poniedziałek, 16 czerwca 2014

To je cołe gburstwo...w poszukiwaniu tożsamości


W poszukiwaniu tożsamości zwracamy się ku krajobrazom wsi. Niejednokrotnie jest ona ostoją i swego rodzaju magiczna skrzynią, przechowującą świat naszych dziadów i ojców. Jest odniesieniem dla nas i możliwością na czerpanie inspiracji z doświadczeń poprzednich pokoleń. Ten nasz kształtujący się poprzez poszukiwania regionalizm, pozwala niejednokrotnie odnaleźć nam naszą wewnętrzną tożsamość i tożsamość na tle innych. Jest też podstawą do zachowania wyrazistości, indywidualności, czyli jednocześnie atrakcyjności w spotkaniu ze światem.

Wieś powstawała dużo wcześniej niż miasto, była zabiegiem celowym i świadomym. W doskonały sposób łączyła ze sobą czynniki kulturowe z czynnikami przyrodniczymi zastanej tam natury. Kościoły, kaplice, cmentarze, kapliczki i krzyże przydrożne to opowieść o historii o wiele bardziej przyjemna, niż chłodne linijki w podręcznikach.

Przestrzeń poza miastem dużo wyraźniej naznaczona jest tradycją, poszanowaniem otaczającego nas dziedzictwa, chociaż coraz częściej zdarzają się przykłady niewyjaśnionej ignorancji i beztroski osób planujących nasz krajobraz Wynikają one zapewne z tej ignorancji, ale również z niewiedzy i braku społecznej świadomości o tym, że otaczający nas świat i krajobraz jest zdecydowanie dobrem wspólnym, a my jesteśmy dumnymi spadkobiercami tego dziedzictwa.

Warmińskie wioski, gdy powstawały, szukały dla siebie dogodnych miejsc. Preferowano bliskość wody, rzekę lub jezioro, teren osłonięty od wiatru, niedalekie sąsiedztwo lasów lub przyjaznego wzgórza. Dom, wielopokoleniowy, powstawał z naturalnych surowców, z budulca, którego było wokół pod dostatkiem. Fundamenty z polnego kamienia, a potem drewno, trzcina czy słoma.

Wsie miały charakter zwarty, były to najczęściej krótkie ulicówki, rzadziej owalnice. Jednak ten tradycyjny układ został naruszony poprzez przyjście w XIX w. reform agrarnych, które zmieniły wiele nie tylko w samym społeczeństwie, ale również w pejzażu warmińskiej wsi. Pojawiły się kolonie, dworce, wieś zmieniała swój układ. To są jednak tematy dla bliżej zainteresowanych architekturą i wyglądem budownictwa tradycyjnego. Do tej pory, pomimo tych zmian, pomimo braku chałup drewnianych i wieków, które minęły, warmińskie gburstwo opowiada nam nieustannie swoją historię. 

Wiele gospodarstw do tej pory założonych jest na planie czworoboku ze zwartą zabudową. W takim czworokącie budynek mieszkalny ustawiony jest równolegle do drogi, z boku znajduje się wejście na podwórko, zamknięte przez budynki gospodarcze. Często ślady pięknych żywopłotów, niegdyś kwiatowych grządek, ale również stojących do dziś drzew nieowocowych – lip, klonów, czy dębów, tzw. opiekunów domu. Warto tu przypomnieć, że przed akcja zasiedlania tych terenów po podboju Krzyżaków, ziemie te nie były niczyje. Prusowie wierzyli, że dusza człowieka odradza się w drzewie – kobiety w lipie, mężczyzny w dębie. Może takie dusze strzegą właśnie domostwa warmińskiego? Dzisiejsze toporne, murowane ogrodzenia, czy siatki psuja niestety jednorodność krajobrazu.

Dzisiaj dom drewniany to niestety rzadki widok, aczkolwiek pojawia się moda, być może wynikająca właśnie z potrzeby ustanowienia swojej tożsamości, na stawianie domów z tego właśnie materiału, które pięknie wpisują się w pejzaż nie tylko Warmii, ale i Mazur. Estetyka PRL-u uczyniła niestety w wielu umysłach pustynie dobrego smaku, warto na nowo przywracać spójność krajobrazu i ciągłość pewnych wartości, nie tylko estetycznych.

Istotnym elementem jest też cała architektura sakralna. „Święta Warmia” bije z każdego kierunku. Na rozstajach dróg, w podzięce i prośbie. Jako mały kościółek i jako miejsce spotkań społeczności. Jako miejsce kultu, alarmu przeciwpożarowego i sygnału o śmierci mieszkańca wsi. Czy wreszcie jako słupy wyznaczające granice warmińskiego Dominium. A jak już sacrum, to warto również podkreślić zwartość panoramy miejscowości, z dominantą wieży kościoła, skąpaną niejednokrotnie w zieleni.

Wieś jest pewnym pryzmatem, który przepuszcza przez siebie wspólny związek natury, ludowości, historii i tradycji tych ziem, pryzmatem przemian społecznych i ekonomicznych. To doświadczenie pokoleń, podstawa określenia tożsamości miejsca, ale też człowieka, jako jednostki. Człowiek współczesny ma coraz większy kłopot z odnalezieniem siebie w świecie bombardowanym przez procesy standaryzacji i unifikacji gustów i przekonań. Stajemy się tacy sami, przez całą rozciągłość naszego kraju, to samo odnajdują nasze dzieci pod choinką słuchając tych samych radiowych hitów. Tacy sami, czyli jacy? Bylejacy?... A przecież każdy z nas chce mieć swoja kulturę, chce być „człowiekiem kulturalnym”. A czy kultura nie wyraża się głównie poprzez szacunek do tradycji i historii. Poszanowanie grobów ojców, obrzędów, idei i przekonań. Krzewienie tych elementów umacnia w człowieku poczucie tożsamości. Bez miejsca i dziedzictwa nie sposób zapuścić korzenie. Takie piękne i silne, jak dęby czy lipy w wiejskich alejach.

Izabela Treutle


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz