę sobie na małą dygresję: nie wyobrażam sobie przemieszczenia tej instalacji do niskich pomieszczeń wystawienniczych olsztyńskiego Biura Wystaw Artystycznych, gdzie wieje socrealizmem. Nie wiem również jak wnieść „Piramidę Zwierząt” Katarzyny Kozyry do (mieszczącego się na ostatnim piętrze!) kortowskiego Centrum Ekspozycyjnego „Stara Kotłownia”? A może pomieszczenia olsztyńskiego zamku, w których progach gościł (15-go listopada 2016-go roku, w ramach „Zachęty do sztuki”) inny polski skandalista - Zbigniew Libera, zdołałyby równie wytwornie powitać instalację Kozyry? W „Muzeum Warmii i Mazur”? Toć przecież na zamku ma straszyć! A może w olsztyńskim „Muzeum Przyrody”, ale co na to duchy [2] innych zaimpregnowanych zwierząt leśnych, które nie należą do tych udomowionych z instalacji Katarzyny Kozyry?

Jak zaimpregnowany warszawski koń domowy porozumie się z północno-wschodnim żubrem czy łosiem? Czy duch warszawskiego myśliwskiego psa nie zakłóci spokoju miejscowej, zaimpregnowanej parze gągołów [3] (Bucephala clangula)? Tu przypomnę, że gągoły są typowymi mieszkańcami jezior śródleśnych. Czy zaimpregnowany kot Katarzyny Kozyry zaprzyjaźni się z lisem o tym samym smutnym losie? W końcu: czy miejscowy lis (Vulpes vulpes) nie zapoluje na warszawskiego koguta z samego szczytu instalacji? I czy znowu to psisko z warszawskiej instalacji nie spłoszy pary żurawi (Grus grus) i białego bociana (Ciconia ciconia)? [4]

I czy ta instalacja Katarzyny Kozyry zostałaby w ogóle zauważona? Przecież Olsztynianie od lat przywykli już do poroża, stanowiącego część drewnianego świecznika z XVI-go wieku w sferze sakralnej. Miejscowi [5] powiadają, że podczas polowania w olsztyńskich lasach, spłoszony jeleń miał sam uciec do miasta, aby dotrzeć do dzisiejszej bazyliki katedralnej św. Jakuba Starszego. Po wbiegnięciu do środka świątyni, miał paść martwy. Anonimowi rzemieślnicy, dla upamiętnienia tego wydarzenia, wykonali wyżej wspomniany świecznik. Nie wiem jak by się do tego ustosunkował św. Hubert. Czy znalazłby jakiś wspólny język ze św. Jakubem Starszym? Chyba tylko przy bardzo wysublimowanym naparze ze świeżych pokrzyw i lawendy, w towarzystwie psa, z którym św. Roch się nie rozstawał (w prowansalskiej reprezentacji rzeźbiarskiej [6]).

Nasuwa się ponure pytanie: dlaczego w tak wielu wnętrzach publicznych i prywatnych, zwierzę jest akceptowane, ale w formie zaimpregnowanej, czyli martwe? Czy przebywanie z człowiekiem w wytwornych wnętrzach galerii czy świątyni tak często musi być okupione śmiercią tych zwierząt?

Wrócę jednak do równie smutnej współczesności: „Piramidę Zwierząt” widziałam jeszcze w końcówce XX-go wieku, najprawdopodobniej jeszcze zanim rozpoczęłam studia na warszawskiej Europejskiej Akademii Sztuk (1995 – 2000): tamże zatrudniona przez EAS krytyk sztuki, mgr [7] Monika Małkowska, ze skrzętną wnikliwością, oprowadzała nas po wszystkich ważnych współczesnych galeriach ówczesnej Warszawy.

Wyżej wymienione wydarzenie artystyczne, z udziałem umarłych zwierząt, odtwarza w mej pamięci warszawską atmosferę z ostatniego dziesięciolecia przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Niestrawna instalacja Katarzyny Kozyry, napawa zamierzonym przez artystkę: to bezsilnym buntem, to niepotrzebnym smutkiem, bo zmieszanym z poczuciem, że mam tu do czynienia z klasyczną idioterią (prawną). Z tym ostatnim, dość pretensjonalnym jak na Dzień Wszystkich Świętych terminem, zapoznałam się uczestnicząc w warsztatach prowadzonych przez Natachę Pugnet i Patrick’a Lhot’a [8] w ramach ćwiczeń ze współczesnych praktyk w sztukach plastycznych. A idioteria czerpie korzyści z luk i niedociągnięć prawnych. Jest źródłem inspiracji dla tych, którzy nie boją się prowokacji w badaniu granic ludzkiej głupoty. Zadaje ona dużo pytań, na które nie mamy gotowych odpowiedzi. Robi dużo hałasu wokół siebie. Stawia pod znakiem zapytania wartości zdające się być niezachwianymi, a nas samych: w pozycji niewygodnej, demaskując hipokryzję. Bracia Grimm’owie mieli się niejednokrotnie przewrócić w grobie na myśl o tym, co Katarzyna Kozyra uczyniła z ich „Muzykantami z Bremy”.

Czy współczesne dzieci nie zasną już dziś tak łatwo jak niegdyś?

Ewa Surażyńska
studentka DKiPII UWM

Przypisy:

[1] Przedmiot prowadzony przez dr Dariusza Liszewskiego na I-ym roku studiów magisterskich z Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie w roku akademickim 2017/2018.
[2] Tu możemy pozwolić sobie na dyskusję związaną z duszą zwierząt i odwiecznym pytaniem: czy zwierzęta posiadają duszę?
[3] Zapraszam do rozdziału poświęconemu olsztyńskiemu „Muzeum Przyrody” (str.: 73 - 79) w ilustrowanym przewodniku siedziby Muzeum Warmii i Mazur. Wydawca: FOTO LINER S.C.; Międzyborska 50, 04-041 Warszawa.
[4] Czyżbym wspominała dyskusję, która odbyła się 27 września między 19:50 a 21:00 w Amfiteatrze im. Czesława Niemena w Olsztynie wokół tematu: „Posthumanizm: filozofia, sztuka, nauka”?
[5] Zobacz grzbiet przewodnika po olsztyńskiej bazylice katedralnej św. Jakuba na przełomie wieków ks. Andrzeja Lesińskiego.
[6] W: Oratoires du Centre Ancien d’Aix-en-Provence; Association pour la Restauration et la sauvegarde du Patrimoine du Pays d’Aix; str.: 52: Saint Roch et son chien. 40 rue Espariat, église du Saint-Esprit.
[7] Tytuł, który posiadała moja wykładowczyni w latach 1995 – 2000.
[8] Warsztaty prowadzone dla studentów sztuk plastycznych na studiach magisterskich na Wydziale Literatury i Nauk Humanistycznych na Aix-Marseille Université [Master Arts, arts plastiques. Faculté des Lettres et Sciences Humaines] przed rokiem 2008-ym.

środa, 22 listopada 2017

Korespondencja z Wielkiej Brytanii - hotele dla owadów


Podobno dzieci w Szwajcarii zapytane, jakiego koloru są krowy, pod wpływem reklam powiedziały, że krowy są fioletowe. Aby temu zaradzić, w centrum Londynu znaleźć można Vauxhall farm z dzikimi zwierzętami: kozami, końmi czy świnkami – wszystkimi tymi legendarnym,i stworzeniami, o których dziś wielkomiejskie dzieci wiedzą wyłącznie z bajek. Aby przybliżyć naturę dzieciom, wiele angielskich szkół podstawowych decyduje się postawić „Hotele dla robaków” (po angielsku Bug Hotels). Jest to bardzo ciekawy pomysł na przybliżenie natury dziecku, w prosty, bezpośredni i mało kosztowny sposób.
  
Co to jest „hotel dla robali”?

„Hotel dla robaków” lub ładniej „hotel dla owadów” (Bug Hotel) to często wielopiętrowa konstrukcja zbudowana w ogrodzie, w której (za darmo!) zamieszkują różne insekty. Zbudowany jest z różnych materiałów, przez co umożliwia wprowadzkę różnym gatunkom zwierząt. Jak prawdziwe hotele, również te przybierać mogą najróżniejsze, czasami wręcz ekstrawaganckie kształty. Raz zbudowany, hotel dla robaków tworzy własny ekosystem, o który szczególnie nie trzeba już się później troszczyć.

Kto buduje hotele dla owadów (robaków)?

Hotele dla robaków budować mogą ogrodnicy oraz hodowcy owoców i warzyw, by w ten sposób ułatwić zapylanie swoich płodów. Owady mogą tam zakładać swoje gniazda i hibernować na zimę.
Coraz częściej jednak, stawiają je również szkoły, by w ten sposób przybliżyć naturę swoim podopieczny, jest to świetny sposób pokazania naszym milusińskim natury bez potrzeby wyjeżdżania na dalekie wycieczki na wieś czy do lasu.

Konstrukcja hotelu 

Podstawowa struktura zwykle postawiona jest z europalet lub desek. Te pierwsze tworzą stabilną strukturę, którą dodatkowo można wzmocnić skręcając je ze sobą. Jest to przy okazji również świetny pomysł na praktyczne pokazanie dzieciom, w jaki sposób działa recycling. Zwykle buduje się około pięciu poziomów, chociaż największy taki hotel dla robaków w Anglii liczył aż dziewięć metrów wysokości! Najmniejsze natomiast mieszczą się w kubku na herbatę.
Palety najlepiej postawić „do góry nogami” przez co uzyskujemy wgłębienia, które wypełnić można różnymi materiałami. Na dolnej warto zostawić większy otwór, dzięki czemu mamy szansę, że zagnieżdża się tam większe zwierzaki, na przykład jeże lub żaby.

Wypełnienie otworów w hotelu dla owadów

Wypełnienie otworów w europaletach zależy już od naszej wyobraźni, dostępnych materiałów, oraz tego, jakie gatunki zwierząt chcemy zaprosić:

- Zmurszałe drewno jest doskonałym środowiskiem dla larw żuków, chrząszczy i chrabąszczy. W korze zagnieżdżają się stonogi i korniki.
- Rurki, na przykład z trzciny czy bambusa, lub otwory w drewnie stanowią doskonałe mieszkanie dla pszczół. Różnej wielkości dziurki przyciągną różne gatunki owadów. Tak zbudować możemy również hotele wiszące – przymocowane do gałęzi drzewa czy ściany.
- Suche liście i siano pozwala zagnieździć się różnym bezkręgowcom, które poszukają bezpiecznego miejsca na hibernację. Przypomina to ściółkę leśną.
- Jeśli chcemy zaprosić jeża, warto zbudować mu w rogu specjalne pudełko z drewna pod stertą patyków. Można dla wygody wyścielić je liśćmi.
- Jama dla ropuchy. Chociaż płazy potrzebują wody dla rozmnażania, większość roku mogą spędzić w suchym środowisku. Kamienie dają im wilgotne i chłodne warunki, w których mogą przezimować.
- Biedronki lubią liście i patyki.

Oprócz tego dlaczego by nie zasadzić na dachu naszego hotelu dla robaków pachnące kwiaty. Nie tylko będą ładnie wyglądać, ale dodatkowo ich intensywna wioń przyciągnie motyle i pszczoły.
Luksusowe hotele dla robaków bywają nawet wyposażone w baseny dla gości pływających, ale wymaga to już poważniejszych prac budowlanych.

Hotele dla robaków w szkołach

Tak zbudowany hotel dla robaków staje się wyśmienitym materiałem edukacyjnym. Edukacja w angielskich szkołach podstawowych nie koncentruje się wyłącznie na rozwijaniu umiejętności akademickich. Jej celem jest też budzenie zainteresowania nauką, lekcje muszą być ciekawe i angażujące (Więcej na ten temat piszę w tekście „Dzień w angielskiej szkole podstawowej” https://www.speakingo.pl/blog/dzien-w-angielskiej-szkole-podstawowej/ ). Stąd w wielu szkołach powstają takie hotele dla robali, dzięki którym nauka staje się o wiele bardziej ciekawa, praktyczna i angażująca właśnie. W internecie znaleźć można liczne pomysły na wzbogacenie programu nauczania o tak praktyczne zajęcia. Można na przykład:

- „polowanie” na robale
- malowanie/kolorowanie znalezionych insektów
- identyfikowanie mieszkańców
- zapylanie
- gatunki chronione i zagrożone (np. trzmiele)

Gotowe pakiety edukacyjne (w języku angielskim) znaleźć można na stronie BugLife https://www.buglife.org.uk/activities-for-you/children-and-schools/bug-resources-schools

Nic tylko budować!


Dr Grzegorz Kuśnierz
Speakingo - Angielski Online www.speakingo.pl

Zdjęcia pochodzą ze strony: https://www.pinterest.co.uk/explore/bug-hotel/



niedziela, 5 listopada 2017

Od Cours Mirabeau w Aix-en-Provence po dylewski platan

Krótki pobyt we wsi Dylewo w dniu 22 października 2017, w ramach ćwiczeń z przedmiotu szata roślinna Polski, zadziałał na mnie niczym magdalenka Proust’a, której smak przenosi degustującego do innej sfery czasowej. Tym razem funkcję ciasteczka o mocy podróżowania nie tylko w czasie, ale i przestrzeni, zastąpił znamienity, charakterystyczny kształt pnia dylewskiego platana, posadzonego za przyczyną dawnych właścicieli majątku, o których niewiele wiem. Wszelakie próby drążenia historii tajemniczego dworu kończyły się fiaskiem lub groźbą bycia podejrzanym o niegrzeczną dociekliwość.

W moją obecność w dylewskim arboretum, wpisanym w opustoszałą, otuloną we mgle zapomnienia wiosce, nie do końca uwierzyłam. Ta baśniowo-senna atmosfera, powiodła moje spacerowe kroki, ku osamotnionemu platanowi. Ukrywał się wśród innych, miejscowych i przybyłych z innych stron świata drzew. Nawet próba sfotografowania pnia drzewa okazała się nieudaną, bo wewnętrzna szybka mojego aparatu fotograficznego zaszła mgłą.

Widok dylewskiego drzewa odtworzył w mej pamięci aleję platanów z Cours Mirabeau w Aix-en-Provence. Ich stabilna, rytmiczna i uporządkowana obecność do dziś mieszka w mej pamięci (również tej fotograficznej). Oczyma wyobraźni wciąż widzę je po prawej i po lewej stronie alei i wiem, że te prowansalskie platany pamiętają kroki i impresjonistyczne spojrzenie na górę Saint Victoire Paul’a Cézanne’a.

Podczas mego pobytu w Aix-en-Provence (2006 – 2014) ich gałęzie były regularnie przycinane. Na niektórych z nich zawieszano metalowe obręcze podtrzymujące głośniki. Wspomniane metalowe instalacje z czasem wtapiały się w strukturę drzewa. Zakochani ryli ostrymi narzędziami inicjały imion swoich ukochanych, a następnie ranili korę drzewną zataczając wokół koślawych dużych liter niekształtne serca. Czyżby kora platana prowansalskiego była aż tak plastyczna? Czyż dlatego japońska artystka-performerka, instalatorka i rzeźbiarka postanowiła je otulić przynajmniej na jakiś czas jaskrawą czerwienią w duże białe kropy z poliestrowego materiału?

Jest rok 2013. Yayoi Kusama (urodzona w 1929) otwiera 17 stycznia na Cours Mirabeau, wraz z innymi zglobalizowanymi artystami w Aix-en-Provence i okolicy, akcję artystyczną L’art-à-l’endroit, bo miejsce sztuki jest tu i teraz, na miejscu: w Aix-en-Provence. Jak dziwnie brzmi to ostatnie zdanie w listopadzie 2017 roku w Olsztynie. To wniebowstąpienie groszków na drzewach Ascension des pois sur les arbres Yayoi Kusamy trwało do 17 lutego 2013.

Ewa Surażyńska



czwartek, 19 października 2017

O tym, jak chruścik stał się chrustikiem


Chruściki z Olsztyna ruszyły w świat. Właśnie zawędrowały do szkoły w Dortmundzie! A to za sprawą siedmioletniej Nadii, która z mojej zerówki wyfrunęła nieco dalej niż większość dzieci. Do swojej szkoły zaniosła chruściki, zrobione podczas ostatnich odwiedzin, wraz z krótką opowieścią o tych zwierzątkach. Od jej mamy wiem, że dzieciom nie było łatwo wymówić słowo "chruścik", zatem w Dortmundzie jest on "chrustikiem".

Anna Mikita


czwartek, 5 października 2017

Konferencja: Turystyka nas inspiruje. Szlaki turystyczne szansą rozwoju turystyki regionalnej


Program konferencji:
9:00–10:00 Rejestracja uczestników, powitalny serwis kawowy.
10:00–10:20 Rozpoczęcie konferencji, przywitanie gości: Prof. dr hab. Ryszard J. Górecki – Rektor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie i Gustaw Marek Brzezin – Marszałek Województwa Warmińsko-Mazurskiego.
10:20–11:05 Szlaki kulturowe jako narzędzia tematyzacji dziedzictwa i markowe produkty turystyczne regionu dr hab. Armin Mikos von Rohrscheidt, prof. Gnieźnieńskiej Szkoły Wyższej w Gnieźnie.
11:05–11:25 Rozwój regionalnych produktów turystycznych na przykładzie Szlaku Kopernikowskiego, Anna Jaroszuk – p.o. Dyrektora Departamentu Turystyki Urzędu Marszałkowskiego Województwa Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
11:25–14:45 Jak finansować działania promocyjne we współpracy za partnerami zlokalizowanymi wzdłuż szlaków turystycznych Justyna Szostek – Dyrektor Biura Warmińsko-Mazurskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej.
11:45–12:10 Dyskusja moderowana
12:10–12:30 Przerwa kawowa
12:30–12:50 Możliwości finansowania szlaków turystycznych w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich 2014–2020  w zakresie działań obsługiwanych przez Samorząd Województwa Jarosław Sarnowski – Dyrektor Departamentu Obszarów Wiejskich i Rolnictwa.
12:50–13:10 Wodne szlaki turystyczne Warmii i Mazur – implikacje metodyczne i organizacyjne dr hab. Jarosław Jaszczur-Nowicki, prof. Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
13:10–13:30 Piesze i rowerowe szlaki turystyczne – metodologiczne podstawy projektowania i użytkowania prof. dr hab. Krzysztof Młynarczyk, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie.
13:30– 13:50 Cittaslow – tradycja nowocześnie Stanisław Harajda – przedstawiciel Krajowego Komitetu Naukowego ds. Cittaslow.
13:50–14:10 Koncepcja systemu tras rowerowych w województwie warmińsko-mazurskim Anna Łukaszewicz-Paczkowska – Dyrektor Warmińsko-Mazurskiego Biura Planowania Przestrzennego w Olsztynie.
14:10–15:00 Debata podsumowująca z udziałem wszystkich prelegentów. Zakończenie konferencji.
15:00 Obiad

Data: 12 października 2017 roku, w godzinach od 9:00 do 16:00

Miejsce: Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie, Wydział Humanistyczny (Aula im. M.G. Dietrichów), ul. Kurta Obitza 1, 10-725 Olsztyn.

Zgłoszenia do 29.09  na adres dt@warmia.mazury.pl  albo tel. 89 5216913.
Udział w spotkaniu jest bezpłatny.

poniedziałek, 2 października 2017

Nasza studentka w konkursie na Babę Fest !

Nasz studentka, Anna Wojszel,  walczy o tytuł BabaFest. Zapoznajcie się z sylwetką i głosujcie.

http://babafest.pl/glosuj/details/32

Głosy można oddawać codziennie, zasada jest taka, że podając jeden adres e-mail w formularzu można oddać jeden głos raz na dobę. Każdy oddany głos trzeba potwierdzić klikając w link przesłany na podany adres mailowy.

Do sesji zdjęciowej naszą studentkę przygotowała Agata Bałdyga - Doradca Stylu, Agata Sawicka - Make up Artist, Dariusz Chłodnicki - Atelier Fryzjerskie. Zdjęcie wykonał Piotr Ratuszyński - Ratuszyński Fotografia.  A te piękne ubrania i buty znajdziecie w sklepie Entra.

RED.

czwartek, 7 września 2017

Prusowie ze wsi Sędyty



Po ponad 600 latach Prusowie ze wsi Sędyty znowu pojawią się w Olsztynie!
Przez wiele lat trwały poszukiwania zaginionej wsi pruskiej Sundythen, znanej z aktu lokacyjnego Olsztyna z 1353 r. Doprowadziło to do odkrycia w olsztyńskim Lesie Miejskim stanowiska archeologicznego rzucającego nowe i bardzo ciekawe światło na wcześniejsze dzieje terenu, na którym powstał Olsztyn. Przedlokacyjne Sędyty okazały się bowiem świetnie funkcjonującą wczesnośredniowieczną (VIII - XII w.) osadą pruską. Właśnie ten okres "świetności zaginionej osady" chcemy przybliżyć 15 września 2017 w godz.15:00 - 20:00 na Rynku Starego Miasta. Pokażemy, pomożemy zrobić i zabrać ze sobą trochę średniowiecza do domu. W programie warsztaty ceramiczne - „Lepić każdy może – różne sposoby wykorzystania gliny w kulturach pradziejowych i wczesnośredniowiecznych, kuchni średniowiecznej „Od kłosa do podpłomyka –archaiczna kuchnia pruska” i zajęcia z archeologii dla małych i dużych, czyli „Archeologia dla dzieci – na poważnie”. A o godz. 19.00 Biały Teatr z Olsztyna spektaklem pt. „Pruskie opowieści” przeniesie nas w świat bałtyjskich, mitów, legend i tajemniczych bóstw…

Zapraszamy 

Towarzystwo Naukowe Pruthenia, Biały Teatr, Miejski Ośrodek kultury w Olsztynie
Zadanie: „Edukacja mieszkańców Olsztyna w różnych dziedzinach kultury w szczególności plastyka, muzyka, literatura, teatr – Prusowie ze wsi Sędyty”. Projekt współfinansowany ze środków Samorządu Olsztyna.

Alicja Dobrosielska

sobota, 26 sierpnia 2017

Wiocha w Mieście



Projekt pt. "WIOCHA W MIEŚCIE - warmińska łąka na przystankach autobusowych" w ramach konkursu Olsztyn Street Art Garden vol. III http://www.olsztynstreetart.pl/, https://www.facebook.com/olsztynstreetart/

Miejsce: przystanek autobusowy ul. 1 Maja 13 w Olsztynie naprzeciwko Teatr Jaracza Olsztyn.

Praca przedstawia łąkę i przyrodę warmińską - to ona była i jest inspiracją w wielu moich pracach artystycznych. Moim zamysłem jest pokazanie społeczności miejskiej uroki naszej przyrody, zatrzymanie się na chwilę i obserwacja otaczającego nas świata natury, jest to także sposób na nieformalną i pozaformalną edukację przyrodniczą.

Projekt jest również protestem i zwróceniem uwagi na wszechobecną wycinkę drzew, powstawanie betonowych skwerów bez "oddechu zieleni", przesadne i nieumiejętne koszenie trawników w mieście. Nasuwają się pytania: - dlaczego kosi się trawniki w Olsztynie? - czy nie mogą powstać dzikie łąki w mieście? Takie miejsca to różnorodność biologiczna i piękno natury. Przecież Olsztyn to miasto ogród...

Na jednym z plakatów umieszczony jest kod QR prowadzący do mojego fp Artystyczne Malowanie Przystanków: https://www.facebook.com/Artystyczne-malowanie-przystank%C3%B3w-153749858362439/

Praca jest wykonana w formie plakatów (druk wielkoformatowy na papierze) ze zdjęć mojego autorstwa, a także pracy malarskiej. Na jednej ze ścian i fragmencie daszku przystanku zainstalowane zostały żywe liście (tzw. ogród wertykalny).

Anna Wojszel