wtorek, 25 września 2018

Refleksje geopoetyckie

Z Arzúy przez Arca do Pino (Pedrouzo) do Monte do Gozo - 23.07.2018.
Fot. Ewa Surażyńska
Jak postrzegam potencjalność w dniu 27 lutego 2018 roku o późnym poranku w Olsztynie, w którym rześkie, mroźne powietrze powróciło znowu do łask? Wyrywa mnie (1) z objęć nijakości jak ostra papryka, której smak rejestruję jako pikantny, choć odczuwam raczej wyraźny raniący ból w języku.

Ta forma pseudodziennika została podpatrzona przeze mnie po przekartkowaniu książek Mariusza Wilka. Autor ten w „Wołoce” (2) dostrzega zbieżność poranka ze stanem niezmąconego, czystego umysłu. Twierdzi on, że tylko poranek jest odpowiednim momentem na wydobycie i przelanie potencjału naszej myśli na papier, bo to jedyna chwila, gdy dzień można nazwać „czystym jak oczy przemyte dobrym snem” (3). Tej specyficznej atmosferze poranka towarzyszą potrzaskujące cicho w piecu drwa (4).

Czytelnik tego fragmentu, mieszkający w bloku lub w jakimkolwiek innym budynku przy ruchliwej ulicy, poczuje lekki dyskomfort czytając te pierwsze wersety „Wołoki” Mariusza Wilka, mając poczucie bycia wykluczonym poprzez szum przejeżdżającego obok autobusu, od tego, co autor uważa za esencjonalne. To uczucie wzmocni się, gdy uświadomimy sobie, że nasz (5) odbiór rzeczywistości jest dodatkowo zmącony plastikową architekturą, która ogranicza nasz kontakt z takimi materiałami jak drewno, kamień, czy cegła. Samo nasze obuwie izoluje nas od Matki Ziemi, amortyzując w coraz to bardziej wyrafinowany sposób kontakt z tym, co potencjalne.

Nauki medyczne zwykły straszyć nas licznymi alergiami skóry: samo chodzenie boso po lesie grozi również innymi zagrożeniami, na przykład boreliozą (na skutek obecności kleszczy na terenach zalesionych) oraz ukąszeniem węża, który i tak jest w naszych lasach coraz mniej obecny. Dziś przysłowiowy czerwony kapturek na próżno rozgląda się za wilkiem i prędzej znajdzie porzuconą plastikową puszkę w lesie, czy stary monitor od niemodnego już komputera, niż tego nieudomowionego psa z dziecięcych bajek.

Ewa Surażyńska 
(studentka DKiPII, UWM)

1. Celowo używana pierwsza osoba liczby pojedynczej, w celu wyodrębnienia pojedynczego doświadczenia od przeżycia zbiorowości. Inspiracja narracją Henri David’a Thoreau w „Walden”.
2. Mariusz Wilk, „Wołoka”, w zapiskach sołowieckich 1998-1999; Wydawnictwo Literackie, 2006; ul. Długa 1, 31-147 Kraków; str. 9.
3. Tamże.
4. Tamże.
5. Świadome przejście z pierwszej osoby liczby pojedynczej na pierwszą osobę liczby mnogiej (tzw. odczuwanie zbiorowe).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz