czwartek, 31 lipca 2014

Mazurska Łąka w Zielonej Akademii i usługi ekosystemowe


 Mieszkam na Mazurach i od czasów dzieciństwa mazurska łąka kojarzy mi się przede wszystkim z miejscem dla niezliczonych owadów. Barwna kraina kwiatów i motyli. Rozkoszą letnich dni były wędrówki z dzieciakami na pagórki. Tam wokoło małego stawu kwitło życie.

A w tym roku, latem jest wyjątkowa możliwość obserwacji...Tego lata stworzyliśmy w Zielonej Akademii specjalny program pt. Mazurska Łąka. Poprosiłam prof. Stanisław Czachorowskigo  o merytoryczne wsparcie. Artysta, dziennikarz i naukowie. Udało nam się pokazać jak możne powstać blisko nas samych miejsce przyjazne ludziom i owadom...

Pan profesor maluje owady i rośliny na butelkach, słoikach - to taki artystyczny recykling. Zaimprowizowana wystawa roślin malowanych na szkle bardzo przypadała nam do gustu:) "Chwasty i robale" pasują do naszej kwietnej łąki - przenosimy ją na stałe zajęcia hortiterapii by pokazać jak barwne są chabry i jak pożyteczne mogą być pokrzywy. Mazurska łąka to cały ekosystem, dziś wiele się mówi o usługach ekosystemów.

Na zajęciach snuliśmy opowieść. Odkręcając wieczka od malowanych w kwietne wzory słoiczków, wyklejaliśmy koszyk piknikowy płatkami kwiatów róży, nawłoci, ostów i trawami. To był najprawdziwszy piknik dla owadów na naszej mazurskiej łące w hortiterapeutycznym Ogrodzie Zdrowia. Spotykaliśmy się z pięcioletnią Olą i jej rodzicami, samodzielnie wykonana praca stała się najpiękniejszą pamiątką z Mazur. A przecież powstała w Ogrodzie dla Natury. Pamiętajmy, zatem - odpowiednio urządzony ogród będzie idealnym domem dla skrzydlatych przyjaciół i miejscem wytchnienia dla ludzi. Jeśli umiejętnie dobierzemy rośliny owady i motyle będą chciały w nim żyć i rozwijać się. Pozostawmy więc szczaw, liście marchwi i buraków, a nasza pietruszka i koper będzie pożywieniem. Koniczyna, komornica i lucerna, kwiaty lnu dziś mało znane szczególnie dla motyli są rajem. Chmiel i powojniki, a także zostawione pod jabłonią spadające owoce gwarantują, że będziemy mogli zobaczyć w ich pobliżu naszych kolorowych przyjaciół. Ciepły marzec co prawda umożliwił niektórym gatunkom szybszy rozwój, ale mokra i chłodna wiosna utrudniła dorosłym osobnikom przemieszczanie się i rozmnażanie. Wiecznie głodne gąsienice miały problem z pożywieniem. Gąsienica, która z wyglądu jest nieatrakcyjna - ale tym właśnie odstrasza ptaki, dla których jest smacznym kąskiem w końcu przeobraża się w motyla. To jeden z największych naszych cudów natury. Owady i motyle. Fruwają z kwiatka na kwiatek. Niestety obecnie mogą stać się rzadkością... przyczyniają się do tego zmiany w rolnictwie, leśnictwie i budownictwie. Chemizacja życia dotyka także łąkę. Usługa ekosystemu, to coś co do nas wzbogaca, więc ograniczmy zachłanność byśmy mogli tam wrócić. 

Pozdrawiam z Zielonej Akademii, dziękuję za udostępnione prace. Posłużyły nam do scenki w teatrzyku.

Zofia Wojciechowska


wtorek, 29 lipca 2014

Śladami poetów Ernsta Wiecherta i Ildefonsa Gałczyńskiego

Zapraszam 1 sierpnia o godzinie 16.00 do Gościńca Molo w Mrągowie na spotkanie z poezją i nieznanymi Mazurami. Wybierzemy się w podróż śladami Ernsta Wiecherta i Ildefonsa Gałczyńskiego. Z Mrągowa do Berlina i z powrotem. Pokażemy nowe spojrzenie na historię życia Ernsta Wiecherta i Ildefonsa Gałczyńskiego. Odbędzie się w trakcie wieczoru prezentacja zdjęć i wieczorne rozmowy o literaturze i zielonej filozofii życia.

Ogromne ważna jest dla nas bioróżnorodności Mazur, o niej także porozmawiamy. O dziedzictwie kulturowym i przyrodniczym jak zawsze będzie wiele. Gośćmi spotkania będą miłośnicy poezji i twórczości tych dwóch poetów związanych z Mazurami. Miłośnicy słowa zrodzonego z zieloności lasów i łąk Mazur. Będą - Wieści z Berlina i prezentacja slajdów oraz rozmowy do nocy nad jeziorem Czos. Dyskusje o niewoli słowa, które wyrywa się by szybować w przestworzach. Pogwarki mazurskie o radościach świata. Zaprezentujemy efekty 6 tygodni pracy wolontariuszy programu Grundtviga pt. Śladem Poetów Ernst Wiechert i Ildefons Gałczyński na Mazurach i w Berlinie. Bohaterowie: Ewa Maria Slaska, Edda Frerker, Zofia i Czesław Ilwiccy oraz Ewa i Krzysztof Gładkowscy a także koordynatorzy - Zofia Wojciechowska Stowarzyszenie Zielone Dzieci( Polska) i Bogusław Fleck Policultura (Niemcy). Poprosiłam Katarzynę Enerlich by zechciała poczytać nam spontanicznie wybrane fragmenty niezwykłych wspomnień Gałczyńskiego z czasu obozu w Altengrabow. Książka będzie na naszym spotkaniu. Będzie to także godzina tuż przed godziną W - myślę że będziemy jednej myśli zasiadając przy wspólnym stole - tak zwyczajnie aby ze sobą troszkę pobyć, poczytać, podumać i popatrzeć na fotografie i nasze jezior.

Będzie kameralnie i swojsko. Wiem, że gospodarze Gościńca Molo przygotowują mazurski przysmak specjalnie na ten wieczór.

Zofia Wojciechowska




poniedziałek, 28 lipca 2014

Motyle z mazurskich łąk w Rajskim Ogrodzie w Garncarskiej Wiosce

(Rusałka pokrzywnik, fot. Krzysztof Margol) 


W regioie powstaje coraz więcej ciekawych miejsc, odkrywających i udostepniajacych regionalne dziedzictwo przyrodnicze i kulturowe. Przykładem są "rajski ogród” (www.rajskiogrod.org.pl) powstały w  „Garncarskiej Wioski” (www.garncarskawioska.pl) w Kamionce pod Nidzicą.

W sobotę 2 sierpnia 2014 r. będzie tam jarmark a o 18.00 festiwal ballad Okudżawy. Kolejne wydarzenie już 16 sierpnia:  „Dzień Motyla” (wystawa – motyl na znaczkach pocztowych, konkurs fotograficzny – motyle w rajskim ogrodzie, wykład  pt. "Motyle mazurskich łąk".

W Rajskim Ogrodzie można zobaczyć wiele gatunków motyli, m.in.: rusałkę admirała (Vanessa atalanta), rusałkę osetnika (Vanessa cardui), rusałkę pokrzywnika (Aglais urticae), rusałkę pawika (Inachis io), Rusałkę ceika (Polygonia c-album), rusałkę kratkowca, (Araschnia levana), rusałkę żałobnika (Nymphalis antiopa), czerwończyka nieparka (Lycaena dispar), czerwończyka dukacika (Lycaena virgaureae), czerwończyka uroczka (Lycaena tityrus), czerwończyka zamgleńca (Lycaena alciphron), bielinka bytomkowca (Pieris napi), strzępotka ruczajnika (Coenonympha pamphilus), dostojkę (perłowca) malinowca (Argynnis paphia), dostojkę latonię (Issoria lathonia), modraszka ikara (Polyommatus icarus), modraszka korydona (Polyommatus coridon), dyblika liniaczka (Siona lineata), przestrojnika jurtunię (Maniola jurtina), zmrocznika wilczomleczka (Hyles euphorbiae), miernika seledyniaka (Chlorissa melinaria), mieniaka tęczowca (Apatura iris), mieniaka strużnika (Apatura ilia)   a także jednego z najpiękniejszych motyli - pazia królowej (Papilio machaon). Z myślą właśnie o motylach, a szczególnie ich gąsienicami, w zakątku motylkowym urządzono stanowiska, w których rosną pokrzywy, koper, dzika marchew. Są one pozywieniem dla gąsienic rusałek: pawika, pokrzywnika, admirała, ceika i kratnika. Do zakątka prowadzi ścieżka z różnymi odmianami bodziszka (Geranium) i dzikim bzem czarnym.

Ogród botaniczny z bogata kolekcja roslin oraz "motylarnia" na pod otwartym niebem. Do tego gliniane rękodzieło.

St.Cz.

(fot. Krzysztof Margol) 

sobota, 26 lipca 2014

Smakowanie kultury... czyli efekty wyjazdów stażowych

(Nigel Lammas i Irene Couzigou sprawdzają jak smakuje chłodnik litewski)
Dziedzictwo kulturowe i przyrodnizce regionu... ma globalny i międzynarodowy charakter. Z myślą o studentach pracownicy wyjeżdżają na staże w poszukiwaniu kontaktów (przecierają szlaki)... by studenci mieli ciekawe miejsca do praktyk i wyjazdów stażowych. Dziedzictwo ma przecież głównie lokalny charakter. I warto tę lokalność europejską poznawać (by rozumieć co przyciąga turystów).

Po pobycie dr Marty Śliwy w Wielkiej Brytanii (stypendium Fundacji Bednarowski Trust w Aberdeen, która pozwala filozofom z Polski korzystać ze zbiorów Aberdeen Library) na wakacyjne odwiedziny Olsztyna zdecydowały się poznane w trakcie stażu osoby. W Aberdeen  dr Śliwa przebywała 6 tygodni. Niesamowitych, pięknych, porywających - jak sama zaznacza i podkreśla - w niezwykle gościnnym i  przyjaznym kraju.

Rozmowom o kulturze, filozofii i europejskim dziedzictwie przy olsztyńskim stole towarzyszy smakowanie kultury i lokalności. Dr Irene Couzigou (Francuzka) -  naukowiec ze School of Law in Aberdeen University in UK,  Nigel Lammas (Anglik) - muzyk folkowy, są przykładem połączenia międzykulturowowści, jakie można spotkać w Szkocji. Szkocji otwartej niesamowicie na wszystkich obcokrajowców. Teraz mają okazję poznać trochę tego, co polskie, tego co regionalne... i są zachwyceni!

St.Cz.

ps. rozmowy i kulinarna wycieczka po olsztyńskiej Starówce ilustrowana była śpiewami i pokazem tańców ludowych, z uzasadnieniem histrycznym i kontekstem kulturowym. Jednego dnia wiele zjeść się nie da, ale przynajmnije można spróbować...





piątek, 25 lipca 2014

Country Flowers

Długi,lipcowy weekend proponujemy spędzić na Pikniku Country w Zielonej Akademii. Spotykamy się przez trzy dni w Mrągowie, miejscu wymarzonym na relaks, odpoczynek i regeneracje sił, w otoczeniu lasu, niespotykanych odmian kwiatów i ziół. Jesteśmy przekonani, że przygotowany przez nas program Country Flowers spełni Państwa oczekiwania. Już podczas najbliższego weekendu (25 -27 lipca) do dyspozycji gości Pikniku Country będzie zespół specjalistów Instytutu Hortiterapii. Każdy będzie miał okazję skorzystać z wyjątkowej okazji wykonania własnej piknikowej ozdoby z kwiatów. To autorska praca stworzona przez specjalistkę hortiterapeutkę Zofię Wojciechowską.

Country Flowers to unikalny program: Poprzez analizę czterech głównych elementów: kształtu twarzy, kształtu głowy, analizę kolorystyczną oraz psychologię ruchów, dobierana będzie idealna ozdoba. Styliści biorąc pod uwagę wszystkie te elementy zaplanują kwiatowy kapelusz Country Flowers dopasowany w każdym calu. Taki, który doskonale wyraża charakter i osobowość, zawierający charakterystyczne rośliny z mazurskiej łąki. Razem z nami poznasz dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze ziemi mrągowskiej. Wykonamy własnoręcznie ozdobę lub kompozycję Country Flowers. Idealną - taką, z której jesteśmy zadowoleni każdego dnia. Analiza realizowana przez zespół Instytutu Hortiterapii to cenne doświadczenie, które pozwoli spojrzeć na własną osobowość z perspektywy specjalisty. Dowiedz się wszystkiego o swoich ulubionych kolorach w przyjemnej atmosferze w Zielonej Akademii przy stoisku patronackim miasta Mrągowa na Pikniku Country. Zaplanuj swój perfekcyjny kapelusz Country Flowers lub inną ozdobę z mazurskich kwiatów podczas tego weekendu. Analiza i wykonanie ozdoby trwa około 15 minut.

Prosimy szukajcie Zielonej Akademii na Pikniku Country. Zespół Instytutu Hortiterapii będzie do dyspozycji w następujących terminach: Piknik Country godzina 16.00-20.00 w specjalnym namiocie Mrągowo stanowisko 5 i 6. Rozpoznacie nas po bajecznych koszach kwiatów i ziół prosto z okolicznych łąk. Kwiatowe brosze i bajeczne kapelusze, dużo humoru i dobrej zabawy, uwolnimy wyobraźnię, wypuścimy motyle marzeń. Razem z Gośćmi Pikniku Country przeprowadzimy warsztaty oryginalnych ozdób w stylu "Country Flowers" już dziś!

Zofia Wojciechowska

Warmia i Mazury – cud rozgoryczenia

(Wieś warmińska nad rzeką Pasłęką, fot. S. Czachorowski)
Czasem wydaje mi się, że człowiek jest niezwykle elastycznym stworzeniem i do pewnych sytuacji może powili się przyzwyczajać. To pewnie taki naturalny instynkt, by nie zwariować i w miarę spokojnie przebywać swoją podróż w czasie. Na pewne sytuacje nie mogę jednak patrzeć z ogładą i spokojem, nie umiem zdystansować się do wielkiego rozgoryczenia, które wzrasta we mnie za każdym razem, kiedy przyglądam się otaczającej przestrzeni. Świat pięknego i magicznego krajobrazu, otrzymany niespodziewanie w spadku przez losy historii, jest w naszych dłoniach dość niedbale i nieumiejętnie pielęgnowany.

Zacznę od tego co mi najbliższe – od architektury. Plastikowe okna i drzwi, niebieskie dachy z blachy falistej, wijące się zapory żelaznych płotów, które wżerają się w soczystą czerwień cegieł. Monstrualne hotele nad jeziorami w estetyce „późnego Edwarda” wbijające się jak cierń w krajobrazy Mazur, ciemne połacie lasu i lśniącą wodę. A wszystko przyozdobione nałęczem wrzeszczących reklam, tandetnymi parasolami i piwem z plastikowego kubka.

Wszystko w powstającym otoczeniu naszego regionu niegdyś miało swój sens i cel. Przestrzeń była naznaczona tradycją, poszanowaniem otaczającego nas dziedzictwa – ulicówki, owalnice, miejsce dla kościoła, szkoły, dla wszystkich i każdego z osobna. Gospodarstwa ułożone na czworokącie, otoczone rabatami kwiatowymi, malwami malującymi otoczenie i szpalerami dumnych drzew. Dzisiaj to już tylko świat na starej karcie pocztowej, a reszta to niewyjaśniona ignorancja i beztroska, w żadnym momencie nie nosząca znamion wspólnego dziedzictwa. Buduje się dosłownie wszystko, wszędzie, jak i kiedy się chce. Nikt nie kontroluje harmonii przestrzeni, nikt nie reaguje na zgrzyty i cięcia.

A propos drzew…Te z kolei są nagminnie wycinane, bo jest nas przecież coraz więcej, drogi coraz szersze, na coraz szybsze samochody i coraz bardziej pędzącego człowieka. Ciekawa jestem, czy któryś z pomysłodawców tej idei jechał kiedyś wolno letnim szpalerem drzew, jak w zielonym tunelu, który widział już niejednego podróżnika? To też element dziedzictwa tych ziem, tak samo jak wieże kościołów i przydrożne kapliczki. Te Mazury, o których czytam w książkach Wiecherta czy Kruka powoli zostają zaklęte i zamrożone jedynie na kartach tych książek. Samowoli budowlanych wokół jezior nie sposób już zliczać i katalogować. W głowie kręci się czasem, kiedy wyrastają co roku nowe i dołączają do pokaleczonego krajobrazu. Szpetne budy campingowe, las toi toi, zasieki, ogrodzenia i wściekłe żywopłoty opasane dymem z grilla. Polski pragmatyzm zderza się boleśnie z mazurskim pięknem.

Tandeta tnie jak żyletką otaczający krajobraz. Sztandarowe miejscowości turystyczne są jedynie hałaśliwe, kiczowate i brudne. Miasta przypominają azjatyckie bazary, wszystko dopełnia zapach benzyny i ochota szybkiej zabawy.

Natura zostaje wykorzystywana instrumentalnie, czego najlepszym przykładem była kampania „Mazury cud natury”. Wyskubane z krajobrazu, podrasowane na komputerze, niewątpliwie atrakcyjnie i unikalne elementy krajobrazu, stworzyły piękną opowieść i lekko zafałszowany obraz, czyż nie? Na fotografiach nie widać chaotycznej zabudowy wsi i miasteczek, straganów z tandetą, samowoli budowlanych nad brzegami jezior, kilometrów płotów i siatek zamykających dostęp do jeziora…

Mam również wrażenie, że nasz region do tej pory nie dorobił się jakiegoś sensownego produktu turystycznego. Mazury to przede wszystkim tabuny turystów, którzy robią gigantyczne zakupy w hipermarketach, ładują je na łodzie, zostawiając po sobie smród spalin i tony śmieci oraz smugę benzyny. Po sezonie świat umiera, zatrzymuje się w miejscu. Quady, narty wodne, wszystko to samo, co wszędzie, wszystko tak samo. Byle jak, bez charakteru, bez gustu… Wydawać by się mogło, że już nabraliśmy dystansu do nielubianej „niemieckości”. Już upłynęło tak wiele wody w warmińskich i mazurskich rzekach, by wreszcie dojrzeć do świadomości bogactwa i do szacunku dla oddanego w nasze ręce depozytu. By dojrzeć do pejzaży, powolnego czasu, w który wplata się lipowa aleja, wieczorny wiatr i wilgoć, która przyjemnie osiada na twarzy.

Leżeć na plaży wśród hałasu i kiczu można właściwie wszędzie, więc po co na Mazury? Dla wielu sentymentalna podróż w magiczne Mazury może okazać się wielkim rozczarowaniem. A może już jednak dojrzeliśmy i zdystansowaliśmy się do historii? Zatem jeśli tak, to chyba te wszystkie lata estetyki PRL-u uczyniły z naszej estetyki grobowiec dobrego smaku, a mylnie rozumiana wolność, szczególnie w zakresie kształtowania przestrzeni uczyniła resztę. Niektórzy twierdzą, że ta tandeta i kicz to powód wysokiego bezrobocia, biedy, ale czy to musi się wykluczać z szacunkiem i dbałością o zastane? Czy musi wykluczać po prostu poszanowanie porządku i potrzebę czystości? Czy musimy teraz wszystko zniszczyć, by za kilka pokoleń, być może opamiętać się i próbować ratować to, co w tej chwili zostaje zaprzepaszczone na zawsze? Nie tylko zaprzepaszczony pejzaż, ale wyjątkowy klimat i historia. My piszemy teraz nową historię, ale czy warta będzie wspomnienia, czy warta linijki poezji, czy będzie kiedyś pożądaną, kolekcjonerska kartą pocztową? Szczerze w to wątpię.

Izabela Treutle

(przedruk z Gazety Turystycznej)

czwartek, 24 lipca 2014

100 mln euro na działanie pilotażowe „Szybka ścieżka do innowacji”

Komisja zapowiada przeznaczenie 100 mln euro na działanie pilotażowe „Szybka ścieżka do innowacji” oraz pięć nagród za innowacje.

Komisja Europejska przedstawia szczegóły dotyczące nowego działania pilotażowego „Szybka ścieżka do innowacji” (Fast Track to Innovation) o budżecie 100 mln euro oraz pięciu nagród za innowacje w ramach programu Unii Europejskiej w zakresie badań naukowych i innowacji „Horyzont 2020” o budżecie 80 mld euro. Działanie pilotażowe ma na celu wsparcie gospodarki europejskiej poprzez oferowanie innowacyjnym przedsiębiorstwom i organizacjom dotacji na sfinalizowanie procesu komercjalizacji ich świetnych pomysłów. Nagrody służą premiowaniu przełomowych rozwiązań technologicznych o dużym znaczeniu dla społeczeństwa. Inicjatywy te podkreślają dążenie do wsparcia innowacji w Europie w ramach pierwszego, dwuletniego programu prac dotyczącego programu „Horyzont 2020”.

W ogłoszonych 23 lipca informacjach potwierdzono również przeznaczenie 7 mld euro na zaproszenia do składania wniosków w ramach programu „Horyzont 2020” w 2015 r. oraz określono stosowny harmonogram (MEMO/14/492). Máire Geoghegan-Quinn, komisarz do spraw badań, innowacji i nauki, powiedziała: Odzew na pierwsze zaproszenia ogłaszane w ramach programu „Horyzont 2020” był ogromny – złożono już ponad 17 tys. wniosków. Jestem pod wrażeniem wyraźnego wzrostu zainteresowania ze strony przemysłu, a zwłaszcza małych firm. Dajemy dziś sygnał do rozpoczęcia zaproszeń do składania wniosków w edycji na 2015 r. i jestem pewna, że będą się one cieszyć równie dużym zainteresowaniem. Działanie pilotażowe „Szybka ścieżka do innowacji” oraz nowe nagrody tworzą dodatkowe możliwości zaangażowania się wynalazców z całej Europy. Dzięki tym środkom przyczyniamy się do zwiększenia konkurencyjności Europy oraz generowania wzrostu gospodarczego i nowych miejsc pracy. 

W ramach działania pilotażowego „Szybka ścieżka do innowacji” wnioski będzie można składać począwszy od stycznia 2015 r. Wspierane będą małe konsorcja (3–5 organizacji), ze znacznym udziałem przedsiębiorstw w celu nadania obiecującym pomysłom ostatecznego impulsu przed wejściem na rynek. Jest ono otwarte dla pomysłów w dowolnym obszarze technologii lub zastosowań oraz dla wszystkich podmiotów prawnych mających siedzibę w UE lub w kraju stowarzyszonym w ramach programu „Horyzont 2020”.

Konkursy dotyczące pięciu nagród za innowacje rozpoczną się pod koniec 2014 r. i na początku 2015 r. Nagrody, których wartość w 2015 r. wynosi 6 mln euro, obejmują trzy różne obszary tematyczne: zdrowie (nagrody w kategoriach: „Ograniczenie stosowania antybiotyków”, „Skaner żywności”), środowisko (nagroda w kategorii „Zmniejszenie zanieczyszczenia powietrza”) oraz technologie informacyjno-komunikacyjne (nagrody w kategoriach: „Współużytkowanie widma”, „Przekaz optyczny”). Przyjęty  zaktualizowany program prac potwierdza szczegóły dotyczące zaproszeń do składania wniosków na rok 2015, ogłoszonych po raz pierwszy w grudniu ubiegłego roku, i określa terminy składania wnioskó. Wszystkie możliwości finansowania w ramach programu „Horyzont 2020” są dostępne z portalu uczestników.

Odzew na pierwsze zaproszenia w ramach programu „Horyzont 2020” Odzew na pierwsze zaproszenia w ramach programu „Horyzont 2020”, które ogłoszono w grudniu, był ogromny – do końca czerwca złożono ponad 17 tys. wniosków na kwotę dziewięć razy przekraczającą wysokość dostępnych środków. Oznacza to istotny wzrost w stosunku do poprzedniego, siódmego programu ramowego (7PR) oraz wyższy poziom konkurencji. Odnotowano zauważalny wzrost liczby wniosków ze strony przemysłu, a składane przez przedsiębiorstwa wnioski dotyczące priorytetów „wiodąca pozycja w przemyśle” oraz „wyzwania społeczne” w ramach programu „Horyzont 2020” stanowiły 44 proc. w porównaniu z 30 proc. w przypadku analogicznych obszarów 7PR. Udział MŚP jest szczególnie wysoki – ponad 5,5 tys. wniosków ze strony MŚP w odpowiedzi na zaproszenia w ramach programu „Horyzont 2020” mające na celu promowanie wiodącej pozycji w zakresie technologii wspomagających i przemysłowych oraz prawie 2,7 tys. wniosków dotyczących finansowania w ramach nowego instrumentu przeznaczonego dla MŚP o budżecie wynoszącym 3 mld euro.

Program „Horyzont 2020” jest dotychczas największym programem ramowym UE w zakresie badań naukowych i innowacji, którego siedmioletni budżet wynosi prawie 80 mld euro. Większość unijnych funduszy na badania naukowe przyznawana jest na podstawie zaproszeń opartych na zasadach konkurencji, lecz budżet programu „Horyzont 2020” obejmuje również środki na potrzeby Wspólnego Centrum Badawczego (wewnętrznej służby naukowej Komisji Europejskiej), Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii oraz badań prowadzonych w ramach traktatu EURATOM. Odrębne zaproszenia są również publikowane w ramach poszczególnych partnerstw z udziałem przemysłu oraz z udziałem państw członkowskich. W 2015 r. całkowity budżet UE w dziedzinie badań naukowych, łącznie ze wspomnianymi pozycjami i wydatkami administracyjnymi, wyniesie ok. 9,9 mld euro.

Dodatkowe informacje MEMO/13/1085: „Horyzont 2020” – nowy program UE w zakresie badań naukowych i innowacji Strona programu „Horyzont 2020” Portal uczestników.   Kontakt: Michael Jennings (+32 2 296 33 88), w serwisie Twitter: @ECSpokesScience Monika Wcisło (+32 2 295 56 04)

155 przedsiębiorstw otrzyma dotacje z pierwszego unijnego instrumentu na rzecz MŚP

Komisja Europejska ogłasza pierwsze rezultaty działania nowego instrumentu skierowanego do małych i średnich przedsiębiorstw (MŚP) . Został on uruchomiony w ramach programu „Horyzont 2020” celem wspierania innowacyjnych MŚP w przekształcaniu wypracowanych w laboratoriach rozwiązań w produkty i usługi gotowe do wprowadzenia na rynek.

Kwota dostępnych w jego ramach środków wynosi 3 mld EUR. W sumie 155 MŚP z 21 krajów (państw członkowskich UE lub państw stowarzyszonych z programem „Horyzont 2020”) otrzyma po 50 tys. euro na sfinansowanie studiów wykonalności, dzięki którym będą mogły rozwijać swoje strategie w zakresie innowacji. Ponadto MŚP mogą skorzystać z maksymalnie trzech dni szkoleń biznesowych.

Największy sukces w pierwszej turze odniosły hiszpańskie MŚP (39 wybranych wniosków), a zaraz za nimi uplasowały się MŚP z Wielkiej Brytanii i Włoch. Ogółem w odpowiedzi na pierwsze zaproszenie wpłynęło 2 666 wniosków. Wnioskodawcy, którym przyznano dotacje, zostaną formalnie powiadomieni w sierpniu przez Agencję Wykonawczą ds. Małych i Średnich Przedsiębiorstw (EASME), która zarządza programem.

Máire Geoghegan-Quinn, komisarz ds. badań, innowacji i nauki, stwierdziła: „Reakcja na nowy instrument na rzecz MŚP jest obiecująca. Najwyraźniej istnieje zapotrzebowanie na tego rodzaju wsparcie. Mamy nadzieję, że wiele z finansowanych planów biznesowych przełoży się na rzeczywiste produkty i usługi, generując wzrost gospodarczy i nowe miejsca pracy. Chcemy, by liderzy w dziedzinie innowacji mogli się dalej rozwijać!”. Instrument na rzecz MŚP jest kluczowym elementem finansowania małych firm dostępnym w ramach programu „Horyzont 2020”. Z budżetem w wysokości około 3 mld EUR, przewidzianym na okres siedmiu lat, oferuje on w szybki i prosty sposób dotacje na studia wykonalności dotyczące innowacji biznesowych (etap 1) oraz na projekty demonstracyjne (etap 2). W przypadku projektów, które znajdują się już na etapie inwestycyjnym, możliwe jest ponadto skorzystanie z doradztwa w zakresie rozwoju przedsiębiorstw i innych usług pomocniczych (etap 3). Przy pomocy instrumentu na rzecz MŚP Unia Europejska pragnie finansować najbardziej innowacyjne małe przedsiębiorstwa o wysokim potencjale wzrostu.

Procedura składania wniosków jest prosta, ale jedynie najlepsze projekty mogą liczyć na uzyskanie finansowania. Kwalifikujące się do finansowania tematy są określone w programie prac „Horyzont 2020” dotyczącym celu „Innowacje w MŚP”. Wnioski można składać w dowolnej chwili, ale są one oceniane cztery razy w roku. Opublikowane dziś wyniki dotyczą wniosków otrzymanych przed pierwszą datą graniczną dla dotacji przyznawanych w etapie 1 (18 czerwca 2014 r.). Kolejne daty graniczne dla oceny wniosków przypadają 24 września 2014 r. dla etapu 1 oraz 9 października dla etapu 2.

W 2014 r. finansowanie powinno otrzymać około 645 projektów (w ramach etapów 1 i 2), a w przyszłym roku ich liczba powinna wzrosnąć do 670. Dodatkowe informacje: Instrument na rzecz MŚP Twitter @H2020SME Infografika: Instrument na rzecz MŚP w ramach programu „Horyzont 2020” w pigułce Ubieganie się o finansowanie z instrumentu na rzecz MŚP Kontekst Z budżetem wynoszącym prawie 80 mld EUR w okresie siedmiu lat program „Horyzont 2020” jest największym w historii unijnym programem na rzecz badań i innowacji, w którym przewidziano również rekordowo wysokie środki finansowe dla MŚP. Co najmniej 20 proc. (lub niemal 9 mld euro) środków przewidzianych na filary programu „Horyzont 2020” zatytułowane „Wiodąca rola w technologiach przemysłowych” i „Wyzwania społeczne” powinno przynieść bezpośrednie korzyści MŚP w formie dotacji, w tym dzięki instrumentowi na rzecz MŚP. Ponadto Komisja Europejska i Grupa Europejskiego Banku Inwestycyjnego łączą swoje siły w celu zachęcania banków i innych pośredników finansowych do kredytowania innowacyjnych przedsiębiorstw lub zapewniania im finansowania kapitałowego, oferując program „InnovFin – Fundusze unijne dla innowatorów” (zob. IP/14/670). Inne przedsiębiorstwa mogą z kolei uzyskać dostęp do finansowania w ramach programu COSME (zob. IP/14/851).

Kontakt: Michael Jennings (+32 2 296 33 88) Twitter: @ECSpokesScience Monika Wcislo (+32 2 295 56 04)

wtorek, 22 lipca 2014

Sambia – pożyczona nostalgia

Nigdy dotąd nie miałem okazji zapuszczać się tak głębokow dawne terytorium sambijskie, uważane za jedenz dwóchobszarów, na których we wczesnym okresie wpływów rzymskich prawdopodobnie rodziła się późniejsza kultura pruska (archeologiczna kultura Dollkeim-Kovrovo, obok kultury bogaczewskiej; dawne Cranz leży tylko koło dwudziestu kilometrów na północny wschód od miejscowości Dollkeim, która dała nazwę tej rozległej kulturze). Archeologiczne ślady życia i działalności mieszkańców tych kultur są chyba nawet liczniejsze niż pozostawione przez średniowiecznych Sambów.

Pierwszym uczuciem, które mnie ogarnia, gdy rozpoczynamy z Andrzejem spacer po tym rosyjskim-nierosyjskim miasteczku to niewytłumaczalna, niezrozumiała i stąd nieautentyczna nostalgia. Nostalgia zapożyczona z obszarów refleksji nad dziedzictwem tej ziemi (to przecież późny syn tej ziemi i syn emigrantów – Immanuel Kant – pisał kiedyś o intelektualnym uczuciu, ale w jakże innym kontekście). Moja nostalgia, każe mi wyszukiwać w zabudowie dawnego Cranz (dzisiaj Zelenogradsk), tego popularnego tak kiedyś jak i dzisiaj nadbałtyckiego kurortu, starej, choćby najzwyczajniejszej architektury, pamiętającej „złoty wiek”-detali, jak kurońskie (?) zdobienia wiatrownic, czy wręcz starości murów, czerwonych dachówek, czy zachowanych fragmentów żeliwnych ogrodzeń. Jakby ta współczesna przestrzeń, wypełniona wschodniosłowiańską codzienną krzątaniną miała jakieś mniejsze znaczenie niż ta – chciałoby się powiedzieć –„oryginalna”. Przyłapuję się raz po raz na tej heretyckiej myśli. Andrzej śmieje się ze mnie, że nakręcam się jakąś opuszczoną ruinką, która nie wiedzieć czemu przypomina mi coś, codawno temu widziałem w Lubece (jest już zbyt ciemno, żeby zrobić zdjęcie, więc ten stary, być może należący niegdyś do biednego miejscowego rybaka, domek zostaje utrwalony jedynie w wyobraźni, tym wiecznie zawirusowanym nośniku pamięci.

Andrzej zna już miasteczko, ja jednak błądzę, nie mogę skonstatować punktów orientacyjnych (jak czasem w życiu), poza brzegiem morza oczywiście – niemożliwą do przekroczenia dla życia limes. To błądzenie, które błądzeniem być nie może, bo donikąd nie zmierzam, niczego nie szukam; więc to mi się nawet podoba. Nie skupiam się na drodze, nie szukam orientacyjnych punktów, mogę beztrosko doświadczać przestrzeni, do woli gapić się na frontony, ryzality, szczyty i ganki, zaglądać do zaułków, obserwować jak współcześni mieszkańcy próbują sobie radzić z tym wschodniopruskim wyzwaniem. W razie czego mój anioł stróż bezpiecznie odprowadzi mnie do hotelu. W konsekwencji zamiast jakiegoś „systemu miasta” zostaje mi w głowie bricolagezłożony z dawnych nadmorskich willi,porybackich chat, pożydowskich kamienic, starej ewangelickiej plebanii, domu zamożnego podmiejskiego gospodarza. Wszystko to poutykane gdzieś w sieci postradzieckiej i postsocrealistycznejzabudowy nowego życia, które usiłuje być epifanią rozmachu i potęgi nowej Rosji (a przecież miasto nie ucierpiało w czasie ostatniej wielkiej wojny).

Myśląc o tym przy szklance piwa w zgrabnej restauracyjce (zdaje się, że nazywała się - jakże profetycznie –„novyj gorod”, ale obaj nie jesteśmy po tym piwie już tak tego pewni), gdzieś na zapleczu głównej nadmorskiej ulicy (oczywiście zupełnie nie wiem, gdzie to było, bo od czego mam swojego anioła stróża), nie potrafię określić – co tu do czego nie pasuje. Tak, jakby miastem targała jakaś wewnętrzna, nierozwiązywalna sprzeczność. Dlaczego to mnie tak irytuje? Szukam tuprzecież – co za megalomania – nie swoich wspomnień. Przekleństwo trzeciego pokolenia, które usiłuje pogodzić własne doświadczenie z obcą przeszłością. Zawładnąć ją, obłaskawić, konstruując karkołomne opowieści, dzięki którym wierzy, że jego tu i teraz, przecież zupełnie przez niego nie zawinione, jest uprawnione i powinne wziąć odpowiedzialność i podjąć trud, obowiązek objaśnienia, a nawet nadania sensu: dziedzictwo, zabytki, Atlantyda, „nowe życie i stare dachy” – ileż to metafor gra we mnie pozwalając mi rozkoszować się pozycją tego,kto rozumie lepiej i głębiej i potrafi objaśniać to, co niepojęte.

 Dlaczego właśnie tam odkrywam tę moją intelektualną próżność? Czy dlatego, że widzę, z jaką logiką i konsekwencją można realizować konstruktywistyczne idee? Zawstydzony tym, że trawię czas na usilne próby doświadczenia nieobecnego, zamiast próbo-wać zrozumieć życie obecne tu i teraz, a przynajmniej pozwolić mu się zadziwić, staram się znaleźć jakieś tematy zastępcze, aby doczekać do dnia festiwalu. To jeszcze jedna pułapka, którą na siebie zastawiam –wpadam jak śliwka… . Instytucjonalną przyczyną podróży do Zelenogradska był Festiwal: „Narody Baltii” zorganizowany w ramach projektu CROSSROADS 2.0 (Program Współpracy Transgranicznej Litwa-Polska-Rosja). 

Dopiero drugi dzień pozwala mi ostatecznie porzucić tę niewcześnie pożyczoną nostalgię i zamienić ją na inny –równie sztuczny, ale równie lub bardziej absorbujący – świat rekonstrukcji. Tu wszystko jest udawane i wszyscy wiedzą, że udawane, ale w tej grze chodzi właśnie o to, by udawać jak najlepiej, najdokładniej, najwierniej (wierność i udawanie – co za kuriozalna para pojęć). Ale to przynajmniej czysta gra w obce życie – nie podszyta próżnością czy nostalgią. Samo działanie, które pozwala aktorom odgrywać – czasem może ich „życiowe” – role, a nawet z tego żyć. Bo jak inaczej wyjaśnić masochistycznypokaz walki w trzydziestoparostopniowy skwarze połu-dnia? Gra, która pod 25 lub 30 kg żelaznego i skórzanego „garnituru” zamienia magazyniera lub księgowego w krwiożerczego bezwzględnego wikinga musi mieć dla niego sens metafizyczny. Pod tym stalowym hełmem i kolczugą zachodzi – chociaż na tę ulotną chwilę – prawdziwa transsubstancjacja. Musi, choćby nie wiem co mi mówili o ich prawdziwych motywacjach i intencjach, które skłaniają ich do tolerowania całej serii niewygód, bólu i smrodu – nie uwierzę, że to tylko zabawa dużych chłopców. Ciekawi mnie jedynie zagad-nienie, którego nie potrafię sobie przed-stawić – czy im większa „wierność” tym ściślejsza autointerpretacja? To już jednak temat na zupełnie inną podróż.

Bogdan Radzicki

niedziela, 20 lipca 2014

Zaplatałam wczoraj w parku trawy...

(Zofia Wojciechowska w czasie sniadania na trawie w Parku Centralnym. Fot. S. Czachorowski)
Zaplatałam wczoraj w parku trawy, splotłam się także sama z tym miejscem. Jako osoba zajmująca się zawodowo hortiterapią (ogrodoterapią), przyglądałam się wczoraj w Olsztynie w Parku Centralnym nowym alejkom, a przede wszystkim trawnikom i temu, co tam zrobiono. Dziś rano, gdy opadły emocje, zwracam uwagę na pilną potrzebę rozwiązań, dotyczących zagospodarowania obszaru zieleni w Parku Centralnym.

Park to nie tylko wyłożone kostką ścieżki, czy podświetlane fontanny i altanki. To miejsce będzie zawsze urocze o ile będzie w nim odpowiednia zieleń. A to oznacza, że należy odłożyć kosiarki a wziąć raczej katalog z roślinami i pomyśleć na uzupełnieniem tego, co zostało w parku. Naturalne łąki i miejsca z roślinnością nadrzeczną twarzą miejsce do obserwacjiżyjących tam np. owadów. Szkoda wycinać rośliny, które można wykorzystać w inny sposób. Mądry i edukacyjny, ale trzeba o tym wiedzieć – że my tego właśnie chcemy.

W czasie "śniadania na trawie" 19. lipca br., na zajęciach „Ogrody dla Natury”, uczyliśmy się zaplatać trawy, symbolicznie splataliśmy się z tym miejscem. Po 4. godzinach zajęć z naprawdę świetnymi ludźmi – mieszkańcami Olsztyna i gośćmi z innych części Polski, rodzi się konkluzja: To miejsce jest nasze. Doskonałe do rozwoju zielonej partycypacji.

Akcja społeczna rozpoczęta przez czytelników Gazety Olsztyńskiej, z udziałem wybitnego entomologa prof. Stanisława Czachorowskiego, przyciągnęła wielu twórców i szereg niezwykłych osobowości. Zaprośmy do dyskusji nad architekturą zieleni nie tyko ogrodników ale przede wszystkim biologów, by razem z użytkownikami parku oraz gospodarzami miasta,  pomyśleli nad wspólnym rozwiązaniem.

Park Centralny to wartościowa inwestycja, kilkanaście milionów złotych z Unii Europejskiej to także nasze pieniądze. W przyrodzie nie ma czegoś takiego jak obiad za darmo – podobnie jest w życiu. Rośliny, w tym trawa w parku, to także pewien ekosystem. Powinien powstać sensowny plan tzw. zielonych inwestycji. Wszystkich nas ucieszy, jeśli w tym miejscu będzie zieleniła się murawa. Pamiętajmy o tym, aby stworzyć warunki, by tam rozwijało się także życie. Obecnie na bezkwietnych rabatach i klombach posadzono byliny i inne ozdobne trawy, wyłożono korą – troszkę pozornie licząc na sprzyjającą aurę. Ale to wszystko sprawia wrażenie trochę smutne ... bo można przecież sprawić by kwitły tam także rośliny. To nie są duże koszty w porównaniu do wydatkowanej kwoty na parkowe rozwiązania ciągów komunikacyjnych (latem rośliny ogrodowe sa tanie). A gdzie natura w Parku Centralnym ma swoje miejsce?

Wszyscy wiemy, że aby uzyskać odpowiedniej jakości trawnik potrzebne jest efektywne działanie tj. zraszacze - a tak naprawdę cały system dobrze zaprojektowanych rozwiązań technicznych. Zastanawiam się od wczoraj czy zostały w ramach inwestycji już wykonane? Marzeniem chyba wszystkich gości wczorajszego śniadania w parku jest, by to miejsce cieszyło nas, koiło spokojem i nabierało znaczenia dla ludzi, którym potrzebna jest chwila wytchnienia. Mówi się, że Olsztyn to miasto Ogród Natury. Idealny był by właśnie ten Centralny Park do hortiterapii. Można rozwijać nową dziedzinę prekursorką właśnie na Warmii i Mazurach, w oparciu o stare zachowane (na szczęście) drzewa i te nowe, które pojawią się wkrótce w parku.

Polecam Państwu pod rozwagę projekt Instytutu Hortiterapii konstrukcji roślinnych o specyficznych walorach rehabilitacyjnych oraz tzw. Rabat Zdrowia, złożonych z odpowiednio dobranych bylin i roślin jednorocznych. Opracowujemy wspólnie z Uniwersytetem Warmińsko Mazurskim specjalny projekt tzw. Mobilnych Ogrodów Zdrowia. Nasadzenia o wyjątkowych charakterze zdrowotnym dla organizmu ludzkiego. Ogrody dla Natury - pięknie może być od zaraz. Chętnie podzielimy się efektami naszych prac. W Instytutcie Hiortiterapii razem z dr Beatą Płoszaj-Witkowską, kierownikiem Studiów Podyplomowych na UWM, wdrażamy program hortiterapii na Mazurach, w ramach projektu Centrum Innowacji i Transferu Technologii do MŚP. Uczymy się od siebie w trakcie stażu naukowego jak pracować efektywnie.

Pozdrawiam wszystkich gości sobotniego śniadania na trawie w Parku Centralnym. Dziękuję Gazecie Olsztyńskiej za zaproszenia i kłaniam się uczestnikom moich zajęć w parkowym Instytucie Hortiterapii. Muzyka jaka wczoraj zabrzmiała przy fontannie dopełniła wrażenia, że jest w tym pomyśle olbrzymi potencjał. Park jest przestrzenią publiczną. W tym wszystkim liczy się nasz głos - to my mamy możliwość wpływu na to jak będzie ostatecznie to miejsce wyglądało - ono jest dla nas.

Zofia Wojciechowska

poniedziałek, 14 lipca 2014

Śniadanie na trawie a Dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze regionu

Happening w parku i śniadanie na trawie to tylko przykład interdyscyplinarnego podejścia do dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego. Spontaniczny projekt ale odnoszący się do zmian, jakie zachodzą w świecie. Pokazywanie funkcjonowania ekosystemu miasta, potrzeb człowieka i planowania przestrzennego. Uniwersytet Warmińsko-Mazurski proponuje coś więcej niż jednorazowe happeningi.

Już w październiku 2014 r. na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim rozpoczną się zajęcia na nowo uruchomionym kierunku licencjackim dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze. Kierunek trochę inny niż inne. Po pierwsze jest interdyscyplinarny i międzywydziałowy (Wydział Humanistyczny oraz Wydział Biologii i Biotechnologii). Po drugie duży nacisk położony jest na konkretne umiejętności, dużo zajęć realizowanych jest metodą projektu.

Praktyki zawodowe odbywać się będą w przedsiębiorstwa z branży turystycznej, ochrony przyrody oraz samorządach lokalnych. Już nawiązaliśmy współpracę z Danią i Francją z myślą o wymianie studentów. Na rok przyjedzie stażystka z Brazylii. Dziedzictwem kulturowym i przyrodniczym zainteresowani są na całym świecie a brakuje jeszcze uczelni kształcącym w tym obszarze. Olsztyn jest wśród liderów.

Dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze to przede wszystkim myślenie o przyszłości. Kierunek jest odpowiedzią na zapotrzebowanie i wynika z głębokich przemyśleń sytuacji wokół nas (tego jak rozwija się gospodarka i rynek pracy). Wynika ze strategii rozwoju regionu jak i misji uniwersytetu. Nowy kierunek - dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze - nawiązuje do uniwersyteckiej misji kształcenia wysokiej jakości absolwentów i realizacji badań, wdrażających innowacyjność w obszarach usług i rozwoju regionalnym, w szczególności w zakresie wzbogacania kultury oraz wdrażania idei ekorozwoju. W zakresie postaw konsumenckich, stylu życia i wykorzystania odnawialnych źródeł energii nawiązuje także do koncepcji green university. A w ujęciu regionalnym nawiązuje do współczesnych trendów np. cittaslow czy slow food.

Warmia i Mazury to region, w którym jak w soczewce widać problemy i potrzeby Europy regionów. Skupiamy się na naszym regionie, ale umiejętności i wiedza przydatne będą poza granicami. Coś ważnego w zakresie kultury i rozwoju zrównoważonego u nas się dzieje. Powstało uniwersyteckie Centrum Badań nad Dziedzictwem Kulturowym i Przyrodniczym, bo chcemy te zjawiska poznawać i opisywać. Na uniwersytetach dydaktyka ściśle łączy się z prowadzonymi badaniami naukowymi.

Interdyscyplinarny i międzywydziałowy kierunek kształcenia na pierwszym stopniu studiów (licencjackich) będzie elementem doskonalenia kształcenia absolwentów z zakresu kultury, mediów i promocji, regionalnych zasobów bioróżnorodnosci oraz wpisywać się będzie w przygotowanie, wdrożenie i realizację programu „Promocja Regionu Warmii i Mazur" (w zakresie dziedzictwa kulturowego oraz dziedzictwa przyrodniczego), jak również w zakresie promocji działań na rzecz ochrony i zachowania dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego Warmii i Mazur.

Już w październiku br. rozpoczną się zajęcia na nowo uruchomionym kierunku licencjackim dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze. Kierunek jest unikalny w skali Europy, łączy wiedzę humanistyczną z przyrodniczą (studia interdyscyplinarne). Są jeszcze wolne miejsca, dodatkowy nabór odbędzie się we wrześniu (mozna na UWM bezpłatnie studiować drugi kierunek, więc jest okazja dla jeszcze większej interdyscyplinarności).

Zainteresowanie jest dość duże i szerokie. Dlatego uruchomione zostały także studia podyplomowe oraz przygotowywane są studia magisterskie. W odpowiedzi na zainteresowanie z różnych krajów europejskich niebawem rozpoczną się prace nad przygotowaniem oferty kształcenia w języku angielskim. Pomysł narodził się na Wydziale Humanistycznym, wśród filozofów oraz w Towarzystwie Naukowym Pruthenia. W nawiązaniu do wcześniejszej współpracy zwrócili się do biologów z propozycją przygotowania i realizacji. Jest więc to inicjatywa dwóch wydziałów: Humanistycznego oraz Biologii i Biotechnologii , ale prowadzić będą zajęcia także pracownicy z innych wydziałów. Bo kierunek jest interdyscyplinarny i międzywydziałowy.

Idea kształcenia na tym kierunku jest odpowiedzią na zmiany jakie się dokonują w świecie i wokół nas. We współczesnym świecie zachodzą szybkie i głębokie zmiany w postawach konsumenckich i stylu życia. Zachodzą także duże zmiany w środowisku przyrodniczym. Wagę ochrony przyrody podkreśla m.in. Dekada Bioróżnorodności 2011-2020, ogłoszona przez ONZ. Pojawiają się zupełnie nowe formy turystyki i działalności gospodarczej. Wymaga to od absolwentów (jak i uczelni wyższych kształcących tych absolwentów) zupełnie nowych form kształcenia rodzącej się klasy kreatywnej. W globalnym świecie coraz większego znaczenia nabiera lokalność i specyfika regionalna. Zmiany te widoczne są zarówno w warstwie filozoficznej, jak i społecznej oraz gospodarczej. Także Warmia i Mazury – podobnie jak w wielu innych regionach Europy – w coraz większym stopniu realizuje rozwój regionalny w oparciu o dziedzictwo kulturowe i zasoby przyrodnicze. Przykładem jest coraz popularniejsza sieć miast cittaslow, oraz rozwijająca się moda na żywność regionalną (czy rękodzieło).

Nasz region w skali międzynarodowej promuje się poprzez akcje typu „Mazury cud natury” czy „Warmińska rebelia kultury”. Intensywnie rozwijane są także źródła energii odnawialnej. W konsekwencji rozwój regionu realizuje się w oparciu o turystykę i dziedzictwo kulturowe oraz zasoby przyrodnicze, zapewniające zatrudnienie w sektorach gospodarki opartej na wiedzy. Nowa sytuacja wymaga nowych kompetencji o charakterze interdyscyplinarnym. Rodzi się rynek pracy dla tak zwanej klasy kreatywnej, umiejącej dostrzegać nowe trendy i wykorzystywać je dla pobudzania rozwoju regionalnego. Oczywiście, to nie jest kierunek dla wszystkich, bo trzeba wykazać się wszechstronnością umiejętności. Ale przecież rozwijać się będą głównie małe przedsiębiorstwa, w których trzeba będzie wykazać się nie tylko umiejętnością w wąskiej specjalności ale i praktycznym działaniem.

W przygotowanie kierunku włączone są różne podmioty pozauniwersyteckie (tak zwani interesariusze). To ich pytamy się o potrzebną wiedzę, umiejętności i kompetencje absolwentów. Absolwent będzie przygotowany do pracy w różnych instytucjach, działających w sferze komunikacji publicznej, kultury, ochrony przyrody, edukacji, biznesu, nauki i administracji zajmujących się szeroko pojętym dziedzictwem kulturowym i przyrodniczym oraz jego ochroną.

Absolwenci kierunku dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze przygotowani będą do pracy w jednostkach samorządu lokalnego, regionalnych przedsiębiorstwach zajmujących się turystyką, produkcją żywności oraz rękodzieła, placówkach kultury i samorządowych jednostkach edukacyjnych (np. zielone szkoły), instytucjach zajmujących się ochroną przyrody jak również w lokalnych i regionalnych organizacjach pozarządowych i stowarzyszeniach (trzeci sektor). Umiejętność pracy metodą projektu oraz rozumienie szerokiego europejskiego kontekstu umożliwia także pracę w instytucjach międzynarodowych i zagranicznych. To pierwszy taki kierunek w Polsce, a drugi w Europie (pierwszy powstał w Danii), kolejne można znaleźć dopiero w Chinach. Zainteresowanie międzynarodowe zmusza nas do rozpoczęcia prac nad przygotowaniem kształcenia w języku angielskim dla obcokrajowców.

Stanisław Czachorowski

niedziela, 13 lipca 2014

Sudowia 2014


Wędrowałem – w ramach urlopu - po północnej Suwalszczyźnie. Tylko trzy dni samotnej wędrówki najpierw po Górach Sudowskich, potem po Suwalskim Parku Krajobrazowym. Region robi wrażenie zapomnianego przez turystów. Dosyć wspomnieć, że przez trzy dni wędrówki do miejsc raczej znanych (jak grodzisko Gulberek, jezioro Hańcza, szlak wokół jez. Jaczno) spotkałem tylko jednego piechura (młodego chłopca zresztą, który sam zasuwał zobaczyć jedynie kamień graniczny nad Hańczą – starzy zapewne grzali tyłki na plaży i nie chciało im się ruszyć) i może ze trzy ekipy rowerowe. A to przecież szczyt sezonu. No, dla mnie bomba, ale przypomniałem sobie, kiedy wędrowałem tam jeszcze ponad 20 lat temu (za poprzedniego systemu) i też nikogo nie spotkałem. W każdym razie odpocząłem, komórka wyłączona, co prawda już nie namiot tylko kwaterki, ale tam też cisza i bez tłoku.

Ewidentnie się starzeję, przestało być ważnym – zobaczyć to, czy tamto. Wszystkiego przecież i tak człowiek nie zobaczy, a nigdy nie wie, czy to, czego nie widział nie jest akurat ważniejsze dla niego od tego, do czego tak gonił. No to tylko stres dodatkowy, a przecież wyrusza po to, by od stresu uciec. Tak więc chodziło o bycie w drodze, o wędrówkę, niby gdzieś, niby do jakiegoś celu, ale przecież nie tak do końca, bez większego przekonania, w ciągłej gotowości by zboczyć, skręcić, zawrócić, albo tylko usiąść, by patrzeć niby to na to, niby na tamto – ale właściwie to nigdzie albo wszędzie (na to samo wychodzi). Parę lat nie mogłem znaleźć na to czasu i miejsca w sobie, by taką podróż podjąć. Czy to zły znak, kiedy zaczynasz odczuwać przyjemność z samego faktu, że idziesz wolny od wszelkich „mam”, „miałem”, „należy”, „powinienem był”, od tej całej pajęczyny znaczeń i relacji wiążących cię z zawłaszczającym twoim życiem światem?

Szedłem, 32 stopnie w słońcu paliło moje ramiona i zamieniało usta w wyschnięte błoto, źle – jak się okazało – dobrane buty na wędrówkę sprawiały, że co ostrzejsze kamienie odgniatały stopy, a łydki - przyzwyczajone, że najcięższą pracą, jaką wykonywały, było swobodne dyndanie na komputerowym krzesełku - wyły z wyczerpania. A ja szedłem i miałem wszystko w d… Komórka wyłączona i wciśnięta na dno plecaka (na wszelki wypadek, ale gdyby przecież się zdarzył to i tak nie byłoby czasu jej odpalić). Okazało się, że prawie nikt nie zauważył mojego zniknięcia z sieci na cztery dni; powinienem się przerazić, bo może w ogóle mógłbym zniknąć i nikt (poza moim bankiem – ten zawsze pamięta, taka nowoczesna postindustrialna Opatrzność) nie byłby gotów tego jakkolwiek dostrzec. Nawet półfinały mundialu jakoś się odbyły bez mojej asysty przed TV (chociaż może gdybym siedział, Brazylijczycy nie dostaliby takiego lania – mea culpa).

W pewnym momencie zauważyłem, że jedyną rzeczą, która wiązała mnie z tzw. realnym światem były banknoty NBP, wszystkie inne więzi stały się kompletnie nierealne. Realna stała się woda, ciało, które jęczy, boli, chce pić, sikać, jeść i tak w koło. Nawet przemierzona przez dzień przestrzeń stawała się mało realna, kiedy wieczorem wpadałem w łóżko, kiedy obrazy dnia zlewały się w dziwne konstelacje, gdy okazywało się, że obserwowana w Wiżajnach pielgrzymka do Ostrej Bramy ni stąd, ni zowąd wyłania się z chaszczy nad jeziorem Sudowskie, albo gdy przy kamieniu granicznym na półwyspie bocianim jeziora Hańcza spotykam nie owego biednego chłopca w klapkach, który zdążył dolecieć w pobliże kamienia, zwątpić w jego istnienie (czy wątpienie jest naprawdę domeną młodych?), wrócić do mnie po wiarę, polecieć tam znowu by ją zweryfikować lub sfalsyfikować i znowu do mnie wrócić, by zakomunikować - „że tak”, i polecieć dalej (młodzi nie lubią się zatrzymywać), ale moją gospodynię z Wysokich, która nastawia właśnie kawę w moim ulubionym włoskim ekspresie. Czy gdybym pozbył się i tych banknotów, tej nie poddającej się procedurze wątpienia – „évidence” – osiągnąłbym stan całkowitej autonomii, samoposiadania i samoopanowania? Mrzonki Jana Jakuba, ale przyjemne.

W każdym razie, chociaż co prawda doszedłem tu i tam, zobaczyłem to i owo, napawałem się tym i tamtym, został mi w głowie sam marsz, samo bycie w drodze. Boże – ja to jeszcze potrafię. Co wspaniały stan egzystencji – iść sobie – gdziekolwiek, ot tak, nie dla spawy, nie dla misji, nie po sukces, dla perwersyjnej przyjemności wędrowania, za ten pagórek, może za tamten, do tej wioseczki, a może do tamtej…, nieważne przecież gdzie, ważne – że…

Bogdan Radzicki

sobota, 12 lipca 2014

Mamo, po co Ci ta historia?

(Dziuchy, fot. S. Czachorowski)

Mój syn wielokrotnie zmuszony sytuacją, musiał uczestniczyć w wycieczkach prowadzonych przeze mnie jako przewodnik terenowy. Nie byłoby to nic szczególnego, gdyby nie fakt, że młody człowiek ma 7 lat i jego zainteresowania daleko odbiegają od 600 – letniej architektury kościołów i zamków, czy dylematów związanych z trudną historia tych ziem. Któregoś dnia zadał mi pytanie – po co Ci ta historia? No właśnie, po co nam historia?

Zacznijmy od szukania definicji. Historia to z pewnością nauka – zarówno z tłem humanistycznym jak i społecznym, która bada przeszłość, z czego wynika późniejsze opisywanie przez nią dziejów. Czyli prosto ujmując to swego rodzaju opowieść o naszej przeszłości, na którą możemy spojrzeć z czasem z dystansem, zadać jej i sobie pytania egzystencjalne o nasz rozwój, postęp lub regres i katastrofy, by móc znaleźć odpowiedzi. Powinniśmy zatem znać historię chociażby po to, aby być może nie pokonywać tych samych dróg, którymi błędnie szli nasi przodkowie, nie powtarzać tych samych porażek wiedząc kim jesteśmy, skąd się wzięliśmy i dokąd zmierzamy. To podstawowe wartości tworzące człowieka.

Pytanie o przeszłość jest zawsze pytaniem o samego siebie. Nieznajomość historii stawia nas w pozycji idioty. Jest to dobrowolny sposób na odebranie sobie jakiejkolwiek broni w obliczu manipulacji kulturowej, politycznej, medialnej czy gospodarczej. To widać wyraźnie w obliczu jakichkolwiek kryzysowych momentów – świadomi historii jednoczą się i próbują znaleźć rozwiązanie, reszta zaczyna się dzielić i mentalnie ćwiartować. Wystarczy pomyśleć o czasach rozbiorów, kiedy znikaliśmy z map wszelakich. Wtedy właśnie szczególnie, kiedy rugowano mowę i historię, powstawały największe opowieści o dawnych czasach, kłaniając się przeszłości „ ku pokrzepieniu serc”szukano w niej odpowiedzi co zrobić, żeby to już się więcej nie powtórzyło.

(Kabiny, fot. S. Czachorowski)
Historia to taka podróż do przeszłości, która może ukształtować naszą teraźniejszość. Może być kluczem, jeśli umiejętnie z niego skorzystamy. Historia posiada również pewien aspekt psychologiczny. Uczy nas, że wiele może zależeć od niewielu, od pojedynczego człowieka. To historia uczy szacunku do dokonań każdej jednostki, szacunku do człowieka i jego dokonań, niezależnie od pochodzenia, pozycji, czy szlacheckich tytułów. Historia uczy nas kształtowania własnych opinii, prawa do ich posiadania, umiejętności poszukiwania logicznej argumentacji.

Znajomość historii to również pewna swoboda w podróżowaniu. Wiedza na temat zabytków, kierunków sztuki, języka, historii państw i regionów znacznie ułatwia zrozumienie kultury innych państw czy społeczności, a zarazem staje się łatwiejszą droga do bezkonfliktowej komunikacji. Historia również wpływa na kształtowanie kultury ogólnie rozumianej jest jako całokształt duchowego i materialnego dorobku społeczeństwa. Bez tego nieustannie musieli byśmy wynajdywać koło i jako społeczność stalibyśmy w miejscu patrząc, jak nasi sąsiedzi galopują z rozwojem. Równe prawo do wykształcenia w dobrym, tradycyjnym kanonie kulturowym dla wszystkich, powinno być nieprzekraczalną i podstawową zasadą, dotyczącą nie tylko demokracji, ale również i fundamentalnych praw człowieka jako jednostki ujętej w społeczeństwie.

Kto nie zna historii swojego kraju, swojego miejsca na ziemi, nie wie tak naprawdę kim jest. Nie może też wiedzieć jakie musi spełnić warunki, aby zabezpieczyć swój dobytek, swoją wolność, swoje szczęście i tożsamość jako jednostki i jako członka grup społecznych. Próba zrozumienia procesów dziejowych czy sposobu widzenia świata osób żyjących setki lat temu jest cechą cywilizacji na pewnym poziomie rozwoju. Każdy z nas w jakimś momencie życia czuje również potrzebę znalezienia właściwego opisu dla wewnętrznego „ja”. Wyjaśnień, odpowiedzi i nauki warto poszukać w historii.

Izabela Treutle
(przedruk z bloga: http://zadrzwiamicodziennosci.wordpress.com/)

czwartek, 10 lipca 2014

Nowolatki i noworoczne dokazywanie

(Nowolatki w nowej tradycji, jako przekąska do piwa,
Olsztyn, 2013, Festiwal Dziedzictwa Browarniczego)

Tego dnia na Warmii wszystko zaczyna się od początku, zamyka się krąg, zamyka koło życia i otwiera się ponownie… Ten dzień, a właściwie noc, to zapowiedz nowej nadziei i oczekiwań.

Dzień przed sylwestrem czynność najważniejsza dla każdej gospodyni to zagniatanie nowolatka. To zwyczaj z magicznym przesłaniem. Z mąki, odrobiny soli, wody i wina – poświęconego na św. Jana w dniu 27 grudnia, zagniatano ciasto. Przybierało ono później przeróżne formy: postacie Trzech Króli, zwierzęta, gwiazdy czy drzewa. Tak ulepione „nowe lato” suszyło się na piecu. To - przypominające Trzech Króli - wieszano w szafie lub na ścianie, gdzie wisiało do przyszłego roku. To w formie zbożowych kłosów wrzucano do pierwszych zasiewów. Pokruszone ciasto wkładano w szczeliny drzew owocowych, prosząc o bogate zbiory na przyszły rok. Drzewa z pokruszonym nowolatkiem wiązano również słomą i skrapiano święconą wodą. Okruszki podrzucano też pszczołom, a wszystkie te rytuały opatrzone były drobną, wierszowaną formułką wyrażającą prośby o pomyślność. Częścią figurek dzielono się również ze zwierzętami gospodarskimi. Resztę starannie chowano, jako lek przynoszący ulgę w różnych chorobach zwierząt i ludzi.

W domach zbierano się przy wspólnym różańcu, wspominano również i modlono się o zmarłych krewnych i znajomych. Podobnie jak wieczór wigilijny i następujące po nim dni pełne były wierzeń i zabobonów, tak i w nowy rok spotykamy ich wiele. Podobno w sylwestrową noc można było w palącym się ogniu wypatrzeć, jaki los, dobry czy tez zły, spotka człowieka w nadchodzącym roku. Koniecznością było również schowanie noża od sieczkarni, w przeciwnym wypadku nad ranem można było znaleźć człowieka bez głowy. Wierzono też, że tej nocy mogą odwiedzać domy dusze zmarłych, więc posypywano izby popiołem lub piaskiem, by ujrzeć ich ślady. Nie wolno było urządzać prania, szyć, a nawet czesać włosów. Zakazane było również stanie na rozstaju dróg, bo tam, jak wiadome było ogólnie, zawsze czekają złe duchy.

Bardzo istotne było też, kto przekroczy jako pierwszy w nowy rok próg chałupy. Płeć gościa miała być zapowiedzią płci nowych zwierząt, jakie narodzą się w gospodarstwie w nadchodzącym roku. Tuż przed północą jedzono, zawsze ze wspólnej miski „breje”. Breja to mączna potrawa, kluski o okrągłym kształcie z zagłębieniem w środku. A zagłębienie to na „skrzeczki” czyli tłuszcz ze skwarkami. Jedzono to ze wspólnej miski, żeby podkreślić jedność i wspólnotę rodziny. Do brei podawano mleko i kwaśna kapustę.

Tego dnia przygotowywano też grog i poncz. Często, kiedy wybiła północ, wychodzono przed dom i głośno krzyczano – „już po brei” – co miało być oznajmieniem początku nowego roku. Po kolacji składano sobie życzenia i tak jak dzisiaj opłatkiem, dzielono się zasuszonym nowolatkiem. Ten wieczór, to również pracowita noc dla wszelakiej maści psotników. Szyby zamazane popiołem z woda, wysmarowane klamki, pozatykane kominy, schowane sprzęty gospodarskie. Młodzi chłopcy dawali upust swojej fantazji i wyobraźni, a nikt nie mógł gniewać się za nich na te noworoczne wybryki. A później czekano już na 6 styczeń czyli święto Trzech Króli lub inaczej Święto Objawienia Pańskiego. Wama daj Boże, szczęście w tym nowym roku, żebysta w zdroziu drugiego doczekali!

Izabela Treutle 

(artykuł wczesniej ukazął się w Gazecie Turystycznej)

czytaj też o fafernuchach

środa, 9 lipca 2014

Wakacyjne poszukiwanie lokalnego dziedzictwa

(Kiermasy, lipiec, Bałdy 2014)

Na różnych festynach lokalnych, jarmarkach, kiermasach, spotkać można wielu lokalnych twórców i rękodzielników z szeroką gamą lokalnych produktów i usług, nawiązujących do dziedzictwa kulturowego i przyrodnizcego regionu. Fascynujące, piękne, unikalne, z głęboką historią!

Chcemy o takich miejscach, osobach opowiedzieć, pokazać, przybliżyć. Sami chcemy się dowiedzieć więcej i poznawać dziedzictwo niematerialne naszego regionu (i okolic).

Stanisław Czachorowski

(Kiermasy, lipiec, Bałdy 2014)

(Kiermasy, lipiec, Bałdy 2014)

(Kiermasy, lipiec, Bałdy 2014)

(Kiermasy, lipiec, Bałdy 2014)

(Kiermasy, lipiec, Bałdy 2014)

(Kiermasy, lipiec, Bałdy 2014)

(Kiermasy, lipiec, Bałdy 2014)

(Kiermasy, lipiec, Bałdy 2014)

(Kiermasy, lipiec, Bałdy 2014)

(Kiermasy, lipiec, Bałdy 2014)



wtorek, 8 lipca 2014

Otwarcie portalu Revita Warmia, w Jezioranach


Drodzy przyjaciele, współpracownicy i goście Fundacji Revita Warmia,
zapraszamy Was serdecznie na dwa ważne dla rozwoju naszej inicjatywy wydarzenia, które będą miały miejsce tego samego dnia 19 lipca w Jezioranach.

O godzinie 16.30 uroczyście (ale bardzo krótko i konkretnie) otwieramy nasz portal/gazetę Revita Warmia - Sztuka Życia i Budowania w Warmińskim Krajobrazie.

Następnie o 17.00 przejdziemy na wystawę malarstwa Rafała A.Mikułowskiego pt. "Arche" (jest to cykl prac, które powstały w czasach, gdy artysta mieszkał w Afryce i w Belgii) do Spichlerza przy Kościele Św. Bartłomieja w Jezioranach. Spichlerz jest na co dzień jest budynkiem niedostępnym, dlatego wystawa będzie okazją do poznania i zwiedzania tego zabytkowego obiektu.

Pozdrawiamy
Marcelina, Rafał, współpracownicy i wolontariusze

piątek, 4 lipca 2014

II Święto Róży i motyle mazurskich łąk


Dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze regionu (dowolnego regionu) ma bardzo konkretny i praktyczny wymiar. Motyle związane są z szatą rolsinną już od wielu milionów lat. Zmianiamy krajobraz i obecne w nim rośliny, także na skutech zabiegów rolniczych. Skutek widoczny jest m.in. w obecności lub braku motyli. Ale możemy mądrzej zarządzać zasobami przyrody, co znajduje swoje odzwierciedlenie na przykład w atrakcyjności turystycznej regionu.

Szukamy partnerów we wszystkich zakąatkach Polski... i Europy. By się uczyć i szukać miejsc na praktyki zawodowe dla naszych studentów.

Zapraszam do Marcinkowa 12 lipca. Będzie okazja podyskutowac nie tylko o motylach.

Stanisław Czachorowski

środa, 2 lipca 2014

Rekomendacja Towarzystwa Naukowego Pruthenia

Od bieżącego roku znowu można studiować bezpłatnie na drugim kierunku studiów. Tak się składa, że na UWM uruchamiamy właśnie oryginalny projekt: Dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze, który łączy w sobie trzy aspekty:
  • wiedzę humanistyczną,
  • wiedzę przyrodniczą
  • i praktykę społeczną
w zakresie: poznania, ochrony i zarządzania zasobami dziedzictwa kulturowego.
  • Unikalny zespół zaangażowanych ludzi – często łączących działalność praktyczną (np. w organizacjach pozarządowych) i hobby z nauką pozwoli Państwu nie tylko studiować ciekawe przedmioty i nabywać praktycznych umiejętności, ale od pierwszego roku studiów uczestniczyć w projektach realizowanych przez organizacje – interesariuszy kierunku studiów (m. in. Towarzystwo Naukowe PRUTHENIA)
Wszystkie niezbędne - i sporo więcej – informacje znajdą Państwo na blogu dziedzictwa kulturowego oraz na stronie internetowej kierunku w zakładce "studia licencjackie"

Łączę wyrazy szacunku,
dr Bogdan Radzicki
Sekretarz Zarządu Towarzystwa Naukowego PRUTHENIA