piątek, 27 września 2013

Korespondencja z Syberii


Dziś był piękny dzień w Minusińsku, zwiedzałyśmy fantastyczne muzeum (24 działy tematyczne i tysiące eksponatów), galerię sztuki, byłyśmy w teatrze, gdzie trwa właśnie przygotowanie do wystawienia sztuki pt. „Testosteron”. W sztuce tej zostały użyte słowa piosenek Seweryna Krajewskiego, a my miałyśmy możliwość udzielić porad językowych występującym aktorom. Sztukę przygotowuje znany tu i bardzo szanowany reżyser. Rozmowa z nim była bardzo ciekawa, tym bardziej, że tym przedstawieniem rozpoczyna się sezon teatralny i już podobno nie mam na nią biletów. Teksty piosnek zostały opracowane w fonetycznym zapisie przez prezes Polonii Minusińskiej. Mieszkający tu Polacy, w szczególności z organizacji Polonia, cieszy ta współpraca. Stosunki między Polakami i Rosjanami budują wspólne więzi od zawsze, przecież sztuka jednoczy i jest ponad podziałami. Obejrzałyśmy imponującą wystawę poświęconą 45-leciu istnienia tegoż teatru. Bogata kolekcja afiszy, zdjęć i rekwizytów teatralnych została ciekawie wyeksponowana.

Zwiedzając różne obiekty historyczne muszę powiedzieć Ci, że muzealnictwo w Rosji stoi na wysokim poziomie. Ekologia i ochrona środowiska oraz nauki przyrodnicze mają tu pierwszeństwo, we wszystkich działaniach widać dbałość o edukację historyczną. Stanowi to jednak kontrast z wyglądem elewacji większości budynków. Zapewne ograniczone możliwości finansowe mają na to wpływ, ale już podejmuje się prace konserwatorskie, by ratować niezwykłość drewnianych sztukaterii, na każdym kroku spotykamy drewniane domy.

Wyobraźcie sobie, że byłyśmy w domu Lenina, gdzie obecnie jest muzeum miasta Minusińsk - na pierwszym piętrze zbudowano werandę - jest tam coś niezwykłego... w zapachu, wyglądzie a może w energii tego miejsca, co przywodzi pamięć o rodzących się ideach.... wyrosłych z tamtych lat wśród ludzi młodych i trochę szalonych. Lenin mieszkał tu kilka lat i spotykał się jako młody " żonkoś" ze swoimi przyjaciółmi, pisał i przechadzał się ulicami miasta. Przy tym piętrowym domu należącym do bogatego mieszczanina znajduje się ogród. W Rosji mają zwyczaj, że przy historycznych obiektach zachowują pierwotny stan nasadzeń.

Jutro jedziemy do Aleksandrowki - to druga wieś polsko-mazurska na Syberii. Mamy nadzieję ponownie usłyszeć gwarę mazurską. Z wielkim zainteresowaniem czekamy na tę „ekskursję” przygotowywane jest spotkanie w bibliotece. Mówiono nam, że we wsi zachowały się dawne mazurskie obrzędy, a najstarsi mieszkańcy potrafią zaśpiewać pieśni jakie jeszcze zapamiętali od swoich dziadków. W zapiskach zawarli przepisy na smakowitości z mazurskich stron. Serguiusz Leończyk opowiadał nam, że miejsce to zostało przez nich wybrane ze względu na tożsamość krajobrazu.

Wyprawa przygotowywana jest od samego rana aż do popołudnia. A na wieczór mamy zaproszenie do chakaskich bardów - rodziny śpiewaczej - która obiecała nas ugościć wyjątkowym specjałem - surową rybą złowioną w Jenisieju. Jenisjej przejeżdżamy, gdy opuszczamy Abakan i jedziemy za miasto tzw. marszrutką czyli miejscowym transportem o specyficznym wyglądzie.

Polacy mieszkający na Syberii a szczególnie w Abakanie są zintegrowani. Łączy ich mocno wiara. Kilka miesięcy temu oddano do użytku budynek sakralny stanowiący pierwszy na tym obszarze kościół katolicki. Sprawujący tam posługę ksiądz Radosław opowiadał nam dzisiaj o swojej duszpasterskiej pracy. Parafia jest olbrzymia - zajmuje obszar Polski. Liturgia odprawiana są w języku polskim i rosyjskim. Wielu Polaków zagranicą przyczyniło się do powstania tego kościoła. Pieniądze na budowę zbierane były na całym świecie. Parafianie zabiegali od lat o jego budowę. Rozmawiałyśmy wieczorem podczas kolacji z Ludmiłą Kaczetową o początkach kościoła katolickiego na Syberii. Pierwsze msze odbywały się w jej mieszkaniu. Pani Ludmiła jest Polką wywodzącą się z rodziny zesłańców. Pamiętają jednak o Polsce jednocząc się w kościele i organizacji Polonia, która w tym roku obchodzi swoje 20 lecie.

Cudowne są te wspólne "posiadówki" przy stole. Zbieramy się w kuchni, centralnym miejscu każdego domu - atmosfera jest znakomita. Ewa i ja mówimy sporo po rosyjsku, zaczynamy już nawet trochę posługiwać się rosyjską składnią :). Losy Polaków na tej ziemi zapisane są jako wyjątkowo dramatyczną kartką historii Syberii. Wszędzie można spotkać ludzi, którzy słysząc polski język odzywają się do nas mówiąc o swoich polskich korzeniach. Młodzi żyją codziennością, która jest skomplikowana szczególnie zimą przy 40 stopniowych mrozach. Zakładają ciepłe tzw. szuby i czapy z lisa, bądź innych zwierzęcych skór. Niektórzy już teraz chodzą bardzo ciepło ubrani. Na dworze jest w nocy ujemna temperatura w ciągu dnia ok 14 stopni - w domu jest bardzo gorąco. Przegrzewamy się z Ewą. Mają syberyjski - pochodzący z miejscowej kopalni kaloryczny węgiel.

W niedzielę żegnamy Abakan i Chakasję...wracamy do kraju.  Ucałowania ...aha mam jeszcze dla Was syberyjskie jabłuszka - tu mówi się, że mają najwięcej witaminy spośród wszystkich jabłek tego świata :).

Zofia Wojciechowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz